Nikol klęczała razem z matką na zimnej podłodze, przytulone do siebie. Nie chciała, żeby ta chwila minęła, dlatego nie odzywała się. Po prostu tak siedziały. Przynajmniej w tej chwili, pomimo chaosu, który zaczął panować w jej życiu, mogła poczuć się tak, jak wcześniej, jak w domu. Dobrze znała te ramiona, zapach, ucisk w sercu.
Pamiętała bicie jej serca, oddech, dotyk.
Pamiętała wszystko.
Pamiętała wszystko, oprócz jednej rzeczy.
Twarzy. Nie widziała jej, ale nie przeszkadzało jej to. Ważne, że reszta została w jej pamięci.
– Kocham cię. – szepnęła Nikol. Dziewczyna poczuła, jak ręce wokół niej przyciągają ją do siebie mocniej.
– Ja ciebie też kocham.
Pamiętała głos. Głos, który odbijał się echem w jej głowie. Głos, który powoli nikną. Brunetka przerażona spojrzała na swoje dłonie, którymi jeszcze kilka sekund temu trzymała matkę. Teraz mogła cieszyć się tylko powietrzem, które ją zastąpiło. Serce zaczęło jej bić szybciej, a oddech miała nierówny. Rozejrzała się panicznie dookoła, ale była sama, w tym metalowym pudle.
– Mamo! Mamo, nie zostawiaj mnie! – wydarła się. – Nie możesz mnie zostawić! – ryknęła zapłakana. Łzy zaczęły ją dusić, ale ona nadal wzywała rodzicielkę. Bezskutecznie. Dziewczyna rozpłaszczyła się na lodowatej podłodze przyciskając policzek do ziemi.
– Nie zostawiaj mnie, mamusiu. – szepnęła.
– Jeszcze trochę. Szukaj, a mnie znajdziesz. – Usłyszała głos matki, ale nie pojawiła się. Zamknęła oczy, a do jej nozdrzy dobiegł zapach lasu, który głęboko wdychała do płuc.
Obudziła się zalana potem. Głowa pulsowała jej tępym bólem, ale zaczynała się do niego przyzwyczajać, gdyż migreny były na porządku dziennym. Raz lżejsze, raz cięższe. Leżała na plecach uspokajając oddech i patrząc w sufit. Znów poczuła zapach lasu, na co przymknęła oczy. Jeszcze trochę. Szukaj, a mnie znajdziesz. Ale gdzie mam szukać, mamo? Nagle zerwała się jak oparzona. Wpadła do łazienki i najszybciej jak umiała, doprowadziła się do porządku. W drodze do wyjścia podskakiwała zakładając buty i wybiegła.
Pędem ruszyła przed siebie. Słońce dopiero wschodziło, ale ona nie czuła się zmęczona, a wręcz przeciwnie, była pobudzona, podekscytowana. Pomimo tak wczesnej pory, na dworze pałętało się wiele osób. Serce zaczęło jej jeszcze szybciej bić, gdy tylko znalazła się na linii lasu. Manewrowała między drzewami, ale sama nie wiedziała czego ma konkretnie szukać. Szukaj, szukaj. Szukaj wskazówki! Energicznie machała głową na boki w poszukiwaniu czegoś, co mogło przykuć jej uwagę. Patrzyła w górę, na pomarańczowe niebo, oglądała gałęzie, ale nic. Nic nie znalazła. Ogarnęła ją euforia, gdy znalazła się w miejscu, gdzie nie było drzew, ale szczęście szybko ją opuściło, gdy zorientowała się, że trafiła na znaną jej polanę.
– Dajcie mi wskazówkę! Jestem! Dajcie mi coś, dzięki czemu odnajdę matkę! – wykrzykiwała rozglądając się dookoła. Wzrokiem przeszukiwała krzaki w nadziei, że zaraz ktoś do niej wyjdzie. Czekała. Czekała pięć minut. Czekała dziesięć minut.
– Tak wam zależy?! – wydarła sfrustrowana.
“Wiesz, co masz robić” – odezwał się znany jej głos w głowie. Jęknęła zirytowana. Nie odczuwała strachu, ale złość.
– Ależ oczywiście! Dlatego drę mordę, żeby ktoś mi właśnie powiedział, bo zwyczajnie mi się nudzi. – Przewróciła oczami i rozsiadła się na trawie. Głos przez jakiś czas się nie odzywał.
“Zabij Rusha” – szepnął.
– Co ci w nim przeszkadza, co? – Dyskutuję z własną głową. Mądre. Opowiedz o tym znajomym, zobaczymy co ci powiedzą. Nagle dziewczyną owładną smutek. Zaraz, przecież ja już nie mam znajomych. Starych znajomych. Westchnęła i wyrwała garść trawy, po czym rzuciła ją przed siebie. Jeszcze jest Nika. Zamyśliła się na chwilę.
– Nikol, próbowałam. Ja naprawdę próbowałam! Chroniłam ją, ale oni ją zabrali. – wykrzykiwała zrozpaczona Nika.
Nikol nie rozumiała, o co jej chodzi. Złapała za ramiona przyjaciółkę i próbowała mówić spokojnie, ale głos jej drżał z przerażenia.
– Weronika, co się stało. Kogo zabrali? – Nika obejrzała się wystraszona za siebie. Obie słyszały czyjeś kroki.
– Twoją matkę! – pisnęła. – Ale oni są dobrzy. Nikol, Ciemne Dni są dobre. Nie możesz nikomu ufać, bo tu wszędzie są zdrajcy. Nikomu! Rozumiesz?! Nikomu. Ciemne Dni są dobre. – szeptała, a Nikol ledwo ją zrozumiała.
Serce jej biło galopem. Poczuła mdłości, a na jej oczy naszła mgła.
– Weroniko Joy, zostajesz aresztowana za zdradę Narodu! – krzyknął, z końca korytarza Członek Pokoju, celując w dziewczynę bronią.
Nikol krzyknęła przerażona, a chwilę później Nika leżała przy jej stopach.
Tak naprawę to jej nie mam, bo i tak nie mogę się z nią zobaczyć. Zabrali ją i zamknęli, a ja zostałam sama.
“Zabij Rusha” – znów odezwał się głos.
– Powtarzasz się, wiesz? – warknęła. – Dałbyś mi chociaż jakiś konkretny powód – