– Nikol, skarbie, weź tabletki teraz, to pójdziemy na spacer.
– zawołała Maylena zabierając z wejścia obrożę dla psa.
Kiedy
odezwała się do niej cisza, zamknęła oczy i przejechała językiem po wargach.
Przez ramię, bez problemu, ze względu, że na parterze nie było ścian
oddzielających pokoje, zerknęła na salon, gdzie na kanapie leżała jej niemowa.
Ze smyczą w ręku stanęła przed telewizorem ze zwieszonymi rękoma. Córka tylko
wychyliła się by lepiej widzieć, ignorując ją. Maylena wzięła wdech, czując jak
palce zaczynają jej drżeć. Jednym ruchem wyłączyła urządzenie i znów stanęła
przed nią.
– Co jest z
tobą nie tak?! – wrzasnęła na nią Nikol, rozkładając ręce.
– Co jest z
tobą nie tak, że zachowujesz się jak księżniczka ze złotym diademem? Tu
poddani, detronizujemy cię. – Zamachała jej ręką przed oczyma. Nikol
przewróciła nimi i skrzyżowała ramiona na piersi.
– Jestem
monarchą despotycznym, więc nie możesz. Korona jest moja. – Wykonała ruch,
jakby z powrotem zakładała ją na głowę.
– Więc czy
szanowna księżna mogłaby nagromadzić trochę sympatii, bo samym morzem irytacji
i ciszy nie ma czym władać.
Nikol
ponownie przewróciła oczami. Miała dość tych ciągłych konfliktów. Złączyła
palce i skupiła na nich uwagę.
– Skończmy
tą bezsensowną dyskusję, proszę. – Przetarła twarz dłońmi, a następnie włożyła
palce we włosy. – Przepraszam, że jestem twoim utrapieniem. – Wstała i
bezceremonialnie ruszyła w stronę schodów na piętro. Maylena westchnęła
zmęczona i zawołała do niej:
– Nie
jesteś moim utrapieniem. Rozumiem, że jest ci czasami ciężko po tym wszystkim.
Nikol
przystanęła na pierwszym schodku z ręką na balustradzie. Wzrok miała najpierw
utkwiony w stopach, potem jednak zdecydowała się zerknąć na matkę, która
znalazła się przy niej. Niska kobieta o wymęczonej twarzy położyła swoją ciepłą
rękę na jej plecach. Dziewczyna odwróciła się się do niej. Maylena wyciągnęła
ramiona i przyciągnęła ją do siebie, pomimo że brunetka musiała się nieźle
schylić, żeby wtulić twarz do ciała znajdującego się pół metra niżej.
– Ja
wszystko rozumiem kochanie, ale czy mogłabyś czasem wziąć pod uwagę to, że ja
też tu jestem? Też biorę udział w tych wydarzeniach.
Nikol
mruknęła potwierdzająco, wdychając zapach perfum matki. Minęła chwila. Potem
dwie gdy tak stały, lecz niedługo później Maylena odciągnęła ją od siebie na
wyciągnięcie ramion i uśmiechnęła się do niej.
– Bierz te
leki i idziemy z To-czi na spacer. – Przejechała jej ręką po włosach, gdy Nikol
skrzywiła się. Uśmiechnęła się krzywo i podrapała w tył głowy. Wiedziała, że
znów będzie krzyk.
– Bo… jeśli
chodzi o te leki… – Unikała jej wzroku. Maylena spoważniała. Wzięła w palce jej
podbródek i nakierowała tak, żeby patrzyła jej w oczy.
– Nikol… –
mruknęła groźnie. Dziewczyna spuściła ręce z wydechem.
– Mamo, one
nie są mi potrzebne. Czuje się naprawdę świetnie. Od pół roku ich nie biorę, a
wszystko jest w porządku.
Maylena
doznała szoku. Mięśnie jej się spięły, a wzrok miała pusty. Nagle jej myśli
pobłądziły gdzieś w ciemny zakątek mózgu, pozostawiając Nikol samą. Jej twarz
zbladła, a usta drżały.
– Pół roku…
– szepnęła, ale nie miała w zamiarach tego wypowiedzieć.
– Mamo… –
Brunetka złapała pewniej kobietę, gdyż wyglądała jakby zrobiło jej się słabo. –
Mamo wszystko w porządku? – Posadziła ją na schodach, a Maylena wplotła palce
we włosy, myśląc gorączkowo.
Pół roku… –
pomyślała.
Nikol
przykucnęła przy niej. Zaczęła się martwić. Spodziewała się raczej wrzasku niż
przeraźliwej ciszy.
Ta była
jeszcze gorsza.
– Ja
naprawdę czuję się świetnie. – powtarzała raz za razem, pocierając ją po
plecach. Nagle kobieta wstała, nie zwracając uwagi na zmartwioną córkę.
Gwałtownym ruchem oddała jej smycz, uderzając ją w pierś. Wzięła torebkę i
trzasnęła drzwiami, zostawiając zdezorientowaną i winną dziewczynę na schodach.
– Mamo… –
powiedziała cicho w stronę drzwi.
*
– A teraz
przedstawimy najnowszą pogodę…
Nikol
przewalała się na kanapie, nudząc się niemiłosiernie. Maylena nadal nie wracała
do domu, a miała poczucie, że powinna na nią zaczekać i sprawdzić, czy wszystko
z nią w porządku. Zerknęła na kartkę z ocenami, którą jej dziś przyniosła.
Wszystkie stopnie były nienaganne z racji, że miała najwyższą średnią w szkole.
Może to załagodzi sytuację.
W końcu
usłyszała jakiś hałas. Zerwała się z kanapy i podeszła do drzwi wejściowych,
ale nikogo przy nich nie było. Zmarszczyła brwi.
– Mamo! –
zawołała, ale odezwało jej się tylko echo. – Mamo!
Coś pękło.
Cisza. Nikol wyjrzała na schody, ale nikogo nadal nie było. Ruszyła na górę, cicho stąpając po
schodach wyłożonych płytkami. Rozejrzała się za kawałkami szkła, ale na korytarzu
niczego nie zauważyła.
–
Mamo… – powiedziała ciszej, wyglądając przez drzwi do jej gabinetu, ale zastała
tylko czyste wnętrze. Bez jakiejkolwiek obecności. Wzruszyła ramionami i
starannie zamknęła drzwi. Podeszła do schodów, idąc na dół, gdy za plecami
usłyszała trzaśnięcie drzwi gabinetu. Odwróciła się gwałtownie.
Cisza.
Pustka. I żadnej duszy.
– Mamo? – znów zawołała, ale słyszała tylko pisk w
uszach, spowodowany ciszą.
Dobra…
Wtedy
zaczęła się już bać. Momentalnie zbiegła na parter. Wyciągnęła telefon i wybrała numer Jacoba, a gdy
usłyszała jego głos, całe napięcie uciekło z jej barków.
–
Hej, brzydalu, co robisz? – Uśmiechnęła się, bo wiedziała, że on też się
uśmiecha po drugiej stronie.
–
Oglądam problemy podobno normalnych ludzi w telewizji. Czuję jak spada moje IQ.
A ty?
Zagryzła
język.
–
Aktualnie się nudzę – odpowiedziała spokojnie, opanowując emocje. Mówiła sobie,
że wszystko jest w porządku. Bo tak było. Wszystko było w porządku oprócz czarnego
Ninja z ostrzami na plecach, stojącego przed nią. Cholernego, PRAWDZIWEGO
Ninja. Wojownik zmrużył groźnie oczy. Zamrugała kilkakrotnie, a on nadal tam
stał.
–
Oddzwonię… – powiedziała, a raczej wyszeptała, gdyż głos jej zbyt drżał. Ręka
opadła jej wzdłuż ciała, a urządzenie upadło na ziemię.
–
Co tu do…
Nie
zdążyła dokończyć, gdyż najprawdziwszy Ninja wykonał przewrót w przód, chcąc
złapać ją za głowę. Z krzykiem gwałtownie rzuciła się w stronę kuchni,
zrzucając z blatu wszystko co na nim było w poszukiwaniu jakiejś broni. Ninja
złapał ją za nogi i pociągnął jednym ruchem. Grzmotnęła twarzą o panele, na
którym leżały porozbijane szklanki. Usłyszała tylko chrzęst, a przed oczami
zrobiło jej się ciemno. Dziwny zapach wpłynął do jej dróg oddechowych, które
momentalnie zalała krew. Ninja unieruchomił ją, przygniatając stopą.
Rozpaczliwie szukała czegokolwiek co mogłoby ją uratować, co mogłaby dosięgnąć. Na wyciągnięcie ręki miała
tylko nadpękniętą szklankę. Czmychnęła ją
i gdy oprawca sięgnął po ostrze zza pleców, ona z całej siły chwyciła
szkło i jednym mocnym ruchem rozbiła je na jego głowie. Znaczy zrobiłaby, gdyby
on się nie uchylił, albo gdyby nadal na niej był. No właśnie, ale go nie było.
Szklanka
z głuchym łoskotem przeleciała przez powietrze i rozprysła się na najbliższej
ścianie.
Poczuła
jak robi jej się niedobrze, a ból masakruje jej czaszkę. Zemdlała.
*
– Nikol. Nikol obudź się.
Otworzyła oczy. Zamknęła. Znów otworzyła. Cały czas
słyszała nad sobą roztrzęsiony głos, który powtarzał raz za razem by się
obudziła. Z czasem, gdy odzyskiwała świadomość, czuła pulsowanie nosa. Ból
pogłębiał się, ponownie wywołując mdłości.
Zauważyła
przed sobą białą twarz Jacoba, której czoło świeciło się od potu. Oczy miał
wytrzeszczone i utkwione w jej rozlanej krwi. Nadal w szoku rozglądał się
dookoła, rejestrując odłamki szkła na podłodze i wszechobecny bałagan, jaki
narobiła. Złapał ją za nadgarstek, ze ściągniętą twarzą przypatrując się krwi,
która spływała jej z dłoni. Nic nie rozumiejąc, kierował wzrok z jej
zakrwawionego nosa, na okaleczoną rękę, oczekując odpowiedzi. Ona nic nie powiedziała, tylko
łkała, trzymając się okolice szczypiącą dłoni, cały czas czując ból na
policzku, brodzie i nosie. Jej wzrok błądził po mieszkaniu w poszukiwaniu włamywacza.
Ninja jednak zniknął bez śladu. Gdzie?
Chłopak
podniósł ją bez problemu i posadził na kanapie. Bez słowa poszedł do kuchni i
wziął ręczniczki oraz lód, by potem przyłożyć je do jej krwawiącego nosa.
–
Trzymaj – nakazał, a następnie pochylił ją do przodu, sam wyszedł w
poszukiwaniu apteczki.
Nikol
coraz bardziej się uspokajała, a jej mózg znów mógł normalnie przesyłać
komunikaty i myśli.
Ninja. Ninja w moim domu. Ninja, który
chciał mnie zabić. Będę brać tabletki, naprawdę będę brać.
Gdy
chłopak wrócił z czerwonym pudełkiem, wziął jej skaleczoną rękę i sięgnął po
wodę utlenioną. Jej źrenice rozszerzyły się.
–
Chyba sobie kpisz – powiedziała, wystraszona nie Ninją, ale płynem.
–
Tylko czasami. – Zdawał się na nią nie reagować. Dziewczyna zaczęła wyrywać
dłoń, ale on ją mocno trzymał. Gdy naruszyła przez to ranę, krzyknęła z bólu.
Wtedy Jacob puścił.
–
Nikol, to trzeba oczyścić z krwi i zanieczyszczeń, inaczej nie zobaczę, czy
jest tam szkło. – Jego spokojny ton nie zadziałał na nią.
–
Wolę się dać pokroić, niż oddać swoją rękę temu płynowi tortur. Już i tak
dostatecznie boli. – zawołała, kuląc się w rogu kanapy. Pokręcił głową, a
jednocześnie zachichotał, rozbawiony jej zachowaniem. Spiorunowała go wzrokiem
i odciągnęła ręcznik od nosa by sprawdzić, czy nadal krwawi.
– Dobra, teraz dasz mi grzecznie dłoń i
opowiesz, co się stało. – Wyciągnął swoją. Ku jego zdziwieniu, Nikol
przewróciła tylko oczami i wykonała polecenie.
–
Nie rozumiem, co się miało wydarzyć. – Wzruszyła ramionami. – Upadłam i
ściągnęłam przy tym naczynia, to tyle.
Jacob
nie zareagował, ale wiedział, że kłamie. Słyszał jej przerażenie w słuchawce, a
potem krzyki. To nie były zwykłe dźwięki upadku. Kontynuował jednak swoją
pracę, w czasie której dziewczyna cały czas syczała.
–
Nikol… – powiedział poważnie, na co ona zagryzła policzek.
Nie powiem mu przecież,
że zaatakował mnie Ninja!
– Och, nic się nie stało, czego panikujesz. Nie
umarłam przez głupią szklankę.
Przez głupiego Ninja.
Jej
ton zaczął się robić opryskliwy.
–
Gadaj i skończ się użalać.
Zagryzł
język w skupieniu, gdy polewał wodą utlenioną miejsca, gdzie wystawały
szkiełka. Wyrwała się, jęcząc wniebogłosy.
–
Skończ przeżywać.
Wiedział,
że to ją bolało, ale był pewien, że nie aż tak. Normalnie nie miałby nic do
czego, bo Nikol zawsze była przewrażliwiona, ale denerwowało go to, że nie
chciała mu powiedzieć co się stało. Zupełnie jakby mu nie ufała. Przewróciła
oczami i westchnęła. Miała dość przesłuchania. Jacob zmierzył ją wzrokiem.
– Potknęłam się, zaryłam o szafkę i stłukłam
szklankę. Pasuje? Przestań zachowywać się jak moja matka, która cały czas chce
wiedzieć co robię, z kim i jak. Już nawet nie mogę się potknąć, bo zaraz z tego
wielka afera! – Z emocji aż zamachnęła się ręką, w której miała ręcznik.
Wkurzona coraz bardziej podnosiła głos. Chciała dalej ciągnąć swój wywód, ale
nagle dostała tak potwornego bólu głowy, że świat zawirował jej przed oczami.
Zakołysała się niestabilnie.Jacob złapał ją zaniepokojony za ramię.
–
Nikol, wszystko w porządku?
Nie
odpowiedziała, tylko wciągnęła powietrze, zaciskając powieki. Przytrzymała się
go drżącymi dłońmi,
żeby nie upaść.
–
Tak. Przydaj się na coś i daj mi ze dwie paczki prochów z szafki. Moja głowa
zaraz eksploduje. – Zaczęła jęczeć i odchyliła się, opierając o zagłówek.
–
Uderzyłaś czaszką. – Jacob zmarszczył zaniepokojony brwi. Oblizał zeschłe usta.
Dotknął jej czoła: było rozpalone. Zerwał się na nogi. Prawie biegiem dopadł
szuflady kuchennej i wyciągnął z niej aspirynę. Dziewczyna z wdzięcznością
przyjęła lekarstwo i popiła wodą, też podaną przez chłopaka.
–
Nie wiem, nie pamiętam.
Daj.
Już. Mi. Święty. Spokój.
–
Zaraz wrócę. – Zaczął się podnosić, ale ona szybko złapała go za rękę, mierząc
morderczym spojrzeniem ostatkiem sił.
–
Ani mi się waż do niej dzwonić. Jesteś moim kumplem, a kumple nie kablują na
siebie do swoich matek. – wysyczała przez zęby. Jacob zagryzł wargę wytrzymując
jej spojrzenie, zastanawiając się chwilę. W końcu wyrwał się delikatnie i
wyciągnął komórkę, a następnie wybrał numer Mayleny. Dziewczyna wznowiła
zawodzenie ze zdwojoną siłą, zarówno z powodu bólu, jak i zdenerwowania.
–
AGH! Jesteś najgorszym przyjacielem jakiego miałam! Jak możesz zdrajco! –
Poczuła ukłucie w klatce piersiowej. Spodziewała się tego, ale miała nadzieję,
że jednak bardziej trzyma z nią niż z jej matką. Miała dość ich ciągłego
niańczenia. Tak bardzo poczuła się zdradzona.
–
Muszę, Nikol. A jeśli to wstrząśnienie mózgu?
Chciał
dotknąć jej dłoni, ale ona zaraz ją zabrała. Była na niego zła i nie zamierzała
tego ukrywać. Nie. Była wściekła. Niestety, nie miała na to zbyt wiele czasu.
Fala bólu powróciła, na co Nikol ponownie wciągnęła powietrze przez zaciśnięte
szczęki. Czuła jak pod jego naporem powieki same jej się zamykają. Mimo to
podniosła się. Jacob chciał ją zatrzymać, ona jednak skierowała na niego wzrok
pełen jadu i ruszyła do kuchni. Jej celem była szuflada z lekami. Chłopak
bacznie się jej przyglądał, relacjonując matce dziewczyny, co się stało.
Nikol
jak pijana doszła do kuchni, a następnie wyjęła lekarstwa. Jacob szybko
rozłączył się. Wyrwał jej aspirynę i uniósł wysoko nad głową.
–
Nie potrzebuję niańki. Oddaj to. – Wypowiedzenie tych słów kosztowało ją dużo
wysiłku, dlatego oparła się o blat, z którego o mało się nie obsunęła. Jacob
chciał jej pomóc, ale ona nie miała ochoty na jego wsparcie.
–
Daj mi tabletki. Myślisz..., że... jak… – dyszała – poczęstujesz mnie...
jednym... małym krążkiem..., to… to... co...śśś mii...i pommooże? Człowieku...,
jaa tu u-u-umieram. – Miała problemy z mową. Coraz bardziej traciła świadomość.
Pomimo oddychania pełnymi płucami, brakło jej tchu. Próbowała podnieść dłoń,
ale nie miała siły. Chłopak poczuł ukłucie w klace piersiowej i nie zważając na
jej krzyki, jeśli przeciwne mruczenie można nazwać krzykami, położył ją z
powrotem na kanapę.
–
Nie dam ci się naćpać – powiedział poważnie, gdy wyjmował szkła z jej dłoni, a
ona prawie nie reagowała, nie licząc cichych jęków.
–
Z bólu? – Uniosła brwi. – Jeśli nie widzisz, to już się stało. – Zamknęła oczy.
Nie mogła walczyć z bólem, który je zamykał.
Jacob
sprawnie owinął jej dłoń w bandaż i zakleił brodę oraz policzek. Po
półgodzinnej ciszy, jaka zapadła między nimi, Nikol trwała w półśnie. Powoli
zaczęła odzyskiwać siły. Głowa nadal nie dawała o sobie zapomnieć, ale
przynajmniej nie wybuchała co kilka sekund niemiłosiernym bólem. Dziewczyna
poszła na górę się przebrać, żeby matka dała jej spokój chociaż w kwestii ubrań
w związku z krwią na tkaninie. Cały czas odczuwała tempe walenie w czaszkę.
Gdy
Maylena wpadła do domu jak burza, zbladła jeszcze bardziej niż wcześniej, jak
tylko ją zobaczyła. Nikol przyglądała jej się, jakby oceniając, czy aby zaraz
nie zejdzie na zawał i to jej nie trzeba będzie ratować. Ostatecznie nic nie
powiedziała na zamartwianie się matki, tylko przewróciła oczami.
Czy one wszystkie tak
reagują, gdy ich dziecko się skaleczy?
–
Co się stało?! – Piskliwy głos Mayleny rozniósł się po całym domu, gdy klękała
przy brudnej kanapie.
–
Tak ci się historia spodobała, że jeszcze raz chcesz jej słuchać? – Jej córka
kierowała gniewne spojrzenie na kwaśną minę Jacoba.
–
Jedziemy do szpitala – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Nikol miała
tego dość i wstała z kanapy, kierując się na górę.
–
Jak tak potrzebujesz, to jedź. Ja cię nie trzymam.
–
Nikol…
Dziewczyna
odwróciła się na pięcie.
–
No co, Nikol? O co ci w ogóle chodzi?! Gdy człowiek się skaleczy, to zaraz
wyprawiają mu pogrzeb? – zakpiła.
Po spotkaniu z Ninją,
raczej zeskrobują jego części.
–
O to mi chodzi, że jesteś moim jedynym dzieckiem i nie zamierzam urządzać ci
stypy! Cały czas mnie niepokoisz, a ja się martwię! Jesteś nierozważna, uparta,
nie dbasz o swoje bezpieczeństwo i masz gdzieś to, że nie jesteś nieśmiertelna!
Mam tylko ciebie. Gdy wyprawisz osiemnastkę w klubie, to może dasz się jeszcze
porwać, zgwałcić, zabić i Bóg wie jeszcze co! Zostaje mi trzymać cię tylko w
domu w folii bąbelkowej! – Ręce Mayleny fruwały w powietrzu z nadmiaru emocji.
Jej krzyk powodował dodatkowy ból dziewczyny i ogłębiał wściekłość, która w
niej rosła.
To było za dużo. Oczy Nikol zrobiły się
wielkie jak spodki, a usta same się otworzyły. Pokręciła głową, unosząc palec.
–
Nie zrobisz mi tego. Dobrze wiesz ile ta impreza dla mnie znaczy! – Jej skóra
rozgrzała się do czerwoności, a oczy płonęły nienawiścią.
–
Niki… Nie tym tonem. Zachowujesz się jak David. Jesteś taka podobna do niego!
Pyskata, bezmyślna i kompletnie nie dbasz o siebie. – Poważny ton Mayleny
podsycił ogień, który niszczył wszystko w sercu Nikol. Jej nozdrza powiększyły się. Jak byk na rodeo
wdychała powietrze, zaciskając zęby, że było słychać zgrzyt. To był cios
poniżej pasa. Poniżej morza a nawet rowu mariańskiego. Wbiła paznokcie w skórę,
pomimo że miała je krótko przystrzyżone. Maylena zauważyła jej reakcje. Zaraz
pożałowała swoich słów. Chciała je cofnąć i przeprosić, ale było za późno.
Te
kilka wypowiedzianych przez nią zdań i jedno głupie zdrobnienie, którym
posługiwał się tylko ojciec dziewczyny, wywołało w niej lawinę. Nikol czuła,
jak w jej żyłach płynie furia, która kazała wyżyć się na matce i zniszczyć ją.
Popatrzyła na kobietę z nienawiścią, tak jak tamtego dnia na ojca. Nie krzyczała, ale jej spokój był jeszcze
gorszy od krzyku. Był niczym nie ugaszony pożar, rozdmuchany przez wichurę.
–
Nie traktuj mnie jak samego Dzieciątka Jezus. Wiesz, co mnie najbardziej
satysfakcjonuje w życiu? To, że mogę ci je niszczyć, powodować, że płaczesz po
nocach. Myślisz, że nie słyszę jak zawodzisz? To muzyka moich uszu. Mogę
sprawiać, że odczuwasz ból każdego dnia, gdy na mnie patrzysz. On też to lubił,
dlatego cię zostawił. Potem padł, żeby nie musieć oglądać już nigdy więcej
twojej twarzy. – Maylena traciła siły. Oddech miała ciężki, a po policzku
popłynęła łza. Jedna, druga, trzecia. – Nienawidził cię. Tak samo jak ja. Nie
kochał cię. Tak samo jak ja. Dlatego cię zostawił. Wziął pierwszą napotkaną, by
tylko się ciebie pozbyć. By o tobie zapomnieć. Lecz jesteś jak zaraza, która
nie schodzi ze skóry. Dlatego zginął. Przez ciebie. To twoja wina. To wszystko
przez ciebie. Nigdy nie byłaś dobrą żoną. Nigdy nawet nie zasłużyłaś na tytuł
matki.
W
oczach Nikol zaświeciły łzy. Miała świadomość, że ani jedno z wypowiedzianych
słów nie było prawdą, ale musiała pozbyć się tego, co wywołała w niej. To jej
wina. To ona zaczęła. Nie ma Niki. Niki
nie żyje.
–
Nikol Ubesejret, nie waż się tak mówić, rozumiesz?! Nie masz prawa! – Głos
Mayleny zaczął się łamać. Krzyk zdzierał skórę jej gardła. Rozpacz zabijała ją
od środka niszcząc wszystko, co zbudowała. Padła na kolana, nie mając sił
utrzymać się w pionie. Legła krzyżem na ziemi, zwijając się przy spazmach
szlochu. Miała wrażenie, że przegrała tę wojnę. Przegrała ją z nim. Przegrała
jedyny sens życia jaki jej pozostał. Jednak musiała go chronić.
*
Na
podłodze leżały kawałki kolorowego papieru. Papieru, który kiedyś był
zdjęciami. Pod łóżkiem znajdowała się część fotografii dziewczynki bez górnej
jedynki, uśmiechającej się szeroko w czepku do pływania. Trzymał ją mężczyzna.
Podobny do niej.
