poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 7


Jechali tak już trzeci dzień. Czwarty dzień od porwania. Można  by pomyśleć, że powinno ją wszystko boleć, ale wręcz przeciwnie. Ciało było wypoczęte. Tylko ciało. Dziewczyna dziwiła się wytrzymałości chłopaka, który bez snu prowadził samochód 96 godzin z kamienną twarzą. Nie mieli nawet przystanków na jedzenie, gdyż pojazd posiadał nawet opcję bufetu. Trik z “muszę do łazienki” także nie wyszedł, gdyż zaraz się okazało, że w tym samochodzie postój na toaletę także nie jest potrzebny. Została więc bez możliwości jakiejkolwiek ucieczki. Leżała rozłożona na fotelu wyczerpana psychicznie, nadal nie mogąc pojąć, że nikt nie może jej pomóc.
On blefował. Tak. Kłamał. Ja muszę wrócić. Muszę wrócić do mamy. Ona czeka na mnie. Na pewno się martwi. Nie… Ona stawia cały kraj, cały kontynent na nogi, żeby mnie odszukali. Ona nie może być sama. Nie poradzi sobie. A co jeśli już się załamała? Co jeśli leży gdzieś, a znikąd nie ma dla niej pomocy?
Nie, ona mnie szuka. Tak. Szuka. I nigdy nie przestanie.
            Lecz co jeśli jej już nie ma?
Daleko jeszcze? – spytała z przymkniętymi oczami. Chciała już to wszystko zakończyć.
Nie
Ostatnio też mi tak powiedziałeś.
Jeszcze kawałek. – Westchnęła na jego słowa i przewróciła oczami.
Leżała z zamkniętymi powiekami, odpływając w sen, gdy nagle usłyszała przekleństwo Jacoba i ryk samochodu. Gnali jeszcze szybciej. Dziewczyna wyprostowała się, gdyż nie wiedziała, co się dzieje. Zauważyła znajomy pojazd, jadący za nimi, pomimo że chłopak miał dwieście osiemdziesiąt na liczniku.
Jacob, co się dzieje? – zapytała, poszukując czegoś, czego mogłaby się przytrzymać.
Znaleźli nas.
Chłopak spojrzał w tylną kamerę i jeszcze bardziej przyśpieszył. Samochód po prostu szybował na jezdni. Nikol nie rozumiała jak on tak zręcznie nim manewrował, podczas gdy dla niej obraz był rozmazany przy tej prędkości.
Rozbijemy się. – powtarzała raz za razem, wgniatając ciało w siedzenie. Nie zdawała sobie sprawy, że mówiła to na głos.
Fajnie by było jakbyśmy się rozbili, a nie żeby nas złapali.
Zacisnął zęby i patrzył rozpaczliwie za możliwą drogą ucieczki, ale jezdnia prowadziła cały czas prosto, dopiero daleko przed nimi pojawił się zakręt, który zasłaniały kamienne wzgórza. Jechali ponad 300 km/h, a identyczny samochód był w niezbyt przyjemnej odległości od nich. Serce dziewczyny przestało bić, gdy zauważyła, co znajdowało się przed nimi, gdy wyjechali z zakrętu.
Korek.
Cała droga stała. Po bokach mieli budynki mieszkalne z bawiącymi się dziećmi i chodzącymi ludźmi. Wszystko wbrew przewidywaniom nie zaczęło dziać się w zwolnionym tempie, lecz dwukrotnie przyspieszyło, nie była w stanie opowiedzieć, co się stało. Zaczęła krzyczeć. W końcu przerażenie pojawiło się też i na twarzy chłopaka. Hamował, ale z piskiem opon nadal szli do przodu. Ludzie wokół zaczęli krzyczeć i uciekać, widząc że nadchodzi niechybne uderzenie. Koła pozostawiały czarne ślady i pełno dymu. Do sznura samochodów zostało im co najmniej 300 metrów.
  Dasz radę. – szepnął.
Łzy płynęły po jej twarzy. Spojrzał w tylne lusterka, ale tamci byli nadal za nimi, także dając po hamulcach.
Nagle chłopak gwałtownie szarpnął kierownicą. Nikol zacisnęła powieki krzycząc. Poczuła szarpnięcie wywołane przez pasy, lecz nie odczuła tego zbytnio.
Samochód porządnie otarł się o ścianę budynku lub można nawet powiedzieć: odbił się od budynku, powodując wstrząs, którego oni jednak wewnątrz nie odczuli. Spojrzała na dłonie chłopaka, które były zaciśnięte na kierownicy. Samochód zakręcił się kilka razy wokół swojej osi i stanęli przed pojazdem prześladowców. Nikol wstrzymywała oddech a świat wokół czekał na dalsze wydarzenia. Ludzie parzyli przerażeni i czekali na rozbicie się samochodów. Jacob jednak gwałtownie wcisnął pedał gazu i znów płynęli zawrotną prędkością po drodze. We wstecznych kamerach zauważyli, że tamtym jedna udało się zahamować i za chwilę znów zaczęli ich gonić.
W głowie dziewczyny kręciło się, a serce miała wrażenie, że biło w gardle. Żołądek pragnął wydostać swoją zawartość na powierzchnię, powodując zielony kolor na twarzy. Zamknęła oczy z myślą, że nawet nie ma jak zwymiotować z powodu zamknięcia. Mimo że pędzili dwieście sześćdziesiąt, znów mieli ogon.
Nie uciekniemy im   szepnęła Nikol.
Jacob nic jej na to nie odpowiedział. Ściskał kierownicę i doglądał to, co się działo się za nimi.
Nikol wybałuszyła oczy obraz z bocznej kamery, gdy wjechali na wzgórze.
Centralnie obok wąskiej drogi znajdowała się wielka, kamienista przepaść, która kończyła się w morzu bądź oceanie.
Droga z powodu swojej wielkości była jednokierunkowa, ale ich prześladowcom to nie przeszkadzało. Zaczęli podjeżdżać i wpychać się pomiędzy ich samochód a skałę.  Jacob przyśpieszył. Ubesejret wciągnęła powietrze, gdy zauważyła znak, który momentalnie minęli.
  Zatrzymaj się! Nie przejedziemy dalej! Jest zakaz! Droga się kończy! krzyczała histerycznie, a chłopak przerażony spojrzał na ekran, który pokazywał, że tamci byli za nimi.
Nikol poczuła szarpnięcie i popatrzyła na boczną widok z kamery od strony chłopaka. Samochód prześladowców ponownie wciskał się obok nich. Zaczęło nimi rzucać, gdy koło złapało pobocza. Brunet wcisnął gwałtownie hamulec a skręcony, rozpędzony samochód wroga nagle skręcił prosto w przepaść. Wstrzymali oddechy. Patrzyli na zmiażdżone auto dachujące po gruzach w dół wzgórza. Z maszyny zrobiła się zgnieciona, metalowa kulka. Nikol czuła jakby jej serce się zatrzymało. Patrzyła jak szczątki samochodu wpadają do wody.
Zabiłeś ich...szepnęła.
Jeszcze chwila i tak byśmy MY wyglądali.  odpowiedział jej z kamienną twarzą.
Zabiłeś ich... szeptała wciąż w wielkim szoku. Nie mogła zrozumieć tego, co się przed chwilą stało.
Zabił ludzi. Ludzi, którzy zapewne mieli rodziny, dzieci, przyjaciół... Ludzi, którzy czuli ból, radość i smutek. Ludzi, którzy już nigdy nie zobaczą pięknego zachodu słońca, nie spełnią marzeń. Nie poczują i nie zrobią niczego. Nigdy.
– Albo my, albo oni. – powiedział cicho, nie patrząc na nią.
Ona przylepiła się do bocznej szyby, obserwując dryfujące, powoli niknące w głębi szczątki metalu i życia.


Wszystko okey? odezwał się Jacob po godzinie jazdy w ciszy. Zmarszczył brwi zmartwiony, widząc jej szarą twarz, z której coraz bardziej uchodziło życie, pozostawiając tylko kupkę kości, skóry i organów.
Nie odpowiedziała nic. Odwróciła tylko głowę w stronę bocznej szyby. Cały czas czuła się jak wtedy, gdy patrzyła czy woda nie zmieni się w czerwony ocean. Oblizała wargi.
Zdajesz sobie sprawę, że jeden ich mocniejszy ruch i byśmy to MY tak wyglądali? – mówił spokojnie, pomimo że był zdenerwowany. Nie wiedział jak ma jej pomóc.
Dziewczyna przetarła twarz dłońmi i oparła głowę mocniej na fotelu, przymykając oczy.
Jak długo będziemy jeszcze jechać? – spytała cicho.
Jeszcze kawałek.
Jakiś niezbyt wyjątkowy ten kawałek, bo już gościa spotkaliśmy.
Ten jest ostatni.
W samochodzie panowała spokojna atmosfera. Nie rozmawiali głośno jakby bali się coś zbudzić. Jakby bali się, że Nikol rozkruszy się przez niego jak szkło. Przewróciła oczami i ułożyła się wygodnie. Nie spostrzegła kiedy wspomnienie ze wzgórza przerodził się w koszmar.


Obudziło ją trzaśnięcie drzwiami. Otworzyła i przetarła zaspane oczy. Rozwarła je, gdy tylko zobaczyła, że pierwszy raz od stu sześciu godzin zatrzymali się. Usiadła prosto, rozglądając się po otoczeniu.
Byli na ogromnym, pustym polu, wokół którego znajdował się las. Na środku pola rosło wielkie, przepiękne drzewo, bardzo podobne do tego z ogrodu Jacoba. Cała sceneria była ogólnie dziwna. Nikol wydawała się jakby była wycięta z jakiegoś obrazka. Zaczęła poszukiwać wzrokiem Jacoba i szybko go znalazła. Nie był sam. Obok niego stał łysy mężczyzna, który wyglądał karłowato przy olbrzymim Jacobie. Nikol wydawał się on bardzo znajomy, ale nie mogła sobie przypomnieć w jakich okolicznościach go wcześniej spotkała.
Głównie stali i patrzyli się na siebie, co i raz coś do siebie mówiąc a kilka razy zerkając na samochód. Dziewczyna rozejrzała się, ale nigdzie nie zauważyła, żadnego pojazdu. Nagle przestali rozmawiać i ruszyli w stronę auta. Nikol siedziała spięta. W głowie miała obraz tego co mogą z nią zrobić i na ile sposobów można ją zabić, na ile sposobów wykorzystać. Zacisnęła drżące dłonie w pięści i spojrzała na dziurę, w której przed chwilą były drzwi. Łysy miał kamienny wyraz twarzy. Zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu, potem spojrzał na Jacoba. Chwilę utrzymali wzrok a potem chłopak pokiwał głową. Mężczyzna odszedł, chłopak wsiadł do samochodu odpalając go. Wewnętrz panowała taka cisza, że aż dzwoniła w uszach. Nikol nie pytała o nic, gdyż jej gardło było zaciśnięte nie pozwalając wyjść na zewnątrz żadnym dźwiękom. Nagle brunet wyciągnął dłoń. Puknął kilka razy w jej skroń a przed oczami stanęła ciemność.


Mrużyła oczy, gdyż w pomieszczeniu było zbyt jasno. Czuła jakby mocno uderzyła się w głowę, że jej w niej wirowało. Była półprzytomna. Zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Znajdowała się w nieskazitelnie białej sali. Znów paliły ją oczy. Leżała na czymś co przypominało łóżko, tylko że łóżko nie dopasowuje się do każdego ruchu, niezależnie czy chce się podnieść, czy poruszyć. Niebiańsko miękki materiał przylegał do jej ciała. Po za łóżkiem pomieszczenie było puste. Nie widziała nawet drzwi. Zupełnie jak w sali, w której leżała po porwaniu.
Zerwała się i usiadła.
 Położyła się jednak z powrotem i złapała za pulsującą głowę, gdyż nie była w stanie, zaciskając powieki.
Czyżby nie było żadnego porwania?
 Spojrzała pod koc, którym była przykryta, na swoje nagie ciało. Przeszedł ją dreszcz.
 Dlaczego jestem naga?
Przez głowę przeszła jej najgorsza myśl i poczuła jak żółć podjeżdża jej do gardła.
Jeszcze raz obejrzała swoje idealnie, gładkie ciało. Spojrzała na nogi i ręce. Złapała za brzuch, w którym wcześniej tkwił nóż.
Wszystko było w nienaruszonym stanie. Żadnego siniaka, żadnego zadrapania. Wciągnęła powietrze, patrząc na wszystko podejrzliwie. Nie była w stanie nic ustalić.
Nie wiem gdzie jestem. Nie wiem jak się tu znalazłam.  Nie wiem gdzie są moi przyjaciele. Nie wiem co się stało.
Podkuliła nogi i przykryła się ciaśniej kocem skrępowana, pomimo że znajdowała się sama w pomieszczeniu. Czekała.
Głowa bolała ją tak bardzo, że momentami musiała przymykać oczy, nie dając rady utrzymać ich otwartych przy kolejnych, nowych falach, obejmujących ją jak rozlana woda.
Nikol Ubesejret, jak się czujesz?
Przestraszyła się, gdy usłyszała męski głos. Nie wiedziała nawet kiedy facet przyszedł. Gdy tylko go zobaczyła, otworzyła szeroko oczy i skamieniała. Nie mogła złapać wdechu. Jej rozbiegany wzrok objął go całego, dokładnie analizując to co widzi. Wplątała dłonie w potargane włosy.
Nie, nie, nie, NIE! Do jasnej cholery, nie!
Popatrzyła przerażona na łysego mężczyznę, tego samego z którym rozmawiał Jacob zanim zemdlała. Serce zaczęło jej bić galopem a pod powiekami zaczęły zbierać się łzy.
Nikol, obudź się! Słyszysz?! MASZ SIĘ OBUDZIĆ! Wróć, błagam cię, wróć do domu.
Nikol Ubesejret, postaraj się uspokoić. Nie przyszedłem zrobić ci krzywdy. Jesteś bezpieczna.
Jestem bezpieczna?! Czy według pana porwanie jest czymś bezpiecznym?! – zaczęła krzyczeć powstrzymując łzy.
To nie my cię porwaliśmy. Porwana to zostałaś przez tych, którzy wywieźli cię z miasta. My cię odbiliśmy i ukryliśmy w bezpiecznym miejscu. Gdyby nie to, skończyłabyś jak twoi przyjaciele.
Mówił to tak naturalnie, spokojnie, ale Nikol wciągnęła powietrze w płuca i skamieniała. Miała wrażenie jakby jej mięśnie w ułamku sekundy zostały zamrożone na niezniszczalny kamień, blokując jej każdy ruch. Tak samo jak i oddech.
 Jak bym skończyła? Zuzka? Julia? Bez?
Otworzyła usta, ale zmrożenie sięgnęło i do strun głosowych. Nie wydobył się z niej żaden dźwięk prócz rzewnego szlochu i wycia serca, które rzucało się po całej klatce piersiowej. Spróbowała znowu. Nie była w stanie. Spojrzała mu w oczy, żeby jej pomógł, pomimo że serce błagało, by tego nie robiła. Krzyczało, wyrywało się i drapało szponami wszystko wewnątrz, aby tylko nie usłyszeć odpowiedzi.
Mężczyzna jednak na początku nic nie odpowiedział. Jego poważny wyraz twarzy się nie zmienił. Więc czyżby nic się nie stało? Był taki spokojny. Serce dziewczyny  nasłuchiwało w ciszy, obserwując, co się wydarzy. Schowało pazury, przyglądając się jego twarzy, która nie zwiastowała niczego złego. Wzięło jednak sztylet, przykładając do siebie, niczym kochanek samobójca szantażowało go, żeby nie wypowiedział tego słowa. Nie powiedzieć żadnego.
– Wymordowali wszystkich.
Jeden.
Dwa.
Trzy.
Cztery.
Chlup. Ostrze zatonęło. Zatonęła rękojeść. Zatonęło serce, rozlewając czerwone morze sztormu, porywające wszystko.
Porwało oddech. Porwało umysł. Okradło z łez. Bawiło się głową, owijając ją wokół szaleństwa, odwijając z człowieczeństwa. Porwało wszystko, nie pozostawiając już nic. Nie. Są jeszcze odpady. Gnijące rośliny krzyczące: Ty je zabiłaś.
Nie! Nie! To się nie mogło stać! Kłamiesz! Rozumiesz, kłamiesz! One żyją. Wciąż są w tym ośrodku! Czekają na mnie! – zaczęła krzyczeć rozpaczliwie, uderzając najpierw pięściami w koc a potem w mężczyznę wyrastającego z ziemi jak dąb. Nie dającego się ruszyć. Uklękła na łóżku i okładała go wszystkimi siłami, które jeszcze miała. Nie zważała na to, że koc odsłonił ją całą. Na jej oczy zaszła mgła, która wyświetlała tylko: zniszcz go, tak jak on zniszczył je.
Mężczyzna chwilę stał, dając się napastować rozszalałej dziewczynie, lecz tylko na chwilę. Złapał ją za nadgarstki i delikatnie odsunął od siebie, popychając ją na łóżko, gdzie usiadła z pochyloną głową zasłoniętą włosami, patrząc bezsilnie na dłonie. Łzy nadal nie przyszły jej pomóc.
Dlaczego ja? Dlaczego uratowali mnie? Dlaczego moje życie jest ważniejsze niż życie którejś z nich? Dlaczego nie Zuzka? Dlaczego jej rodzicom odebrano kolejną córkę? Dlaczego nie pozostawili im jakiegokolwiek sensu życia, odbierając wszystko co im zostało. Dlaczego nie Julia? Dlaczego nie oszczędzili dziewczynki z domu dziecka, która w końcu wyszła na prostą, która w końcu zdobyła spokój? Dlaczego nie Bez? Dlaczego, skoro dostała się na wymarzone studia lekarskie, których nie będzie dane ich nawet zasmakować. Dlaczego oni ustanowili priorytety istnienia czyjegoś życia, nie zważając na inne istnienie, które jako główny bohater swojej własnej historii zostało zapomniane i nie uzyskało nieśmiertelności pierwszoplanowej postaci? Dlaczego ja je mam? Kłamcy. Pieprzeni kłamcy. Obiecywali. Wmawiali bezpieczeństwo. Miały wrócić do domów. Bezpieczne. Żywe. Więc kiedy nadejdzie moja kolej po tylu powtórzeniach “Jesteś bezpieczna”?
Zaczęła wspominać długie wieczory, które przegadała z Bez. Była przecież jej pierwszą. Z nią pierwszy raz poszła do szkoły, trzymając za palec, który niedługo potem wybiła jej na zawodach. Pierwszy raz jeździła konno. Pierwszy raz obejrzała film dla dorosłych, wymieniając się na czatach w drzwiach gabinetu ojca Nikol. Pierwszy raz poszła na imprezę. Z nią pierwszy raz się upiła, znaczy to Bez upiła Nikol. Z nią pierwszy raz spała w lesie w namiocie, tej nocy co uciekły przed gwałcicielem, który okazał się być sarną. Tysiące godzin spędzonych przy telefonie. Wspólne dni spędzane nad oceanem. Wszystkie uśmiechy, wszystkie łzy, wszystkie piękne chwile i te których nie chce wspominać. Wszystkie momenty, które już nigdy się nie powtórzą, które tracą sens bez istnienia ich wykonawców, których nie będzie można uzbierać więcej. Już nigdy. Przenigdy. 
Mężczyzna wpatrywał się w zrozpaczoną twarz obłąkanej dziewczyny. Dotknął jej ramienia, ale ona nie zareagowała. Kiwała, machała non stop głową na lewo i prawo wpatrując się nieprzytomnie w ścianę.
W momencie porwania musieli pozbyć się świadków. Wszyscy tam obecni zginęli.
Świadkowie porwania? Bez. Bez była ze mną! Bez też zabrali!
Trzecią dziewczynę wykończyli, gdy zepchneliście samochód z klifu.   dodał, jakby wiedział o jej napadzie na nadzieję. Jakby wiedział, że szarpała ją, nie pozwalając się jej wydostać.
Puściła ją. Zostały tylko rośliny, krzyczące: Ty ją zabiłaś.
Dotknął jej skroni, przyklejając „plaster”, ale ona nie zareagowała. Nie dała po sobie znaku, że czuje jego dotyk. Nie wiedział czy chociaż dotarło do niej to, co powiedział, dopóki się nie odezwała ochrypłym, cichym głosem.
Dlaczego ja? Dlaczego nie ktoś z nich tylko ja? – Spojrzała na niego czerwonymi, trupimi oczami, w których zabrakło życia, duszy napędzającej je do otwierania się i zamykania. Do patrzenia na rozwijającą się historię Bez, Julii oraz Zuzy. Do zapisywania wspomnień, których już z nimi nie stworzy. Do pilnowania ich dzieci, które nigdy się nie narodzą.
Dowiesz się, jak wstaniesz.
Gdy tylko wypowiedział te słowa, jej powieki opadły i już się nie podniosły. Złożył pocałunek na jej głowie i wypowiedział szeptem:
Bo jesteś wyjątkowa.

