niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 39

Wyobraź sobie stu tysięcy żołnierzy ustawionych w szeregu, jeden za drugim.
Wyobraź sobie ich po dwóch stornach: lewej i prawej.
Cisza.
Wszyscy czekający na znak, że mają iść do boju i oddać swoje życie za ojczyznę, religię lub poglądy.
Kompletna cisza.
Miny żywych stworzeń, które są pewne swojego działania i nie widać w nich ani grama strachu.
Czekają na znak, żeby zacząć zabijać tych z naprzeciwka, którzy nie różnią się od nich niczym, poza strojami i poglądami.
Dlaczego oni mają ginąć? Dlatego, że ten świat jest tak zbudowany? Cały czas toczymy wojny. Ludzie zabijają ludzi. Kasyczi zabijają kasyczi. Brat obmawia brata. Stworzenia, które zamiast się nawzajem wspierać, wyniszczają swoją rasę. Ta planeta rządzi się dziwnymi zasadami i nigdy ich nie zrozumiem.
Nie zrozumiem, dlaczego oni mają umrzeć. Nie rozumiem. Czy nie można dojść do porozumienia, żeby wszyscy byli szczęśliwi? Dlaczego na Ziemi jest gniew i samolubstwo, że wszyscy patrzą najpierw na siebie, następnie na tego obok.
Dobra, wróćmy do naszych żołnierzy, którzy czekają w ciszy na znak, który ma zakończyć ich żywot. Mogą się nacieszyć chwilą spokoju przed chaosem, który ma za chwilę zapaść. Mogą cieszyć się brakiem bólu i strachu. Przez tę chwilę. W ciszy.
Fajnie by było, ale naprawdę tak nie jest. Wokół mnie jest krzyk. Zamęt. Wybuchy. Przerażenie jest wypisane na twarzy każdego wielkiego wojownika. Teraz każdy najpierw patrzy na siebie, żeby przeżyć, a potem ratuje kolegę.
Nasz oddział siedzi w ciszy w ruinach jakiegoś budynku. Z każdym wybuchem gruz sypie się nam na głowy, ale my się nie odzywamy. Czekamy na znak tych, co siedzą sobie w spokoju w ładnym pomieszczeniu i zastanawiają się, jak ustawić swoje pionki. Dla nich nie liczy się życie. Dla nich liczy się wygrana.
Każdy schował się za swoją górką muru i betonu, a nasze karabiny są gotowe do wystrzału.
Czekamy.
Na co? Na to, aż bomba, którą podłożyliśmy, wybuchnie. W niebo pójdą odłamki broni przeciwnika i zostanie on bez amunicji, lecz nie wszystko idzie zgodnie z planem, tak samo jak wszystkie nasze misje od kilku dni. Gdzie nasze BUM? No właśnie. Czekamy już o dwie minuty za długo.
Nikol przekręciła głowę na bok, przyglądając się umazanej, podrapanej, pełnej niepokoju twarzy Rusha. Chłopak wyczuł jej wzrok na sobie i także zwrócił na nią uwagę. Jego smutne spojrzenie dobijało dziewczynę, lecz ona nie oczekiwała od niego uśmiechu. Sama nie była w stanie tego zrobić.


Co czuł człowiek, będący na wojnie? Dlaczego tak ciężko się o tym opowiada?
Bo ty tego nie zrozumiesz, jeśli tego nie przeżyłeś. Nie czułeś nigdy strachu o to, czy właśnie w tej chwili pocisk nie leci w twoją stronę. Nie wiesz, jak to jest, gdy wokół ciebie jest chaos, a ty chcesz krzyknąć na każdy wybuch, lecz nie możesz, musisz być cicho, bo cię znajdą. W jednej chwili jesteś kotkiem, który goni mysz, a w następnej siedzisz w dziurze i modlisz się o swój los. Cały czas masz nadzieję, że za chwilę ten koszmar się skończy, ale nadzieja się nie spełnia. Wszyscy dookoła giną, ale ty nie możesz temu zapobiec, uciekasz, żeby przeżyć jednocześnie dbając o to, by nie stało się nic twoim przyjaciołom z oddziału. Czujesz się bezradny, bo możesz tylko zabić, ale nie masz takiej mocy, by to wszystko skończyć.
Najgorszy jest strach, że twoja bliska osoba, która jest właśnie z tobą, w następnej sekundzie może leżeć sto metrów dalej, ale tylko jej część. Najgorsze jest to, że to się nie kończy.
– Rush… – szepnęła cichutko dziewczyna, jednocześnie zastanawiając się, czy ją usłyszy, lecz widziała ruch jego ciała. Usłyszał, a nawet spojrzał. – Chyba powinniśmy iść znowu. To nie ma sensu, nie wybuchnie. Mamy coraz mniej czasu. Niedługo nas znajdą. – Wpatrywała się w jego zrozpaczone oczy, które mówiły “Przepraszam, że nie mogę cię ochronić.”.
Widziała, jak przejeżdżał językiem po zaschniętych ustach. Śmiesznie mrugając rozejrzał się po swoich kolegach, pozbywając się jednocześnie pyłu z oczu. Widziała, że zastanawia się nad decyzją. Nie słyszała w tym hałasie, ale zobaczyła, że wzdycha. Przymknął powieki, uniósł dłoń i przycisnął palec do kwadratowego, małego monitorka, następnie znieruchomiał. Nadajnik przy jego czarnym hełmie rozświetlił się na niebiesko, czyli kontaktował się  z oficerami. Brunetka zastanawiała się jakie to musi być uczucie pytać o zgodę w jakimś działaniu, gdzie kilka miesięcy wcześniej samemu wydawało się rozkazy.
Rush zabrał dłoń z komunikatora i powoli wyprostował się. Wszystkie oczy skupiły się na nim. Przycisnął następny guzik w tym urządzeniu i wszyscy usłyszeli to samo: “Wracamy, podstawiamy znów ładunek i kryjemy się.” Nikol widziała walkę w ich twarzach. Musieli słuchać rozkazów tych, co byli sobie bezpieczni w Markaz, oddalonym o wiele kilometrów od wojny. Musieli, chociaż ich było może trzydziestu, a tamtych parę tysięcy.
Nagle dla Nikol świat zwolnił. Słyszała każdy dźwięk i poznawała każdy ruch. Jej źrenice rozszerzyły się w przerażeniu i w ułamku sekundy przyciągnęła Rush’a do podłogi, zakrywając go własnym ciałem. Połowa budynku, w którym się chowali, wyleciała w powietrze razem w członkami oddziału. Ci co przeżyli słyszeli w uszach ogłuszający pisk. Zasypani gruzem próbowali się z niego wydostać. Z niedowierzaniem wpatrywali się w szkody, jakie wyrządził wróg. Krew była wszędzie, tak jak odłamki ciał. Słyszeli krzyk i płacz rannych, którzy mieli poodrywane kończyny lub zostali zmiażdżeni murami budynku. Ani Nikol, ani Rush się nie odezwali. Po prostu pomogli sobie wstać i wybiegli stamtąd, uciekając na ślepo. Za ich plecami roznosiły się dźwięki głośnych i cichych wystrzałów, broni palnej i elektrycznej, które miały zadbać o to, by wszyscy stamtąd zginęli.
Dziesięć miesięcy temu ustałaby i zaczęłaby płakać nad losem tamtych osób. Przerażona nie mogłaby się ruszyć. Nie teraz. Teraz biegła przed siebie szukając w tych ruinach jakiegokolwiek miejsca schronienia patrząc na to, czy ona i Rush przeżyją. Kiedyś nie byłaby w stanie odwrócić się i wystrzelić każdy pocisk clenie w żywe stworzenie. Teraz robiła to bez zawahania.
Wyczuła, że w ich stronę lecą cztery strzały. Nadal biegnąc sprawnie zwróciła się w ich stronę i zniszczyła je własną amunicją, dodatkowo zabijając właścicieli śmiercionośnych kul. Było ich coraz więcej, a ona jedna. Miała jeszcze Rush'a, ale ten nie posiadał aż takich zdolności. Eliminował każdego przeciwnika, który celował w nich, ale pociski nadal leciały.
Serce wali, pot się leje, biegnij. Biegnij, bo za chwilę już nigdy nie będziesz mogła tego zrobić.
Nagle Rush skręcił za pozostałości jakiegoś muru szarpiąc za sobą dziewczynę. Przylgnęli do niego plecami i oddychali ciężko z przerażenia oraz wysiłku, lecz to nie był jeszcze czas na odpoczynek. Wojna trwa. Wojna się nie kończy. Nikol otrzeźwiła się i szybko złapała za karabin. Przymierzyła i w ciągu pół sekundy odebrała życie temu, co chciał odebrać jej. Przeciwnik padł jak szmaciana lalka, ale to dalej nie był czas na sentymenty. Trzeba walczyć, chronić siebie i tych co pozostali, a nie było ich wielu. Z dwutysięcznego oddziału pozostało ich zaledwie piętnastu. Wróg wybijał ich jak muchy ze swoją kilkutysięczną armią. Nikol czuła się bezradna jak podczas walk. Było ich za dużo. Gdzie są posiłki? Gdzie odrzutowce, które miały spaść na schronienie tamtych?
Rush rękawem starł spocone czoło i przycisną palec do komunikatora. Nikol przykucnęła i mając mur za tarczę posyłała w stronę wroga pociski, ale to nadal za mało. Co z tego, że zabijała każdego, jak na jego miejsce wchodziło dwóch. Zacisnęła zęby i strzelała na ile jej amunicja pozwalała. Zaklęła, gdy magazynek został opróżniony, a jej pozostał tylko jeden do wymiany. GDZIE JEST WSPARCIE?! Rozejrzała się panicznie poszukując następnej drogi ratunku. Jej oczy przykuł widok dużej dziury w drodze, który prowadził najprawdopodobniej do jakiegoś tunelu. Nie miała pewności, czy nie ma tam żołnierzy wroga, lecz nie mieli już wyjścia. Szturchnęła Rusha i wskazała mu nowe schronienie. Patrzył nieufnym wzrokiem, lecz dobrze wiedział, że ona ma rację. Przekazał informację kolegom i spojrzał na Nikol z pytaniem w oczach. Ona tylko szybko przytaknęła, że jest gotowa. Przylgnęli do siebie plecami i zaczęli biec. Magazynek dziewczyny coraz bardziej pustoszał, a fala pocisków była coraz większa. Zrobiła piruet i jednym strzałem zabiła snajpera, który ukrywał się w oknie ruin jakiegoś wysokiego budynku. Wystraszyła się, gdy Rush złapał ją za rękaw czarnego munduru i pociągnął do tunelu.
W środku było ciemno i wilgotno. Strop obcierał o hełm chłopaka. Biegli przed siebie. Ze strachem oglądali się, gdy słyszeli, że ktoś wskakuje do ich kryjówki, ale to były resztki ich oddziału. Z trzynastu przeżytych żołnierzy pozostało ich może ośmiu bądź dziesięciu. Osłaniając jeden drugiego posuwali się na ślepo do przodu, ale nie biegli ile sił w nogach, gdyż nie znali otoczenia. Czekali, aż w końcu ktoś wejdzie do tunelu lub wrzuci tam granat, lecz nic takiego się nie stało. Nie rozumieli czemu, lecz nie zastanawiali się nad tym zbytnio. Chcieli znaleźć wyjście i dalej wykonywać rozkazy, żeby następni po nich mieli ułatwione zadanie.
“Wskazówka numer dwa: Jeśli chcesz, żeby twoi przyjaciele przeżyli i nadal myślisz odnaleźć matkę musisz się od nich oddzielić i zniknąć na zawsze.” – powiedział dobrze jej znany głos w głowie. Przestraszyła się, lecz biegła dalej.
Przeżyją... Oni naprawdę mogą przeżyć! Oddzielić? Ale jak? Błagam chodź raz się przydaj i powiedz coś więcej, niż szyfr. Spojrzała z nadzieją na skupioną, zmęczoną twarz Rusha. On może przeżyć. Być bezpieczny! To co, że cię więcej nie zobaczę, ale ty będziesz bezpieczny.  Przełknęła gulę w gardle. Błagam nie posyp się, nie syp się!
“Wyprzedź ich dużo i się nie zatrzymuj, a zobaczysz się z matką i tym co przeżyli nic się nie stanie.” – Nikol już chciała wytężyć wszystkie swoje siły, żeby być na czele, ale chwilę się zastanowiła.
Skąd mam wiedzieć, że ten cholerny głos mówi prawdę? Ja się od nich odłączę, a ich rozstrzelają. Dziewczyna poczuła ucisk w klatce piersiowej. Skąd mam wiedzieć?
“Jeśli nie spróbujesz nigdy się nie dowiesz. Masz dziesięć sekund, a potem wysadzimy nie tylko część tunelu, ale cały. Będziesz odpowiedzialna za ich śmierć. Nie zastanawiaj się, tylko biegnij.”