To
po nim odziedziczyła wzrost, oczy i urodę. Ubesejret wyglądał na zdjęciach jak
młody, gigantyczny bóg ze swoim dwa dwadzieścia. Twarz miał bez najmniejszej
skazy, nie licząc białej blizny przechodzącej wzdłuż brzucha, dlatego zupełnie
nie wyglądał na dany mu wiek. Patrząc na zdjęcia, wzrok od razu podążał do jego
wielkich niebieskich oczu i ich mniejszej kopii należącej do dziewczynki. To
wtedy po raz pierwszy ojciec pokazywał jej, jak się pływa. Gdzieś leżał kawałek
roweru, na którym także uczył ją jeździć ojciec. Zdjęcie zrobione gdy spała z
nim w namiocie także zostało porwane. Tak samo jak wiele innych. Te ze
wspinaczki, nauki alfabetu w wieku trzech lat, recytacji Homera na przyjęciu z
przedszkola czy eksperymentów chemicznych. To on opowiadał jej bajki na
dobranoc, to on całował rany, gdy otarła kolana, spadając z mebli. To ona była
jego Niki.
Była.
Głęboko
pod materacem znajdowało się jednak jeszcze jedno zdjęcie, które nie uległo
zniszczeniu. Śpiący, dorosły mężczyzna pozostał otoczony ochroną. Jego czarnemu
garniturowi i drewnianemu łożu dziewczyna zdawała się bardziej wierzyć niż
zimnemu, kamieniowi, pod którym mógł spoczywać każdy.
–
Spieprzaj
Gdy
do uszu dziewczyny doszło pukanie do drzwi, leżała skulona na łóżku, patrząc w
ocean. W ręce cały czas miała pozostałość fotografii z oceanarium, gdzie biła
się z ojcem, kto zna więcej gatunków ryb.
Przysunęła
bliżej swoje nogi, by je objąć. Pomimo jej sprzeciwu, osoba po drugiej stronie
drzwi o mlecznej szybie, nie zważała na jej słowa i weszła do środka.
–
Nikol – Malena miała łagodny głos, gdy niepewnie wetknęła głowę do pokoju.
Dziewczyna znów wbiła paznokcie.
–
Głucha jesteś czy niedorozwinięta? Chociaż, oni nawet to potrafią zrozumieć. –
Brunetka nie raczyła obdarzyć jej spojrzeniem, ale poczęstowała ją gniewem
kipiącym w jej środku. Wgniotła twarz bardziej w poduszkę, żeby nie mogła
zobaczyć tego, że płakała.
–
Nikol, zrozum że... – zaczęła delikatnie, powoli siadając na łóżko.
–
Wyjdź. – Córka zamaszyście wskazała jej palcem drzwi. Kobieta zagryzła wargę i
pokręciła głową. Przełknęła gulę w gardle.
–
Nie możesz…
–
Mogę. Wyjdź. Nie rozumiesz!?
I
tak znów przechodzimy do krzyku, pomyślała Maylena. Nie posłuchała swojego
dziecka, tylko zbliżyła się i usiadła jeszcze bliżej obok dziewczyny. Jednak ta
dalej nie miała cukierkowego nastroju. Nie miała ochoty się z nią widzieć.
Chciała zamknąć się w swoim kłębku i tam zostać. Jej wzrok był tępo utkwiony w
wodzie. Nie miała odwagi poświęcić uwagi matce. Pomimo że nienawidziła się za
to w środku. Maylena nie wiedziała co ma powiedzieć. Obie były winne sprawie.
–
Kocham cię, Nikol – wychrypiała, oczekując jakiejkolwiek reakcji ze strony
opalonej dziewczyny.
Chciała
pogłaskać ją po plecach, dlatego wyciągnęła niepewnie rękę w jej stronę, ale
ona odsunęła się. Jej dłoń zawisła. Mina kobiety zrzedła. Zapadła niezręczna
cisza.
–
Psujesz mi marzenia, o których tak dobrze wiedziałaś. Porównujesz mnie do ojca,
którego bardzo dobrze wiesz, że nienawidzę. Nie powinnaś wciągać w to jego. Po
tym wszystkim nie oczekuj, że przejdzie mi po trzech minutach. – Młoda
Ubesejret zaczęła bawić się nitką, która wystawała z jej wielkiego swetra,
który był jej oazą na takie chwile. Pomimo że wydawała się na wyrzutą z emocji,
Maylena wiedziała, że wewnątrz przeżywa ich bardzo wiele. Żałowała, że się nie
wścieka, nie płacze, nie krzyczy, tylko zachowuje, jakby jej to w ogóle nie
obchodziło. Westchnęła i położyła się obok niej. Przyciągnęła do siebie jej
plecy i wtuliła w nie twarz. Nie odepchnęła jej, a nawet rozluźniła się.
–
Kochanie, wiem, przepraszam za to i wiem, że zawsze chciałaś tak spędzić swoje
urodziny, ale strasznie się o ciebie boję. Nie wiadomo jacy ludzie chodzą w
okolicy a na dodatek masz nos, który prawdopodobnie jest połamany a nie chcesz
jechać do szpitala. Twoja broda, twój policzek… Jaką bym była matką, gdybym
pozwoliła na coś takiego? Kochanie, proszę, nie gniewaj się na mnie. Wiem, nie
powinnam na dodatek o nim wspominać... – Westchnęła ponownie. Zaczęła rysować
kółka na jej plecach, czując jak stają się one mniej napięte. Poczuła fale ciepła.
Nikol natomiast miętoliła kołdrę w dłoniach. – Wiem, że nie cierpisz tego
tematu, ale zrobiłam to w przypływie emocji. Wiesz, jak cię kocham.
Dziewczyna się nie odezwała. Siedziała z tym
samym wyrazem twarzy, nie ruszając się, udając, że nic jej nie obchodzi, ale w
głębi serca było wręcz przeciwnie. Starała się jednak tego nie pokazać.
Zacisnęła powieki odganiając napływające łzy.
–
I tak zrobię tę imprezę i dobrze o tym wiesz. – Powiedziała to tak, jakby nie
usłyszała wcześniejszych słów matki. Chciała jej jasno zakomunikować swoje
zamiary.
–
Niki... – westchnęła Maylena opierając czoło o jej plecy, które znów się
napięły.
No nie, znowu?!
Odwróciła
się do niej gwałtownie.
–
Co Niki? Co? Mamo, nie jestem małym dzieckiem. Pogódź się z tym. Już nie jestem małą dziewczynką, chodzącą na spacery
z tatusiem. – Jej głos zaczął się niebezpiecznie trząść, a wzrok robić
rozbiegany. – Już nie jestem malutką córeczką tatusia, kochającą sobotnie
wieczory spędzane wspólnie z mamusią i ojczulkiem z popcornem i bajkami w
telewizji. To już nie ta sama osoba, mamo. Wybacz. – Pomimo starań, ciało
zaczęło się trząść, a z oczu leciały jej łzy, blokując moc wypowiedzi i
zniekształcając niektóre słowa. – To nie jest już Niki. Te–teraz jest Nikol.
Nieodpoww–wiedzialna, pyzzzkata Nikol, uprzykrzająca wojej matce życie. Teraz
już jest o–o–okropna Nikol, nie Niki – szepnęła kręcąc głową. Zacisnęła
powieki, gdyż emocje był zbyt silne. Skuliła się jeszcze bardziej. Maylena
przyciągnęła ją do siebie. Dziewczyna ścisnęła mocno matkę, szlochając w jej
klatkę piersiową, w dłoni miętosząc jej koszulkę.
–
Przepraszam, mamo. Tak bardzo cię przepraszam.
–
Ja też cię przepraszam, kochanie – szepnęła Maylena, całując czubek głowy
córki.
–
Kocham cię... – Nikol wtuliła twarz w zagłębienie szyi matki. Kobieta poczuła
przyjemne ukłucie w dole brzucha, a jej łzy popłynęły jeszcze mocniej.
–
Ja ciebie bardziej – Przytuliła ciaśniej córkę, tak wyrośniętą, tak różną od
drobnego dziecka, jakim była jeszcze niedawno, a jednocześnie wciąż taką samą.
Dziewczyna wtuliła się w ciepłe ciało. Pocałowała ją w policzek i dalej trwała
w bezpiecznym uścisku. Tam, gdzie niebezpieczeństwo nie dociera.
*
–
Wstawaj – usłyszała przy uchu głos Jacoba. Zacmokała i leniwie otworzyła
powieki. Podniosła się i spojrzała na niego jednym okiem zaspana, przeciągając
się. Zmrużyła oczy i chciała runąć na materac, ale uderzyła głową o zagłówek
łóżka.
–
Szlag! – krzyknęła. Jacob gwałtownie
odwrócił głowę w jej stronę, zaniepokojony krzykiem.
–
Co ci?
–
Szkoła boli – stwierdziła, rozmasowując tył głowy. Zachichotał.
–
Dopiero teraz się o tym przekonałaś?
–
Nie – powiedziała, przewracając oczami i spuściła nogi z łóżka.
Zakręciło
jej się w głowie i pojawiły się mroczki. Próbowała patrzeć w jeden punkt, aby
nabrać stabilności, ale to nie skutkowało. Wzięła głęboki wdech, gdyż nagle
zaczęło jej braknąć powietrza niczym u astmatyka. Obraz zaczął się zamazywać.
Zacisnęła oczy, po czym znów je otworzyła. Nic nie pomagało. Czuła jak jej
głowa stała się ciężka. Zbyt ciężka, nie mogła jej uradzić. Obraz zaczął robić
się mglisty, nagle poczuła, jak jej czaszka eksploduje. Zaczęła krzyczeć,
następnie wrzeszczeć. Dźwięk był tak przeraźliwy, że zdawało się iż jest
oskalpowywana. Złapała się za palące miejsce i ściskała z nadzieją, że cierpienie
ustąpi; myliła się. Bardzo się myliła. Jej ręka opadła bezwiednie jakby
puszczona przez kukiełkarza. Nie mogła nią poruszyć. Nic nie czuła. Oddychała
szybko, nie przestając się wydzierać. W pewnym momencie przestała widzieć. W
tym momencie uderzyła nowa fala.
Szamotała
się z własnym ciałem, z którym nie mogła wygrać. Rzucała się po ziemi jak
podczas egzorcyzmów. Ciałem zawładnęły skurcze mięśni, odrzucając ją od ściany
do ściany. Była niewidoma. Czaszka jej pulsowała, a wewnątrz czuła, jakby
płonęła żywcem. Straciła kontakt z rzeczywistością. Następna fala była już
słabsza. Ból ustawał. Mogła złapać oddech. Jeden. Drugi. Trzeci. Wszystko
wracało do normy. Myślała, że to już koniec, mogła odetchnąć z ulgą. Uspokoiła
się. W jednej sekundzie wszystko powróciło. Ogień niszczył nerwy w jej mózgu.
Nie miała już siły krzyczeć. Ledwie
słyszała szloch matki i krzyki, nic poza tym. Ogłuchła. Powietrze zostało jej
odebrane z płuc. Ból narastał. Coś uciskało na jej mózgu.
Był
pisk. Był szum. Była cisza. Był spokój. Krzyk. Płacz. Syreny. Światło. I
ciemność. Lecz nie ciemność oczu, a ciemność organizmu.
Omg to jest świetne !
OdpowiedzUsuńWybacz, że komentuje wszystko co tutaj dotychczas przeczytałem właśnie pod tym rozdziałem, ale czynie tak dlatego, bo w tym miejscu zakończyłem czytanie na dziś. Poza tym też winę za to ponoszą pierwsze rozdziały i prolog, które nie były za długie i niewiele się w nich działo. Z resztą nadal się niewiele dzieje.
OdpowiedzUsuńNajpierw sprawy techniczne:
- Dialogi błędnie zapisane
- Dużo powtórzeń
- Brak spacji i kilku przecinków (to się akurat każdemu zdarza)
Zauważyłem, że powtarzasz nie tylko słowa, ale też całe może nie zdania, ale kilka słów pod rząd, typu "była wysoka" a chwile później "był wysoki".
190 cm to olbrzymia była, a nie wysoka. aaa przy okazji, to liczebniki piszemy słownie w opowiadaniach, a nie zapisujemy cyframi.
Co do wyglądu Nici, to ideały nie istnieją, moim ideałem dziewczyna z pewnością nie jest.
W opowiadaniu na razie nie dzieje się nic ciekawego i mnie osobiście nie dało rady zainteresować, a winę za to ponoszą bohaterowie - nie o ich charaktery i zachowania, bo mają prawo nie być idealni i ja nawet takich wolę, ale brak mi w nich "życia", opisania ich tak by wzbudzili we mnie jakieś uczucia i emocje, bo na tym polega pisanie i taka rola bohaterów by wzbudzali emocje.
U ciebie wszyscy są piękni, młodzi, wysportowani, bogaci... co w tym fajnego? Tak jest na większości blogów. Wyzbądź się kanonu idealnego świata i idealnego bohatera - i świat i bohaterowie muszą mieć wady.