wtorek, 20 stycznia 2015

Podsumowanie roku 2014

PODSUMOWANIE ROKU 2014


Wiem, że późno, ale nie miałam z czego robić podsumowania z roku 2014. A więc...


Blog powstał 15. 11. 2014 

Łączna liczba wyświetleń - 1294
Łączna liczna postów - 17
Łączna liczba komentarzy - 31
Liczba wyświetleń w grudniu - 306
Średnia wyświetleń jednego dnia - ok. 10

Na powitanie bloga było - 35 wyświetleń 0 komentarzy
Opis - 50 wyśw. , 4 kom.
Rozdział 1 -  36 wyśw. 1 kom.
Rozdział 2. - 36 wyśw. 1 kom.
Rozdział 3 - 39 wyśw. 1 kom
Rozdział 4 - 79 wyśw. 6 kom.
Rozdział 5 - 84 wyśw. 11 kom :D
Rozdział 6 - 55 wyśw. 3 kom.
Rozdział 7 - 39 wyśw. 1 kom - w czym mój. -.-
Notki łącznie - 42 wyśw. 0 kom. 

I właśnie przez te statystyki coraz bardziej myślę, żeby bloga usunąć, bo to jest bez sensu trochę. Nie uważacie ? 


sobota, 17 stycznia 2015

PYTANIA

PYTANIA
Tu jak i na asku http://ask.fm/Kasyczi możecie zadawać pytania. 

1. Kiedy rozdział ?
To wszystko zależy od was. Jeśli będę widzieć wyświetlenia i komentarze to będzie  rozdział. Rozdział 8 jest do tej pory nie wstawiony z powodu braku zainteresowania rozdziałem 7. Więc podsumowując jak będzie przynajmniej jeden komentarz pod rozdziałem 7 to i będzie tym szybciej nowy rozdział. 

SPAM



Po zajrzeniu na bloga link jest usuwany, a wpisywane są blogi moich czytelnikow



  • mamoonatujest.blogspot.com - moje opowiadanie z horrorem, które dopiero uczę się prowadzić, gdyż nigdy nie pisałam horroru :) 

  • http://lofreee.blogspot.com/ -  Ameel i czwórka jej przyjaciół nie są normalnymi ludźmi. Każde z nich posiada nadprzyrodzoną moc, która będzie im pomagać w ratowaniu świata.Cel był jednak inny, Mieli go niszczyć, a nie ratować. Są dziećmi demona, a nie Boga. Czy uda się im przeciwstawić czoła najgroźniejszemu wrogowi, jakim jest ich Ojciec? A może wybiorą drogę ciemności i staną po jego stronie?