OCZAMI RUSH’A:


Coraz bardziej brakowało mi sił, a końca tunelu nie było widać. Ba, nawet nie wiedzieliśmy, gdzie wyjdziemy. Ukradkiem patrzyłem na jej zamyśloną twarz, która biła się z myślami. Chciałem ją chronić, a przez ten jej cholerny upór trafiła tutaj. Czasami myślę, że jest bardziej uparta niż ja. Nie martw się księżniczko, zadbam o ciebie. Nie pozwolę by cokolwiek ci się stało. Spojrzała na mnie i obdarowała lekkim uśmiechem, na który moje serce podskoczyło, a ciało dało mocnego kopa do biegu. Dzięki niej mam siłę. Dzięki niej żyję.
Nagle wyrwała jak strzała przed siebie. Patrzyłem na to zdezorientowany. Nie wiedziałem, o co chodzi. Obejrzałem się, ale oczywiście nic nie zobaczyłem. Nie rozumiałem, dlaczego tak przyspieszyła.
– Nikol! – krzyknąłem za nią przestraszony.  W tej samej chwili moje serce się zatrzymało. Cały tunel się zatrząsł, a gruz zaczął powoli się sypać tam, gdzie stał sens mojego istnienia.  Odwróciła się i spojrzała na mnie. Co ona robi?!
– Nie! Nikol! NIKOL UCIEKAJ! – ryknąłem przerażony. Przyśpieszyłem bieg i chciałem ją odepchnąć, lecz była za daleko. Mury tunelu się posypały dokładnie tam, gdzie ostatni raz ją widziałem.
– NIE! NIE! NIKOL! – wydzierałem się histerycznie.
Ostatni odcinek do gruzów pokonałem najszybszym biegiem w życiu. Dopadłem do kamieni i zacząłem je odsuwać, ale to nic nie dało. Wiedziałem, że to jej nie uratuje, tak samo jak mnie, przed rozsypaniem się jak ten tunel. Nie ma jej. Nie ona jest, ale tam, pod kamieniami, z nami lecz już tylko ciałem. Zabrała moje życie. Zabrała wszystko co miałem. Moim ciałem wstrząsnęły torsje. Potworny ból rozchodził się po całym moim ciele, ale ja na to nie zważałem. Kopałem dalej. Chciałem odzyskać to, co moje. Serce mi waliło jak po kartonie dopalaczy, ale to też nie było ważne, odsuwałem dalej mury. Mięśnie paliły mnie żywym ogniem, ale to było nic w porównaniu z tym, co czułem w środku. Rzucałem, kopałem, krzyczałem, ale tunel nadal nie chciał mi jej oddać. Dlaczego?! DLACZEGO PARSZYWY ZŁODZIEJU ODEBRAŁEŚ MI TO, CO BYŁO MOJE?! DLACZEGO MNIE AŻ TAK NIENAWIDZISZ?!
Najgorszy był ból, że już nigdy więcej nie zobaczę jej twarzy, która na początku tak bardzo mnie irytowała.
Już nigdy więcej nie ujrzę tych oczu, które powodowały, że szalałem, a gdy tylko pojawiał się w nich wesoły błysk cały mój dzień stawał się piękniejszy.
Już nigdy więcej nie posmakuję słodkich ust, które miały najlepszy smak, jaki istniał na tym pieprzonym świecie.
Na świecie, w którym nie było już jej.
Jej idealne ciało zostało przez nie zmiażdżone i już nigdy nie będzie mieć takiego kształtu tak wcześniej, ale ja i tak bym ją kochał. Mogłabym być bez nogi, bez ręki, bez kończyn, z połową ciała, ale dla mnie i tak byłaby najpiękniejsza na świecie.
Tak, to BYŁA najpiękniejsza kobieta, jakiej cholerna matka ziemia pozwoliła po sobie chodzić.
– Dawaj Nikol! Dawaj! Wiem, że posiadasz jakieś nadprzyrodzone moce, które sprawią, że wstaniesz roześmiana spod tych kamieni! Ja wiem, że ty żyjesz! Ja to wiem! Nigdy byś mnie nie zostawiła! Obiecałaś, obiecałaś, że będziesz o mnie dbać i pilnować, żeby mi się nic nie stało. Dlaczego łamiesz obietnicę?! DLACZEGO?! – Upadłem na kolana, a z moich oczu płynęły gorzkie łzy. Nigdy nie płakałem. Nigdy. Teraz nawet łzy mi nie pomogą. Nic mi nie pomoże, bo ona nie wróci. Nie wróci…
– Dlaczego mnie okłamałaś? Dlaczego? – szeptałem, chodź wiedziałem, że ona mnie nie usłyszy.
Dlaczego okazałaś się bezduszną oszustką, która mi tyle naobiecywała, a potem zostawiła całkiem samego. Nie miałem nikogo, oprócz ciebie Nikol. Dlaczego byłaś taka samolubna i sama sobie odeszłaś, a mnie zostawiłaś? Wytłumacz mi, błagam, wytłumacz dlaczego jesteś aż tak samolubna!
Stałem się ciemnością.
Stałem się otchłanią, która pożarła moją duszę i nie chciała jej oddać, dopóki Ona nie wsadzi w nią rękę i jej nie wyciągnie.
Oddałem jej wszystko, a ona to zabrała. Nie pozostało mi już nic. Kompletnie NIC.
Przyłożyłem dłoń na miejscu jej śmierci i zamknąłem oczy.
– Dla mnie nie istnieje świat, w którym cię nie ma. – szepnąłem.
Wstałem, popatrzyłem rozmazanym wzrokiem, przez słoną ciecz i szedłem w stronę wyjścia z tunelu.  
“Nawet nie waż się tego zrobić. Nawet nie waż się stąd wyjść. Nie zabijaj mnie drugi raz.” – usłyszałem w głowie jej głos.  Z niedowierzaniem rozglądałem się, ale jej nie zobaczyłem. Nie przywidziałem sobie tego! Naprawdę słyszałem jej głos. Ona żyje… Ona naprawdę żyje! Ona nie mogła mnie zostawić. Jest. Jest tam za gruzami. Ona tam jest. Ona tam jest, bo moja Nikol nie jest samolubna i nie zostawiłaby mnie. Nigdy. Ona żyje.
Podbiegłem do zapory i znów zacząłem histerycznie odrzucać mury. Odwróciłem się i spojrzałem na współczujące twarze, które wiedziały, że jej już nie ma. Potwornie się wściekłem. Jak oni mogą! Jak oni mogą wierzyć, że ona nie żyje?! Jak mogą?! Kim oni są, żeby tak myśłeć?! Jak śmią ją obrażać!
– Co tak stoicie! Bierzcie się do roboty! Pomóżcie mi! Ona tam jest! Ona tam została! – wydzierałem się na nich, ale oni nie ruszyli się.
Zagotowało się we mnie. Dalej smutno na mnie patrzyli. Krzyknąłem. Z furią złapałem za kamienie i znów je odrzucałem. Łapałem za największe i nadwyrężając mięśnie, odsuwałem je od reszty. Oni nie mogli na to patrzeć. Widzieli, jak robiłem sobie krzywdę. Podeszło do mnie dwóch i złapało za ramiona, lecz zręcznie ich strząsnąłem. Wszyscy wzięli udział w odciąganiu mnie od gruzów. Trzymali  ciasno i zaciągnęli parę metrów dalej.
– Rush! Rush uspokój się! Ona nie wróci! Zrobisz sobie krzywdę! – krzyczał mi do ucha jeden z żołnierzy, ale ja nie wierzyłem w jego słowa. Wściekłem się jeszcze bardziej.
– Nikol ja cię uratuję! Zobaczysz! Oni mi nie wierzą, ale ja wiem, że ty żyjesz! Ja to wiem! – wydzierałem się w stronę jej grobu, a z moich oczu już nie płynęły łzy. Była w nich wiara i obietnica, którą miałem zamiar spełnić. Odnajdę cię księżniczko. Obiecuję.