Wprowadzasz dużo bohaterów na raz, ale nam ich nie opisujesz na tyle by móc ich zapamiętać i coś do nich poczuć. Był jakiś Marcel, ojciec... byli, znikli, za dwa rozdziały już nawet nie będę pamiętał co mówili, robili i jaki był tego sens.
DO POPRAWKI. Oczywiście rozumiem, że się dopiero uczysz, że może to być twoje pierwsze opowiadanie, itd, i od czegoś trzeba zacząć by się rozwijać. Ja jak patrzę na moje pierwsze wypociny to jestem załamany ("Arenę" nawet opublikowałem by ludzie mieli porównanie). Jednak u mnie zawsze była fabuła, i nakreślałem ją tak by była wiadomą od pierwszych rozdziałów, a u ciebie to już trzeci rozdział, a jest nudno - nic się nie dzieje. Nicol histeryzuje, wrzeszczy na matkę, oni nad nią wszyscy skaczą jakby była dziecięciem z niepokalanego poczęcia i swoją mocą samego Jezusa przewyższała... nic ciekawego jak na razie, ale wrócę tutaj zapewne jutro i zobaczymy co będzie dalej.
Pozdrawiam:
j-i-s.blogspot.com
dariusz-tychon.blogspot.com
Bardzo dziękuję za opinie. Dała mi dużo do myślenia. Postaram się popracować nad błędami i ogólnie wszystko pozmieniać. Jeszcze raz dziękuję za pokazanie mi tego wszystkiego.
UsuńPrzeczytałem jeszcze raz.
UsuńCiągle nie rozumiem, dlaczego komentarze są widoczne dopiero po zatwierdzeniu ;-)
Ale wracając do sedna, to stworzyłaś bardzo hermetyczne, bogate środowisko rozpuszczonych dzieciaków. Jeden samochód dostaje od ojca, druga też taka chowana pod kloszem, że lekkie otarcie, kilka zadrapań, a już chcą z nią jechać do szpitala czy na pogotowie.
Marlena (będą spolszczał) jest bardzo nadopiekuńcza, i choć nie godzę się z jej decyzją, to nie podoba mi się też brak szacunku dziewczyny do matki. O ile umiałbym to zaakceptować u nastolatki (12-15) o tyle 18 lat to już dorosła kobieta, która powinna nieco nad sobą panować.
Bohaterowie jednak są tacy w jakimś konkretnym celu, więc nie oczekuję od ciebie ich zmieniania, ja tylko wyrażam swoją opinię o nich.
Ja można spać z nóg? (jeszcze kilka było takich zdań co mnie dziwiły, ale już nie pamiętam, które to, bo czytałem rano, ale nie miałem czasu rano skomentować).
Czy Jacob zabrał dziewczynę od tego łysego, bo wiedział, że ta osoba to ktoś kto na nią poluje? Spodziewał się jakiegoś zagrożenia?
Ciekawy jest też watek ojca, który nie wiedział, że ma córkę, a więc dziewczyny wspomnienia dotyczą kogoś kto nie jest jej biologicznym tatą. Tylko gdzie on jest?
Pozdrawiam i zapraszam do siebie (możesz sobie wybrać któreś opowiadanie):
dariusz-tychon.blogspot.com
dziękuję za komentarz :D Nikol została specjalnie stworzona na rozpuszczoną córeczkę a jej matka też jest dla czegoś cały czas nadopiekuńcza.
Usuńkomentarze są widoczne po zatwierdzeniu, dla mojej wygody. : nie muszę klikać kilka razy dziennie błąkać się po internecie, żeby sprawdzić czy jest nowy, tylko od razu wszystko wiem czy się pojawił jakiś nowy.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz oczywiścię zajrzę, ale znowu szkoła zabiera mi cały czas, więc jestem słabo dostępna, co widać od razu po czasie pojawiania się nowego rozdziału. Dziękuję . :)
Zgadzam się z wcześniejszym komentarzem, ale nie jest tak źle :) Błędy w pisaniu zdarzają się każdemu :D Jestem pewna, że się poprawisz, a twoje wpisy będę ciekawsze i przede wszystkim dłuższe ;3
OdpowiedzUsuńDziękują bardzo za opinie, zamierzam się poprawić i już nad tym pracuję, jestem naprawdę wdzięczna za komentarz, gdyż wiem gdzie jest błąd i zamierzam go poprawić. Dziękuję, dziękuję, dziękuję. <3
UsuńMam pytanie. Piszesz coś? Bo zaczęłam mieć regułę czytanie za czytanie i ogólnie jestem ciekawa :3
UsuńWyłapałam, że kilka razy zgubiłaś literki i trochę chaotycznie w tym rozdziale wszystko opisałaś. Jakoś w tej pierwszej części, która nawiasem mówiąc nie rozumiem, dlaczego jest zaznaczona białym tłem, w ogóle nie mogłam się połapać w akcji w ogóle. Ale dałam radę :)
OdpowiedzUsuńCzasami brakuje Ci opanowania w pisaniu, ale zobaczymy, jak to dalej jest w nowszych rozdziałach - zobaczymy :)
Ogólnie, to zaczęła mnie bardzo, że tak powiem, wkurwiać postać Nikol xD Zrobiłaś z niej taką cholernie pyskatą dziewuszkę, która musi wszystko mieć, robi z siebie gwiazdę i nie szanuje ludzi xD Doprawdy zaczęłam ubolewać nad biednym Jacobem, że jest z tą dziewczyną xD Ale jak napisałaś, to jest po przeżyciach, więc może czeka mnie miła niespodzianka i jej charakter się zmieni? :)
Pozdróweczka i pjona!
Dziękuję bardzo za komentarz :D postaram się jakoś zapanować nad akcją xD. Jest to moje pierwsze opowiadanie, wiec jeszcze słabo mi idzie. Man nadzieję, że się poprawię z czasem i będzie lepiej :). Jeszcze raz dziękuję za komentarz :D
UsuńJeśli chcesz usunąć białe tło spod tekstu, to:
OdpowiedzUsuńUtwórz na pulpicie nowy dokument tekstowy (nie wordy, tylko ten podstawowy, najstarszy najprostszy dokument, który masz. Nazywa się po prostu 'dokument tekstowy']. Stworzysz go poprzez kliknięcie na pulpicie prawym przyciskiem myszy, klikasz nowy i klikasz dokument tekstowy.