OCZAMI NIKOL:  


Gdy tylko sufit się zawalił nie potrafiłam odejść i biec dalej. Musiałam się zatrzymać i posłuchać ostatni raz jego głosu. Dla niego byłam umarła. Głos w głowie mówił, że nigdy więcej nie może mnie zobaczyć, że żeby mógł przeżyć muszę się stać dla niego umarła. Musiałam nacieszyć się chodź tym. Dzięki temu przeżyjesz. Będziesz szczęśliwy. Nadal przytulałam zawalisko i łkałam cicho tak, żeby nie usłyszeli żadnego życia. On nie mógł wiedzieć, tak powiedział głos. Tak będzie też dla niego łatwiej zapomnieć. Będziesz żywy Rush. Wiesz? Ziemia cię nie pochłonie tak, jak tych wszystkich, których ciała leżą nad nami. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Wszystko się jakoś ułoży. Ja odnajdę mamę, a ty będziesz mógł żyć w spokoju, tak jak dawniej. Beze mnie. Słyszałam jak płacze. Rush, tak bardzo przepraszam, że przeze mnie cierpisz. Gdybym nie pojawiła się w twoim życiu nie musiałbyś teraz rozpadać się tak samo jak ja.
Wytężyłam słuch, gdyż przez ten hałas u góry i zaporę dzielącą nas słabo go rozumiałam.
– Dla mnie nie istnieje świat, w którym cię nie ma. – szepnął, a następnie słyszałam jak się podnosi.
O nie… O nie! Nie! Nie! Nie! Rush wracaj! Rush! Ja żyję! Nie możesz tego zrobić! Rush! Rush, nie idź tam! Słyszysz! Nie możesz tego zrobić, Rush! Myśl głupia myśl! Co możesz, żeby nie poszedł! Zrób coś, zanim będzie za późno!
Wstałam i chodziłam w to i z powrotem.
Myśl…
Do mojej głowy przyszedł genialny pomysł.
Telepatia! Telepatia bliźniaków!
“Nawet nie waż się tego zrobić. Nawet nie waż się stąd wyjść. Nie zabijaj mnie drugi raz.”
Czekałam. Ruszałam nogą i niecierpliwie czekałam, aż wróci i tam nie pójdzie. Całe moje napięcie spadło, gdy słyszałam jego głos i kroki, jak zrzucał kamienie, a następnie, jak kazał sobie pomóc. Uniosłam głowę do góry i zamknęłam oczy.
Dzięki Bogu… Muszę iść. Muszę znaleźć matkę i sprawić, żeby przeżyli. To jest teraz moja misja. Wypuściłam powietrze i najpierw szłam powoli, ale z czasem przyśpieszyłam, a potem biegłam. Słyszałam ostatnią jego obietnicę, na którą łza spłynęła po policzku.


Wytężyłam wzrok. Wcześniej jeszcze coś widziałam, ale teraz tunel, który ciągnął się cały czas prosto stał się kompletnie ciemny. Ogarnął mnie lekki niepokój, gdyż nadal nie wiedziałam jak długo miałam jeszcze tak biec. Dźwięki u góry ucichły i słyszałam już tylko kroki. Bez wybuchów.
Czyżby wojna się skończyła? Ale dlaczego?
Potrząsnęłam głową i starałam się oczyścić umysł. Nie mogłam się męczyć, gdyż musiałam biec, a do tego mój mózg nie mógł mieć ani jednej myśli.
Po tych kilkunastu kilometrach nadal nie odczuwałam zmęczenia tylko ból całego ciała, a najbardziej w sercu. Nie był to ból spowodowany wysiłkiem fizycznym, lecz był o wiele gorszy.  
Nagle poczułam, że coś się zmienia. Tlenu zaczynało być coraz mniej. Z każdym metrem czułam, jak moje płuca się duszą. Ustałam i starałam się nabierać go coraz mniej, lecz był on mi zabierany. Przerażona rozglądałam się za wyjściem, za drogą ucieczki przed uduszenie, ale nic takiego nie znalazłam.
Nie miałam siły stać na własnych nogach. Upadłam na kolana i zaczęłam kaszleć. Przed oczami miałam gwiazdy, a mój umysł robił się coraz bardziej senny.
Nie miałam siły.
Za.
Mało.
Tlenu.
Położyłam się na lodowatej ziemi, która wydawała jej się w tamtym momencie taka wygodna. Zamknęłam oczy i gdy odpływałam, zdążyłam tylko poczuć igłę wbijaną w moją szyję.
Dalej, to już wiadomo co było.



NOTKA:


UWAGA NIE CZYTAMY NOTKI PRZED ROZDZIAŁEM, BO MOGĄ BYĆ SPOILERY!!!!


Uhu jestem nie po 2 tyg. :D

Kiedyś Patyy powiedziała mi, że kompletnie nie potrafię pisać w pierwszej osobie i jestem ciekawa jej opinii. Rozdział napisany trochę inaczej.
Miałam ogromny problem z tą wojną, nie mogłam odwzorować uczuć, gdyż jak pisałam w rozdziale, jeśli ktoś nie przeżył tego, to nigdy nie dowie się, jak tam jest, lecz jeśli wam się spodobało, to mogę jeszcze napisać coś z nią. Specjalnie dopisałam zdanie " lecz nie wszystko idzie zgodnie z planem, tak samo jak wszystkie nasze misje od kilku dni.", więc jeśli tylko będziecie chcieć, to mogę naskrobać i o niej. Wolałam to tak zostawić w razie czego.
Scenę z wybuchem tunelu miałam w głowie od samego początku opowiadania, ale nie jestem pewna co do emocji Rush'a i Nikol. Nie mam pojęcia jak to wyszło. Dlatego miło by było dostać na ten temat szczerą opinię, bo nie wiem, co tam jeszcze poprawić. :)

A teraz, jeśli znów znajdziecie mi jakieś błędy, to ja się poddaję. Sprawdzałam tekst 3 razy i jeśli znów będzie tego masa, to chyba się załamię, ale wypisujcie je i wielkie dzięki za nie. :D


Dobra koniec xd Jak się nie rozpisałam przesadnie w rozdziale, to tu przynudzam.

To ja czekam na te komentarze :D

PS

Przewiduję dojść do 50, może 55, ale wątpię xD

niedziela, 15 maja 2016

Rozdział 38

Rush zaczynał się powoli budzić. Czuł coś ciepłego przyciśniętego do jego ciała. Uśmiechnął się, a w jego brzuchu latały motyle. Przekręcił się na bok. Otworzył oczy i ujrzał najpiękniejszą dziewczynę, jaką widział. Istota leżała na jego ramieniu, a gdy zmienił pozycję przylgnęła do niego bliżej oplatując jego szyję swoimi rękoma. Przymknął oczy czując przy sobie jej ciało. Oplótł ją ciasno ramionami tak, żeby już nigdy więcej nie zdołała mu się z nich wydostać i nigdy mu nie uciekła. Przez jego kręgosłup przeszedł przyjemny dreszcz, gdy brunetka przycisnęła usta do jego szyi.
– Niedługo mnie zabijesz, księżniczko. – szepnął w jej ucho.
Poczuł, że się uśmiecha, na co czuł się jeszcze bardziej szczęśliwszy. Napawał się jej zapachem, dotykiem ciała, oddechem. Złożył delikatny pocałunek na jej czole, a następnie na nosie. Wyswobodził jedną rękę, drugą nadal ją przyciągając do siebie. Złapał za podbródek i lekko uniósł. Oddech miał przyśpieszony od samej bliskości jej twarzy od jego. W środku grała mu euforia, że nie wiedział, jak ma okazać swoją ogromną radość. Przybliżył się jeszcze bliżej. Przymknął oczy. Jej oddech owiewał mu twarz. Znajdował się kilka centymetrów od jej ust. Za daleko, pomyślał. Chciał się przybliżyć, kiedy się odezwała.
– Kocham cię. – szepnęła, patrząc mu w oczy. Odsunął się od niej i zastanawiał czy się nie przesłyszał. Potrząsnął głową.
– Co p–powiedziałaś? – jąkał się. Obdarzyła go najpiękniejszym uśmiechem, a on czuł, że jego serce zaraz wyskoczy mu z piersi.
– Kocham cię. – powtórzyła.
Przyciągnął do siebie jeszcze bliżej jej ciało i zaczął ją całować. Nie zważał, że brakło mu tchu. Oddawał się cały w ten pocałunek. Złapał za jej twarz i chciał, żeby była jeszcze bliżej, ale to było niemożliwe. W głowie mu wirowało, myśli to była jedna wielka breja, a on delektował się słodkim smakiem jej ust. Oderwał się na chwilę od niej. Musiał usłyszeć to jeszcze raz, żeby być pewnym.
– Proszę cię, powtórz to. – szepnął w jej usta. Zachichotała i wplotła dłonie w jego włosy.
– Kocham cię. – Jęknął na te słowa.
Znów przyciągnął ją do siebie i czuł jak rozpada się na kawałki, jak oddał się cały i nie mógł już odzyskać tego co jego, lecz nie chciał. Chciał, żeby miała go. Mogła ścisnąć jego serce i je podeptać, ale ważne, że było ono w jej dłoni i pod jej podeszwą. Miał gdzieś cały świat. Liczyła się ona. Oderwał się tylko na sekundę, żeby złapać oddech, otworzył oczy i zamiast pięknych, jedwabistych, brązowych włosów zobaczył zwykłe blond. Nie widział już przeszywających, niebieskich oczu, pod którymi wzrokiem rozpływał się, tylko zwykłe szare tęczówki. Jęknął. Chciało mu się krzyczeć, ale tylko dusił Amalę wzrokiem.
– Witaj Rushi. – zaświergotała.
Ciemnooki przekręcił się na plecy z westchnieniem. Witamy w rzeczywistości, pomyślał. Przetarł twarz dłońmi, chcąc zmyć jej obraz z pamięci, ale jednocześnie pragnąc, by brunetka tam pozostała. Usiadł, a następnie wstał kierując się do łazienki.
– Rushi, wracaj! Gdzie idziesz? – zawołała za nim Amala, podciągając się na łokciu.
Ile razy ci powtarzałem, że masz mnie tak nie nazywać. – warknął na nią. – Wynoś się stąd. Mówiłem, że masz nie przychodzić do mojego Arnemi bez pozwolenia. – krzyknął na nią i poszedł we wcześniejszym kierunku. Dziewczyna tylko przewróciła oczami i zrezygnowana położyła się.
– Co ci się ostatnio stało, co? Kiedyś ci nie przeszkadzałam, a teraz cały czas mnie unikasz i na mnie krzyczysz! – Słyszał jej wrzaski zza ściany, o którą się opierał. Schował twarz w dłoniach i próbował się uspokoić.
– Nikol, co ty ze mną robisz. – szepnął sam do siebie.
Czuł wewnątrz pustkę. Chciał się ubrać i jak najszybciej do niej pobiec, lecz nie mógł. Muszę się od niej trzymać z daleka. Nie po to robiłeś jej przykrość, żeby teraz przez ciebie cierpiała. Musisz się od niej odciąć. Ona nie będzie się koło ciebie kręcić, więc będzie ci łatwiej… – myślał. – Ta… Jest mi cholernie łatwo, pomyślał z frustracją. Chciał coś kopnąć, uderzyć, rozwalić, ale w tej łazience, jak w każdej w Arnemi, nie było nic poza ścianami. Krzyknął w duchu i przywalił pięścią w podłogę.


*


Nikol rozglądała się po nowym pomieszczeniu. Szejn zaprowadził ją na nowe zadanie, które miało zrobić z niej maszynę do zabijania. Nie byłam tu jeszcze. Stała w jasnym korytarzu, a z niego miała wgląd przez szybę na cztery pomieszczenia. W każdym z nich siedziała na środku jedna osoba.
– Dlaczego oni siedzą na podłodze? – zapytała Szejna ze skrzyżowanymi rękoma na piersi.
Uważnie przyglądała się mężczyźnie z przydługimi włosami i brodą. Miał spuszczoną głowę i nie poruszał się w swojej pozycji. Nikol nie widziała jego twarzy, ale wiedziała, że był bardzo przystojny, bo oczywiście znajdował się tam wysoki osobnik kasyczi.
– Dzięki temu nie mają żadnej broni, nie mogą się nigdzie schować. Są na lekach, przez co ich mózg stał się otępiały. Nie stwarzają zagrożenia. Teraz też łatwiej powiedzą prawdę. Myślenie zostało im wyłączone, ale tu mamy paru mocniejszych osobników. Potrafią jeszcze odpyskować. – powiedział Szejn przyglądając się przez szybę siedzącemu mężczyźnie.
Nikol westchnęła. Lekko bała się tego, co będzie miała zrobić. Powiedziała, że chce być maszyną do zabijania, więc Szejn na pewno przygotował coś okrutnego. Na przemian ściskała palce i je prostowała. W żołądku czuła ucisk i pewnie by zwymiotowała, ale nic nie jadła od wczoraj. Próbowała pokazywać, że jest twarda, dlatego zmyła z twarzy wszystkie emocje i przywróciła się do porządku. Odchrząknęła.
– Co mam robić? – powiedziała poważnie, skupiając wzrok na mężczyźnie. Kątem oka widziała lekki uśmiech łysola, który patrzył na nią.
– Masz szansę przepytać ich. Dowiedzieć się, gdzie jest twoja matka, czego chcą, po co był nalot i zadać wszystkie pytania, na które chcesz znać odpowiedź. Ostrzegam, że ten może nie być skłonny do gadania, więc masz tu urządzenie, które zada mu ból, gdy tylko naciśniesz guzik. – Włożył jej w dłoń mały, czarny kwadratowy pilot z czerwonym guzikiem i czymś co wyglądało na skalę z liczbami od jednego do dziesięciu. Dziewczyna wzięła przedmiot i pewnym krokiem ruszyła do celi. Szejn uśmiechnął się zwycięsko. Wyprostował się z dumą i złączył dłonie za plecami.


– Cóż za zaszczyt. Odwiedza mnie sama Nikol Ubesejret. – odezwał się charczący głos, gdy tylko weszła do pomieszczenia.
Facet podniósł głowę i dziewczyna mogła zobaczyć jego zarośniętą twarz. Spodziewała się blizn, krwi lub tego co widziała na filmach jeśli chodzi o zakładników, ale jego skóra była nieskazitelna. Jedyne co mogło ją zaniepokoić, że z tym mężczyzną jest coś nie tak, to worki pod oczami. Nikol podeszła do niego bliżej i stanęła za jego plecami.
– Bardzo dziękuję za ten zachwyt, a teraz gadaj gnoju gdzie moja matka. – warknęła złowrogo. Zaczął się śmiać. Nikol zamachnęła się i zadała kop w jego bok.
– Ale śmieszne, nieprawdaż? Mów, gdzie jest moja matka, albo zobaczymy, co ten pilocik potrafi. – Zdenerwowanie dziewczyny rosło.
Czuła wściekłość do niego, do jego pobratymców, do kasyczi i do wszystkiego co z nimi związane. Zniszczyli jej życie. Porwali jej matkę. Zabili przyjaciół. Teraz ja podziękuję za to wszystko. Brodacz leżał na podłodze i uśmiechał się wesoło. Wzięła głęboki wdech. Miała ochotę usiąść na niego i go zacząć dusić, żeby w końcu zdradził informacje, ale na co by jej się nadał martwy. Spojrzała na pilocik, który trzymała w dłoni. Przesunęła wskazówkę na trójkę i kliknęła guzik. Mężczyzna zaczął krzyczeć, jakby obdzierano go ze skóry. Jego ciałem owładnęły potężne torsje. Nikol patrzyła przerażona na to, co zrobiła. Szybko od kliknęła przycisk. Uspokoił się. Słyszała jego nierówny, szybki oddech.
– Odświeżyłam ci pamięć? – warknęła.
Mężczyzna znów zaczął się śmiać. Nikol nie wytrzymała. Wychyliła głowę do tyłu. Policzyła do pięciu i rzuciła się na niego. Złapała go za koszulę i szarpała nim.
– Gadaj parszywa gnido, gdzie jest moja matka? – krzyknęła mu w twarz.
Emocje targały nią. Chciała go zniszczyć, rozgnieść, a nawet zabić, lecz nie mogła. Nie jestem taka jak oni. Ja chcę tylko odpowiedzi. Facet podniósł na nią swój przekrwiony wzrok, ale nie widziała już w nich drwiny i śmiechu. Zobaczyła współczucie? Oblizał wargi i usiadł, następnie podrapał się po brodzie.
– Chcesz znać  odpowiedź, ale ja jej nie mam. Jestem zwykłym żołnierzem, który chce wrócić do syna i żony. Jestem zwykłym kasyczi. Nie mam tego, co chcesz. Każdy, kto cię spotkał miał ci powiedzieć, że możesz ją uratować, ale gdy nadejdzie na to czas. Będziesz miała wskazówki, które cię do niej doprowadzą. – Mężczyzna zamknął oczy i potarł obolałe ramie.
Nikol widziała wycieńczenie w jego postawie i zachowaniu, dlatego nie ruszała już go. Spokojnie stała wyczekując co powie dalej. Wziął głęboki wdech i przeniósł swój wzrok z palców na jej oczy. Zobaczyła w nich szczerość i smutek.
– Nikol… – zaczął powoli. – Ja ich znam. Zauważyłem to dopiero, gdy podali mi leki, albo jest to po prostu część kuracji, żebym był po waszej stronie. Nie wiem, lecz byłem tam za murem. – Wskazał ruchem głowy. – Tam się dzieją straszne rzeczy. Działają tak samo, jak ci tutaj. Jeśli wezmą zakładnika, to już go nie wypuszczają. Nigdy. – Nikol ścisnęła drżące dłonie.
Uspokajała nierówny oddech i twarz pełną emocji. Odwróciła się do niego plecami, żeby nie widział jej słabości. Mruganiem odganiała łzy, które napływały do oczu. Nigdy. Jeśli wezmą zakładnika, nie wypuszczą, nigdy. Oni wezmą twoją matkę tylko po to, żebyś mogła do nich dotrzeć. Nie będą musieli się wysilać, bo sama do nich przyjdziesz. Mamo… Uratuję cię, zobaczysz. Nie zawiodę cię. Dam radę. Zamknęła oczy i zaczęła doprowadzać się do porządku. Na twarz przybrała stalową maskę, która nie wiedziała, co to żal, współczucie czy miłość. Miałam być skałą, więc nią będę. Mam informacje, a raczej ich brak. I tak już wystarczy. Odwróciła się na pięcie i bez słowa chciała wyjść, ale zatrzymał ją jego cichy głos.
– Jeśli chcesz ich pokonać, musisz być taka sama jak oni, a nawet i gorsza. – Dziewczynę przeszedł dreszcz. Przez chwilę przyglądała się jego plecom. Spuściła głowę i wyszła.