Kopiujesz tekst z bloga, następnie wklejasz go do tego dokumentu. Później wklejasz go z powrotem na bloga. Gotowe ;)
Podoba mi się pomysł na opowiadanie, chociaż zgadzam się z DARIUSZ TYCHON. W porównaniu do poprzedniego rozdziału, ten jest pogmatwany, duużo powtórzeń, kilka błędów. Polecam ci po jakimś czasie poprawiać posty, lub zanim dodasz to przeczytaj go na drugi dzień, gwarantuję Ci, że po upływie tej odrobiny czasu, zmianie emocji i nastawienia - dostrzeżesz nowe błędy. Bardzo często piszesz wyrazy typu "zaczą" zamiast zaczął - nic innego [prócz masła maślanego] mnie nie kuje w oczy tak jak to. Boli mnie to xD
Często brakuje przecinków etc, etc.
Polecam Ci albo przeglądać i poprawiać błędy jakiś czas po napisaniu tekstu, lub znaleźć betę na bloga, która zrobi to za Ciebie. :)
Ogólnie mogłoby dziać się trochę więcej, ale jestem pozytywnie nastawiona i jutro jak trochę odeśpię - kontynuuję czytanie.
Pozdrawiam serdecznie, życzę motywacji, niezrażania się do negatywnych komentarzy i nieskończonej weny.
KatieKate
A co do długości postów... ja preferuję średniej długości posty. Nie takie, które będzie się czytało godzinami - bo mało kto będzie Ci takie chciał nadrabiać, ale też nie takie, które skończę po 3 minutach i nie wiem czy to była notatka do postu, czy taki zremiksowany rozdział.
OdpowiedzUsuńDługość TEGO postu - jest idealna. :)
Wiem, że mam problem z Ł xD. Często je zjadam. A co do przecinków to przez kawałek będziesz musiała się pomordować, bo dopiero później przyszła Carrie i Agnieszka, które wyłapują mi je.
UsuńJak pisałam rozdziały, to nikt się nie odzywał co do długości i później będą one krótkie. :/
Jak wkleję do tego dukumentu to nie usunie mi formatowania? Kiedyś próbowałam wkeljać do notatnika,ale zjadł mi wszystkie akapity, kursywy itd. Dzięki za podpowiedź. Wypróbuję :D
No tak format Ci usunie niestety, ale pozbędziesz się tła, które utrudnia czytanie Twojego bloga. :D
UsuńPozdrawiam, KatieKate ;*
Jak dla mnie wszystko jest dobrze napisane i przejrzyste XD. Ja tam nie wiem dlaczego Ci w komentarzach powyżej się tak czepiali :P
OdpowiedzUsuńHmm, no ciekawie, ciekawie... Co stało się z jej ojcem? Jak opisywałaś ten wypadek to na początku myślałam, że w tym samochodzie są ci źli i że chcą ją albo porwać albo zabić XDDD A tu nic XD I ta końcówka... co jej się stało? Umarła? XD
Dobra lecę czytać kolejny :*
Dziękuję, zza te komentarze :D Kocham je czytać, a od tygodnia nic nie dostałam. To takie piękne uczucie, kiedy zobaczyłam 3 nowe komentarze :D Dzięki :*
UsuńO kurczę, o co chodzi z tym autem, czy kierowca specjalnie próbował ją potrącić? Jakoś tak nie wyłapałam i dlaczego Nikol nie przyznała się do tego co tak naprawdę się stało. A jeśli już o niej mowa, to ma dziewczyna charakterek, ma cięty język i chyba jeszcze nie wypowiedziała żadnego zdania bez ironii, póki co nawet mi się to podoba, dobrze, że jest "jakaś" tylko mogłaby tak nie syczeć na Jacoba, który skacze koło niej jak koło jajka :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o błędy to jest ich naprawdę niewiele, wyłapałam kilka literówek, np Parskną - powinno być parsknął (chyba druga linijka od góry) oraz pukną - brakuje ł na końcu wyrazu.
trawa na trawniku - nie lepiej po prostu trawnik, takie trochę masło maślane.
Pozdrawiam i lecę dalej :)
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
Jesteś z tego co pamiętam pierwszą osobą, która zwróciła uwagę na samochód xD Dobrze patrzysz i tu ci się to przyda dalej :D Dzięki za komentarz i to, że czytasz <3
UsuńJako, że postów jest dużo, to nie wiem, czy będę komentować każdy. Pewnie raz na ileś, żeby szybciej nadrobić. Dlatego też ten komentarz też będzie mega krótki, a jak będę na bieżąco, wtedy będę się wysilać;D
OdpowiedzUsuńTutaj powiem tyle, że główna bohaterka strasznie zaczyna działać mi na nerwy. Jacob zajął się nią, opatrzył, a ta zamiast być wdzięczna, to rzuca takimi tekstami, jakby jej krzywdę robił. No i potem to, co wykrzyczała matce... że ją nienawidzi, że niedziwne, że ojciec odszedł. To było poniżej pasa! Dobrze, że potem przeprosiła.
Jednym słowem, dziewczyna ma chakterek.. i to w pewnym sensie dobrze, bo jest wyrazista, ale coś czuję, że jeszcze nie raz będę na niej psy xD
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Hahaha nie miałam żadnych zamiarów z jej charakterem, gdy ją tworzyłam xD Jesteś jedną z większości, która jej nie lubi na początku haha. Nie ma sprawy, komentuj ile chcesz i jak chcesz. Ważne, że jesteś :)
UsuńDziękuję za komentarz :D
zjadłam wieszać* w ostatnim zdaniu :/
Usuń:D
Hello this is somewhat of off topic but I was wanting to know if blogs use
OdpowiedzUsuńWYSIWYG editors or if you have to manually code with HTML.
I'm starting a blog soon but have no coding knowledge so I wanted to get guidance from someone with
experience. Any help would be enormously appreciated!
i don't know how use manually code with HTML. I watched films on youtube and did all what i saw on films, but not in HTML but in settings blog template. :)
UsuńIncredible points. Solid arguments. Keep up
OdpowiedzUsuńthe amazing spirit.
So thanks :D
UsuńHi, I think your blog might be having browser compafibility issues.
OdpowiedzUsuńWhen I loolk at your blog iin Chrome, it looks fine but
when opening in Internet Explorer, it has some
overlapping. I just wanted to give you a quick heads
up! Other then that, wonderful blog!
Hi, thank you so much. I don't know Agata happend with this browser, but thanks for information. I'm happy that somebody visit it. :D
Usuń