Na zewnątrz czekał na nią Szejn. Widziała zadowolenie na jego twarzy. Słyszał. No oczywiście, że słyszał. Nie skonstruowali by celi bez mikrofonów, ale widać, że jemu to nie przeszkadza. Jest zadowolony z efektu. I niech się cieszy. Nikol przeszła obok niego bez słowa. Nadal mając na swojej twarzy maskę ruszyła do następnej celi. Głowę trzymała wysoko dając mu do zrozumienia, że jest pewna siebie. Tak na prawdę czuła się malutka. Chciała schować się w kącie i wyć do księżyca nad swoim losem, ale miała misję do spełnienia. Musiała odnaleźć matkę i dowiedzieć się prawdy. Im szybciej to zrobię tym szybciej dadzą mi spokój.
Pewnym ruchem weszła do celi, w której siedziała kobieta o krótkich, mysich włosach. Jej skórka była cienka, jak papier ryżowy. Istota wydawała jej się bardzo delikatna, po mimo, że jej postura była wysportowana i umięśniona. Jej oczy bez wyrazu były martwe i nieobecne. Co oni ci zrobili… Wyglądała na trzydzieści lat, ale ona wiedziała już, że kasyczi są zawsze piękni i młodzi, dlatego podejrzewała, że może mieć około czterdziestki. Jej głowa kiwała się na boki, ale Nikol myślała, że robi to nieświadomie. Ona jest naćpana. Jak ja mam z niej wyciągnąć jakiekolwiek informacje. Brunetka podniosła wzrok na szybę, gdzie Szejn przyglądał się jej poczynaniom. Przeczesała włosy ręką i zamknęła w sobie wszystkie uczucia. Jej oczy zrobiły się srogie i bezwzględne. Graj na emocjach.
– Masz rodzinę? – zaczęła.
Przyglądała się kobiecie, ale ona nie zrobiła żadnej reakcji, ani jednego ruchu, że w ogóle słyszała pytanie. Spróbujmy jeszcze raz. Przekrzywiła kark na lewo i prawo, aż jej coś strzyknęło.
– Pytałam czy masz rodzinę. – powtórzyła groźniej i donośniej. Zero reakcji. Jeśli chcę się czegoś dowiedzieć, muszę działać jak oni. Podeszła bliżej i ukucnęła przed nią. Wyciągnęła rękę, w której trzymała pilocik.
– Wiesz, co to jest? – Kobieta uniosła wzrok, ale nic poza tym. – Wystarczy jeden ruch palca, a będziesz się miotać w bólach. Chcesz tego? Wystarczy tylko jedno słowo. A więc powtórzę pytanie: Masz rodzinę? – Coś się zmieniło.
Nikol zauważyła w jej twarzy strach, ale trwało to tylko może sekundę. Brunetka odchrząknęła. Błagam, odpowiedz. Nie chce robić ci krzywdy. Już trzymała palec na przycisku, kiedy kobieta się odezwała.
– Myślisz, że się ciebie boję? Nie zadasz mi gorszego bólu, jaki już odczuwam. Zabraliście mi wszystko co miałam. Przez was zginęła moja rodzina. Przez ciebie. – Nikol zobaczyła w jej oczach nienawiść.
Wiedziała, że kobieta chciałaby  ją zabić, zmiażdżyć w drobny mak, ale nie miała na to siły. Mogła tylko pokazać jej, jak bardzo dziewczyna zniszczyła jej życie, jak bardzo jej nienawidzi i jak bardzo cierpi. Przez nią. Brunetka przełknęła gulę w gardle. Przeze mnie?
– O czym ty mówisz? – zapytała ze zmarszczonymi brwiami. Widziała, że kobieta nie chce mówić, nie chce wspominać. Widziała, jaki powoduje to u niej ból. Myślała, że się nie odezwie, ale gdy zamknęła powieki, sine i cienkie jak papier, odezwała się.
– Wparowałaś do naszego domu. Pytałaś, gdzie jest twoja matka. Mój mąż nie miał o niczym pojęcia. Zabiłaś go. Potem strzeliłaś do mnie. Na koniec… – zaczęła się dusić łzami. – Na koniec zabiłaś po kolei moje d–dzieci. J–jedno p–po drugim! – Kobieta zaczęła szlochać, krzyczeć. Kiwała się do przodu i do tyłu. Jej twarz została wygięta w bólu. – TY ICH ZABIŁAŚ! TY! – wrzeszczała. Złapała się za włosy i wyrywała je. Zszokowana Nikol tylko stała i patrzyła na ten obraz nędzy i rozpaczy.
Nie kontaktowała.
Stała skamieniała.
Jej wzrok był pusty i nieobecny, taki sam, jak kobiety na początku. Nie płakała, ani nie wydawała z siebie żadnego dźwięku. Pamiętała to i to bardzo dobrze. Ta symulacja przypominała jej się każdego dnia.
Spojrzała na dzieci tulące się do martwej matki. Szlochały, krzyczały, błagały, żeby wstała, ale ich mamusia już nie słyszała ich próśb. Córeczka głaskała rodzicielkę po twarzy zostawiając czerwone smugi. Całowała ją po policzkach i przytulała się do jej szyi. Chłopiec wyglądał na osiem lat. Trzymał mamę za rękę i mówił, że zaopiekuję się siostrą. Tłumaczył jej, że będzie dobrze i pytał czy ją boli. Nikol nie mogła na to patrzeć. Nie mogła oglądać ich cierpienia. Szlochając razem z nimi położyła się na ziemię i zaczęła krzyczeć.
– Nienawidzę cię Szejn! Nienawidzę cię!  – nie miała już siły. Czuła się taka zmęczona. Złapała za broń. Jej serce było obolałe. Poczuła jak robi jej się niedobrze, Wycelowała w dziewczynkę i strzeliła następnie szybko zrobiła to samo z  chłopcem. Patrzyła się na ich martwe ciała. Krzyczała jak opętana. Przez jej ciało przechodziły dreszcze. Upadła na kolana. Spojrzała na podłogę obok kobiety, gdzie było napisane “CIEMNE DNI SĄ DOBRE”.”
– Przepraszam – wychrypiała i uciekła z celi.
Gdy tylko wyszła z pomieszczenia osunęła się po ziemi i złapała za włosy. W oczach miała obłęd i rozpacz, w sercu ból. Ja nie chciałam. Jak naprawdę nie chciałam! Po jej twarzy łzy płynęły strumieniami, ale ona nie zdawała sobie z tego sprawy. Przed oczami miała martwe twarze dzieci.
– Co ja zrobiłam. – szepnęła sama do siebie.
– Zrobiłaś to, co musiałaś. – usłyszała spokojny głos Szejna. Wściekła spojrzała na niego. Chciała wstać i udusić go własnymi rękoma. Zadać cierpienie, jakie zadał tej kobiecie. Jakie ona jej zadała. Krzyknęła.
– Dlaczego?! Dlaczego mi to zrobiłeś?! Dlaczego skrzywdziłeś te niewinne istoty?! Chciałam być gorsza niż wy, ale nie potrafię. Nie da się już być gorszym! Osiągnęliście szczyt bezduszności i okrucieństwa. Zawsze bałam się pająków i brzydkich owadów, ale wy jesteście gorsi. To was cały świat powinien się obawiać. Was i ludzi! Mówiłeś, że jesteście od nich lepsi, ale jesteście identyczni. – powiedziała z obrzydzeniem. Wstała i opanowała się, żeby nie zabić go, gdy koło niego przechodziła. Gdy szła obok następnej celi, coś kazało jej się zatrzymać. Ustała.
– Mama? – usłyszała cichy, przytłumiony głosik.
Odwróciła się gwałtownie w stronę szyby. Zobaczyła w celi małą dziewczynkę o niebieskich oczach i brązowych włosach. Dziecko miało policzki mokre od łez. Nikol poczuła, że serce wyrywa jej się z piersi. Chciała przykleić się do szkła i być jak najbliżej dziecka. Dziecka, które czuła, że bardzo dobrze zna.
– Mamusiu to ja. Proszę, wyciągnij mnie stąd. – Piękna pięciolatka przyłożyła dłoń do szyby. Nikol poczuła, że łzy znów jej płyną. W sercu odczuwała pustkę, ale wiedziała, że może ją załatać. Wystarczy, że podejdzie do szkła. Dziewczyna padła na kolana. Otępiałym wzrokiem wpatrywała się w maleństwo. Wyciągnęła rękę i przyłożyła ją w miejscu, gdzie była rączka dziecka.
– Mamusiu, proszę. Nie zostawiaj mnie tu samej. – Twarz dziewczynki wygięła się w smutku. Z jej oczu płynęły żałosne łzy, łzy tęsknoty. Nikol załkała.
– Nie zostawię cię. – szepnęła w stronę celi.
Czuła się tak bardzo pusta. Nie wiedziała co zrobić. W środku szalała, a na zewnątrz tylko skamieniała wpatrywała się w szybę i ich “złączone” dłonie. Nie zostawię cię córeczko.
– Nikol… wszystko w porządku? – Z otępienia wyrwał ją głos Szejna. Zamrugała kilkakrotnie. Stała, nie klęczała. Nie przytykała dłoni do szyby. Nie płakała żałośliwie. Po prostu patrzyła na celę.
Co.
To.
Było.
Nikol zdezorientowana kierował wzrok to na Szejna, to na puste pomieszczenie. Żadnego dziecka.
Uciekła.


*


– Hershey, jeśli ty o wszystkim wiedziałeś… – zaczęła, gdy wściekła wpadła do biblioteki. Chciałaby trzasnąć drzwiami, ale tam przecież same się zamykają. Łysol zaznaczył zaznaczył miejsce w książce gdzie skończył czytać i odłożył ją na biurko.
– Co się stało? – Zmarszczył brwi i oparł się o blat mebla z założonymi rękoma.
– Tyle czasu mnie robiliście w balona. Tyle czasu. Mówiliście, że te symulacje, to tylko wytwór mózgu, że to nie dzieje się na prawdę, a tymczasem co się dowiaduję? Że zostałam morderczynią dwójki dzieci i męża pewnej niewinnej kobiety! Ile rzeczy jeszcze jest kłamstwem, Hershey?! – krzyczała wymachując rękoma. Patrzyła na niego z wyrzutem. – Zawiodłam się na tobie. Ufałam ci, a ty zataiłeś przede mną taką rzecz. – Opuściła ręce z zrezygnowaniem.
Nie miała już sił z nimi walczyć. Nie miała sił, żeby zastanawiać się, które wypowiedziane słowo było kłamstwem i czy w ogóle któreś było prawdą. Czuła się zmęczona tym wszystkim. Chciała jak najszybciej odnaleźć matkę i ukryć się na jakiejś wyspie, gdzie jej nikt nie znajdzie, będzie mieć święty spokój, lecz na razie ma misję i musi doprowadzić ją do końca.
Hershey zastanawiał się przez chwilę w skupieniu. Potarł już przy długą brodę i nagle doznał olśnienia.
– Mówisz pewnie o tej kobiecie, która jest w celi? – powiedział spokojnie w przeciwieństwie do dziewczyny, która aż trzęsła się z nerwów. Dostał tylko skinienie głową i mordercze spojrzenie. Jak on może być taki spokojny?!
– My nie tworzymy obrazu symulacji sami. Są to czyjeś wspomnienia. – Zamyślił się na moment. – Nie wiem czemu Szejn cię tam zaprowadził. Oj, a ja już dobrze wiem. Chciał mnie wzmocnić, zobaczyć jak zareaguję. Parszywy dupek. Coś jej się przypomniało.
– Czekaj, czekaj… – Uniosła wskazujący palec do góry. – Skoro są to jej wspomnienia i nie zrobiłam tego ja, to dlaczego kobieta powiedziała, że to moja wina? Że to ja zabiłam jej dzieci? – Hershey wzruszył ramionami i ruszył w stronę półek z książkami.
– Nie mam pojęcia. Może po prostu od tych leków? – zawołał.
Nikol nie pasowała ta odpowiedź. Ona wiedziała, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Nie tutaj.  To musi mieć jakiś związek z nią. Ale Hershey mi tego nie powie. Poszła za nim.
– Skoro nic nie wiesz o tym, to może wiesz, o co chodziło z dziewczynką? – Mężczyzna odwrócił się zdziwiony. Zmarszczył brwi i przestał zajmować się swoją pracą, tylko skupił swoją uwagę na dziewczynie.
– Jaką dziewczynką?
Nikol wzięła się za opowiadanie mu o pięciolatce widzianej w celi. Mówiła o tym, jak czuła, że była jej bardzo bliska, znała  ją i to bardzo dobrze. Nie widziała jej pierwszy raz. Było to, to same dziecko, które chroniła przed Posłuszeństwem, kiedy to rzuciła się na nią i przyjęła jej karę na własne ciało. Śniła jej się kilka razy.


“Słyszę go, bardzo dobrze wiem, że on tam jest.
Nic nie robi, tylko stoi i przygląda mi się.
Nie wychodzi z cieni.
Po prostu stoi.
Cały czas obserwuje mnie i przygląda się z uśmiechem co robię.  
Mamo, mamo Dziecko ciągnie kobietę za spodnie  Boję się.
Czego się boisz? – pyta zdziwiona kobieta.
Jego. Dziewczynka zaczyna płakać przerażona. Matka zdziwiona nadal nie może dojść do tego, o co chodzi jej córce. Próbuje ją uspokoić, ale ona zaczyna coraz mocniej płakać. Serce zaczyna jej szybciej walić.
Kogo? powtarza cały czas. – Kogo się boisz? Dziecko wybucha histerycznym płaczem i krzyczy, a jego wzrok znajduje się za czymś za nią.
Mamo, proszę, nie odwracaj się. On stoi za tobą. Śmieje się. Mama przerażona obraca się, ale nikogo tam nie widzi. Zdezorientowana przygląda się swojemu dziecku.
On mówi, że cię zabije, mamusiu. – szepce dziewczynka przez łzy.”


Nikol przeszedł dreszcz, gdy opowiadała o tym Hershey’owi. Mężczyzna w skupieniu przypatrywał się jej. Obserwował jej strach i to, że się czegoś obawiała. Gdy skończyła, wiedział, że nie powiedziała wszystkiego. Nastała cisza. Dziewczyna w zdenerwowaniu ściskała sobie palce, czekając na odpowiedź. On wypuścił tylko powietrze i przetarł swoją łysinę.
– Powiedz coś. – ponagliła go.
Nie mogła wysłuchać tej ciszy i braku informacji. Myślała, że powie jej coś sensownego, a on tylko patrzył się na nią jak na głupią.
– Wiem. Wiem, że chyba mam problemy z głową. Mam je już od jakiegoś czasu. – Sfrustrowana przetarła twarz dłońmi.
– Nie, wcale nie masz problemów z głową tylko... – Zrobił wielkie oczy. – Tylko trudno mi w to uwierzyć, że to jednak prawda. Mieliśmy pewne podejrzenia, że widzisz obrazy, które staną się za kilka dni bądź minut. Pamiętasz może, jak przewidziałaś śmierć, przed atakiem rebelii? – Teraz to Nikol patrzyła na niego jak na dziwaka, ale przytaknęła głową.


“Kiedy potworna migrena jej przeszła wstała, a świat zawirował. Szejn rzucił jej następną metalową kulkę. Dziewczyna wyciągnęła rękę, żeby ją złapać, ale nagle cała zesztywniała. Zdziwiony przypatrywał się jej. Stała tak przez chwilę z wyciągniętą ręką i nie obecnym wzrokiem, po czym dłoń opadła jej bezwiednie, ale ona nadal stała jak posąg.
Nikol czuła, jak setki par oczu patrzą się na nią. Słyszała setki oddechów i stukotów stup. Czuła obecność kilkuset osób. Nagle przed oczami staną jej obraz pełen trupów w strojach Członków Pokoju lub normalnych ciuchach, ziemia oblana krwią obsypana częściami ciała.
– Nikol! – Przed oczami zauważyła twarz wydzierającego się Szejna. Jej klatka piersiowa unosiła się coraz szybciej. W pamięci cały czas miała przerażający obraz.
– Co się stało? Co widziałaś? – zapytał spokojnie mężczyzna, po mimo, że wewnątrz był zdezorientowany i zmartwiony.
– Śmierć. – szepnęła.”


– No więc, podejrzewam, że teraz było tak samo. Nikol, czy ty wiesz co zrobiłaś? Widziałaś własnego potomka! Widziałaś własną córkę! – Hershey złapał się za głowę zaaferowany tym wszystkim. Uśmiechał się podekscytowany jak i trochę przestraszony. – Nie wiadomo, co z tego wyniknie, ale wiedz Nikol, że Wielka Piątka nie myliła się co do ciebie. Jesteś po prostu niesamowita. Dokonujesz takich rzeczy, że… – Wpadł na pomysł. – Muszę to opisać! Muszę poprowadzić na ten temat badania! – I tak sobie po prosu wyszedł szybkim krokiem. Nikol podejrzewała, że ruszył do laboratorium. Znów jestem sama. Usiadła na fotelu przed jego biurkiem i oparła na nim łokcie, a następnie schowała twarz w dłonie.
– Nikol, co z ciebie za mutant. Chyba jednak nie jesteś zwykłym człowiekiem. – powiedziała sama do siebie. Jęknęła i oparła czoło na meblu. Co ona chciała mi przekazać? Co pokazuje mi mój mózg za pomocą snów?


“Ona nadal na mnie patrzy, a mojej mamusi już nie ma, lecz Ona nadal jest. On odszedł, Ona została.
Powiedziała, że chce mnie zabić, ale ja nie chcę! Ja chcę do mamy!
Śpiewa mi, śpiewa kolędę. Nie podoba mi się. Bardzo brzydko ją śpiewasz! Mamusiu miałaś mnie nigdy nie zostawić… Mamusiu.
Zamykam oczy i zatykam uszy, ale ona nadal śpiewa.
Słyszę ją w swojej głowie.
Łapie mnie delikatnie za nadgarstki, ja się jej wyrywam, ale ona nie chce puścić. Tato, tato boję się. Pomóż mi.
Oplata wokół nich palce, którymi przecina moją skórę. Ała, to boli! Mamo, ja chce do mamy!
Mam zamknięte oczy, a ona nadal mi śpiewa. Nie chcę! Zostaw mnie!
Duszę się.
Z moich nadgarstek leje się krew, a ona nadal je trzyma i ściska je coraz mocniej.
Kaszlę krwią, upadam.
Duszę się!
Nagle puszcza mnie.
Łapię gwałtownie oddech, a ona odchodzi, ale wiem, że wróci.”


Nikol ścisnęła włosy i szarpała nimi. Dreszcze przerażenia przechodziły ją na samą myśl o tym śnie. Czuła ból, który przeżywała dziewczynka. Który czuła jej córka. Miała dość. Nie chciała już tych wspomnień. Nie chciała już cierpieć, ale mózg jej nie oszczędzał. Przywoływał straszne obrazy snów. Dlaczego ich nie zapomniałam! Sny przecież szybko znikają z pamięci! Dlaczego są takie straszne! Wstała i wybiegła z biblioteki. Wyszła na świeże powietrze, ale obrazy nadal napływały do jej głowy. Tak bardzo pragnęła złapać dziecko w ramiona i powiedzieć, że jest z nim, że nigdzie go nie zostawiła, ale jednocześnie chciałaby, o tym zapomnieć, nie wiedzieć.  Kto w takim razie będzie ojcem?


Dziewczyna zamknęła się w swoim Arnemi. Miała dość tego dnia.
Będę miała córkę. Będę mieć dziecko, które przeżyje cierpienia i katusze. Jestem przyczyną, dla którego matka przeżywa to samo. Hershey mówi, że nie, ale ja mu nie ufam. Byłam tam. Widziałam. Widziałam, jak ona cierpi. Widziałam jak mnie nienawidzi, to nie może być wina leków. Musi być powód. Dlaczego do jasnej cholery ja?!
Brunetka przestała chodzić po pokoju. Usiadła się w rogu i schowała twarz w kolana, obejmując ramionami nogi.
Dlaczego wszystko dobre co mnie spotyka musi być powodem cierpień? Rush, obiecuję, że znajdę matkę i dowiem się prawdy. Uwolnię ją i będę mieć was oboje, a nie żadnego. Obiecuję. Zaczęła się histerycznie śmiać. Tak, ale najpierw musisz znaleźć ją. Masz te cholerne wskazówki? Nie! Więc o czym ty mówisz. Jak na razie, to jesteś brutalnym mordercą, który rujnuje życie wszystkim dookoła. Twój ojciec oszalał na punkcie twojej ochrony. Twoja córka będzie cierpieć przez to, że się urodzi. Przez ciebie porwali twoją matkę. Nika także została uprowadzona. Jacoba sama zabiłaś, a Rush… Rush’owi uprzykrzam życie tym, że jestem. Nienawidzi cię. Ma kogoś. Nie może być twój, ani nawet tego nie chce. Ciekawe co z To-czi. Najlepszy pies na świecie prawdopodobnie został zabity lub błąka się teraz po polach w poszukiwaniu jedzenia. Nawet spowodowałaś, że życie psa jest bez sensu. Nikol, jak mogłaś.
Nagle poczuła czyjąś dłoń na swoich nogach. Podniosła gwałtownie głowę i otworzyła szeroko oczy, gdy ujrzała przed sobą Rush’a.
– Nikol, Nikol, co się stało? Wszystko w porządku? Coś cię boli? – mówił szybko. Widziała strach, obawę w jego oczach. Dziewczyna zamiast odpowiedzieć wybuchła jeszcze większym płaczem.
– Przepraszam, że niszczę ci ż–życie. P–przepraszam, że mnie n–nienawidzisz. Ja was w–wszystkich p–przepraszam. Nie chciała wam tego robić. N–naaprawdę. Samo tak wy–wyszło. – wyłkała.
Chłopak nie wiedział, o czym ona mówi. Złapał jej twarz w dłonie i patrzył na nią ze zmarszczonymi brwiami, próbując ją zrozumieć. Ciało dziewczyny działało na niego automatycznie. Wtulała policzki w jego zimne ręce, a on pomimo sytuacji lekko się uśmiechał, pomimo, że serce mu krwawiło, gdy widział jej ból. Kciukami ścierał jej łzy.
– Księżniczko, o czym ty mówisz? – zapytał, gdy zaczynała się powoli uspokajać.
Ściągnęła z twarzy jego dłonie i otarła policzki, lecz nie podniosła się z podłogi. Chciał ją dotknąć, ale ona się odsuwała. Opuścił rękę zrezygnowany i zraniony. Zdawał sobie sprawę, że zadał jej ból i chciał się tego trzymać. Chciał, żeby go nienawidziła, bo byłoby mu łatwiej się od niej odsunąć, bo nie mógł być obok, tak, jak on chce. Wstała i ominęła go. Rush przeczesał włosy ręką i odchrząknął.
– Po co tu przyszedłeś? – powiedziała oschle, pomimo że nie chciała, żeby to tak zabrzmiało. Nadal cierpiała po tamtych słowach, ale nie chciała go odsuwać, pomimo że i tak już był daleko.
– Ja… – Zmieszany potarł kark. – Jako, że jesteś moją siostrą – powiedział to z niesmakiem – chciałem ci powiedzieć, że jadę do walki i mogę nie wrócić. Wróg zaatakował południowe strefy Narodu i sieje spustoszenie. Jeśli go nie odeprzemy, zniszczy wszystko, co nam zostało. Jest ich zbyt wielu, więc chciałem się pożegnać w razie czego. – Zagryzł usta i czekał na jej odpowiedź.
Ona stała wyprostowana i nienaturalnie mrugała oczami. Jej wzrok był nieobecny. Była z nim, ale tylko ciałem. Nie płakała. Jej klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół, w górę i w dół. Serce biło
bum…..
bum…… bum…...
bum…. bum…. bum… bum…
bum. bum. bum, bum, bumbumbumbumbum
– Nikol, wszystko w porządku? – zaniepokoił się, gdy widział jej bladą cerę i słyszał ciche, zbyt szybkie bicie serca.
– Pytasz, czy wszystko w porządku? – szepnęła oniemiała. – Ty naprawdę pytasz czy WSZYSTKO W PORZĄDKU?! – krzyknęła. – Nie! Nie jest w porządku! Kompletnie nie jest w porządku! Moje życie się waliło, ale gdy mury spadały, ja je podnosiłam i budowałam od nowa. Budowałam je dla ciebie, bo tylko ty mi zostałeś. Ty mi mówisz, że prawdopodobnie nie będę miała już po co ich odbudowywać, nie będzie dla kogo. I ty pytasz czy WSZYSTKO W PORZĄDKU?! – wrzeszczała.
W oczach miała szał, na twarzy ból. Widział, jak sypie się pod jego nogami. Nie chciał. Chciał ją poskładać, żeby była uśmiechnięta i szczęśliwa tak, jak wtedy, gdy pokazał jej ocean. Przez to, cierpiał razem z nią. Przymknął powieki i zagryzł usta. W środku czuł pustkę, tak jak ona. Byli jedną czarną dziurą. On nie mógł znieść myśli, że mogłaby nie odbudowywać swojego muru, gdyby jego zabrakło. Chciał, żeby żyła dalej. Szczęśliwa.
– Dlaczego nie? Dlaczego nie chcesz walczyć i być silna, gdy mnie nie będzie? – zaczął cicho. –  Musisz. Nie możesz! Nie pozwalam ci! Masz walczyć, o to, by się uwolnić i być szczęśliwa! – krzyczał, wymachując rękoma.
– Ale ja nie chcę! – wrzasnęła, głośniej niż on.
– Dlaczego?!
– Bo cię kocham idioto! – Po jej policzkach płynęły łzy. On stał i patrzył na nią z otartymi ustami, cały czas mrugając.
– Co powiedziałaś? – szepnął.
Wplutł dłonie we włosy i próbował sobie wszystko poukładać. Jego wzrok był rozbiegany. Nie wierzę. Nie wierzę w to. Mnie nikt nie może kochać. Nawet sam siebie nienawidzę. – myślał
– Słyszałeś. Nie powtórzę tego, bo już i tak mnie zniszczyłeś. Gdy powiem to jeszcze raz, rozpadnę się i już nigdy nie będę umiała pozbierać. – powiedziała zapłakana.
Rush zrobił krok w jej stronę. Przyciągnął ją do siebie i przytulił mocno, żeby się nie rozleciała.
– Nie chcę, żebyś się rozpadła. Chcę być podporą, która będzie trzymać cię i spowoduje, że już nigdy nie będziesz musiała siebie zbierać. Nie chcę cię ranić. – szeptał w jej włosy, gładząc ją po nich.
– Ale robisz to. Cały czas mnie ranisz. To twoja wina. – powiedziała w jego ramie z zamkniętymi oczami. Podniosła ręce i objęła go tak, żeby już nigdy nie mógł jej uciec i oddalić się tak,  że znów nie będzie mogła go złapać.
– Wiem, dlatego się za to nienawidzę. – Zamknął oczy i całował ją po głowie. Stali tak kilka minut w ciszy. Żadne nie chciało przerwać tej chwili, chcieli by trwała wiecznie.
– Kocham cię. – szepnął. – Nawet nie wiesz jak cholernie mocno. – Przytulił ją jeszcze bardziej. – Ale muszę jechać. Chciałbym zostać, ale jeśli nie pojadę i tak zginiemy nie długo. Oni są coraz mocniejsi. Jeśli nie będziemy walczyć, to nas zniszczą, a ja nie chcę, żeby chociaż cię tknęli. – Nikol zaczęła się wyrywać z jego uścisku. No i czar prysł. Pięknie Rush! Musiałeś.
– Jeśli ty pojedziesz, ja pojadę za tobą. – powiedziała stanowczo, a w oczach miała gniew, lecz to nic w porównaniu z tym, co malowało się w spojrzeniu chłopaka.
– Nawet o tym nie myśl. Nie zgodzę się na to! Nie pozwolę! Nie dam cię zabić! Nie zgadzam się! – krzyczał. To tyle, jeśli chodzi o miły ton.
– A myślisz, że ja pozwolę ciebie? – zadrwiła. – Zobaczysz, że będę z tobą walczyć na tej wojnie. Nie będę tu bezczynnie czekać, aż cię zabiją. Pomogę ci, czy tego chcesz czy nie. Nie zatrzymasz mnie. W jej oczach była stanowczość i zdecydowanie, a w jego furia i gniew. Zabijali się nim nawzajem, ale oboje byli uparci i wiedzieli, że żadne nie ustąpi.
– Jeśli miałbym cię związać i zamknąć tu, to wiedz, że to zrobię. – powiedział groźnie.
To szukaj już lin, tylko że mnie wtedy już tu nie będzie. Do zobaczenia na polu walki. – Rush zaczął krzyczeć i miotać się. Złapał ją za ramiona i potrząsnął, starał się nie zrobić jej krzywdy, ale i tak poczuła ich siłę.
– Nie pozwolę na to. – wycedził przed jej twarzą. – Zbyt cię kocham, żeby wypuścić cię szalę śmierci.
– Ja tak samo, więc nie mamy innego wyjścia. A teraz mnie puść, bo muszę odbyć pewną rozmowę. – Wyrwała mu się i wyszła z Arnemi zostawiając go wściekłego. Wiedział, że jej nie zatrzyma i dlatego był przerażony. Jeśli David nie jest na tyle głupi, to jej nie puści, ale wątpił  w to. Ona po to właśnie tu jest. Krzyknął i uderzył z całej siły pięścią w ścianę.


Szła półbiegiem w stronę Markaz. Dzięki późnej porze wiało chłodem, ale emocje w niej buzowały i nie odczuwała tego. Co jakiś czas odwracała się sprawdzając, czy nie idzie za nią.
“Wskazówka numer jeden. Masz jechać z nimi na wojnę.” – usłyszała w głowie znany jej głos. Nawet nie musisz mnie namawiać. Jeszcze pewniej wkroczyła do budynku.


Szejna znalazła w pomieszczeniu z bronią. Właśnie wyjmował poszczególne uzbrojenia i wykładał je na blat, stojący na środku zbrojowni. Zdziwił się, gdy ją tam zobaczył. Odłożył karabin i oparł się o mebel, skupiając na niej uwagę.
W czym ci mogę pomóc, Nikol? – zapytał zainteresowany. Dziewczyna uniosła wyżej brodę, a na twarzy miała swoją zimną, stalową maskę.
– Chcę jechać na wojnę. – powiedziała pewnie i stanowczo. Tak, jak się spodziewała na jego usta wpłynął uśmiech. Myślała, że może będzie mieć coś przeciwko, ale on tylko zgodnie przytaknął głową.
– Wiesz, że aby jechać na wojnę, musisz zabijać. – Spojrzał na nią kontem oka ciut niepewny tego, czy będzie dalej stała przy swoim.
– Wiem. – odpowiedziała tak samo jak poprzednio. Uśmiech łysola pogłębił się. Klasnął w dłonie i je potarł. Przyglądał się przez chwilę temu, co leżało na blacie. Przejechał palcem po kilku broniach i wybrał jeden z ciężkich karabinów. Rzucił go jej, a ona zdziwiona  zręcznie złapała.
– Trzymaj i chodź ze mną. – Minął ją i wyszedł z zbrojowni. Nikol zmarszczyła brwi i czekała, aż powie coś więcej, lecz szła za nim w ciszy, bo nic nie dodał.
– Gdzie mnie prowadzisz? – zapytała w końcu. Odwrócił się i zobaczył jej przestraszoną twarz.
– Musimy sprawdzić, czy umiesz zabić z zimną krwią.
Wszedł nagle w jakieś wejście i znaleźli się korytarzu prowadzącym do cel. Ręce zaczynały jej drżeć. Domyślała się, co będzie musiała zrobić. Wiedziała, że jeśli chce jechać na pole bitwy, tam stawi czoło większej liczbie kasyczi i będzie więcej ofiar z jej ręki. Musiała się do tego przyzwyczaić. Jeśli chcesz ocalić swoją rodzinę, musisz to zrobić. Dla Rusha. Dla mamy. Dla Niki.
Szejn zapraszającym gestem wprowadził ją do celi, gdzie był zarośnięty mężczyzna, z którym rano rozmawiała. Facet nie wydawał się nimi zainteresowany, po prostu jak wcześniej siedział sobie na środku i patrzył w podłogę. Nikol spięła się cała. Wyłącz myślenie. Wyłącz myślenie! To musi być szybka akcja. Nie zastanawiaj się nad tym! Podniosła broń i przymierzyła. Wypuściła powietrze z płuc i palcem, który nawet się nie zatrząsł nacisnęła spust. To był cichy dźwięk. Żadnego ogłuszającego wybuchu. Po prostu świst i mężczyzna przewrócił się na bok, a jego twarz wyglądała jakby spał. Wyłącz myślenie. NIE MYŚL! WYŁĄCZ JE! Pomyśl, że dzięki temu ci, których kochasz będą bezpieczni i szczęśliwi.
Nie przyglądała się swojemu dziełu. Chciała to jak najszybciej skończyć. Zdziwiło ją to, że nie odczuwała obrzydzenia do samej siebie, strachu, ani bólu, że odebrała komuś życie. Nic nie czuła. Tylko pustkę, która pochłaniała ją od środka.
Szejn nie musiał jej zapraszać do następnej celi. Sama weszła pewnym krokiem i wymierzyła w kobietę, która patrzyła na nią tymi swoimi zrozpaczonymi oczami. Była w nich wdzięczność, ale gdy nasikała spust ruchy jej warg dały słowa “nienawidzę cię”. Kobieta padła i już nic nie powiedziała.
Nikol opuściła broń. Przyglądała się swojemu dziełu. Jej klatka piersiowa unosiła się równomiernie do przodu i do tyłu. Tylko dłonie miała mocno zaciśnięte na stali. Znów nie czuła bólu, strachu, rozpaczy. Czuła szczęście, że jest coraz bliżej matki i wolności.
Stałam się tym, czym tak bardzo chcieli mnie stworzyć.
Dbam o siebie. Jestem bezduszna i bezwzględna. Nie przejmuję się czyjąś śmiercią.

Stałam się maszyną do zabijania.




NOTKA:

Przeprosiny czas zacząć! ( Matko, nigdy tyle nie przepraszałam odkąd założyłam bloga xd)
1. Przeprosiny, za to, że rozdziały pojawiają się co 2 tyg, ale nie chce mi się, albo nie mam weny.
2. Przeprosiny dla bloggerów, bo chyba już ze 3 tyg nie wchodziłam na wasze blogi. Przyznam się z ręką na sercu: nie chce mi się. Odzwyczaiłam się od czytania i do tego czytania mnie nie ciągnie. Wzięłam się za książkę, może ona pomoże mojemu problemowi.
3. Przeprosiny za jakość i długość (jeśli komuś nie odpowiada). Rozdział pisałam pierwszy raz tak długo. Siedziałam nad nim calusieński dzień i wyszło mi z niego 13 stron. Chyba najdłuższy O.O Z połowy nie jestem zadowolona, ale poprawiałam go w czasie pisania i po, lecz nadal nie ma efektu, który chciałam uzyskać. Wiem, że sceny z Rushem i Nikol są bez emocji i wyszły tragicznie, ale no tu mam swoje wytłumaczenie, że jak się czegoś nie przeżyło, to się nie ma pojęcia jak napisać (chyba...). Tak więc zostawiam go wam.

Informacja, którą myślałam, że już nigdy nie napiszę: Powolutku zbliżamy się do końca! (ale dziwne uczucie coś takiego napisać o.o)


Buziaki i czekam na wasze opinie. Jeszcze raz sorki za wszystko!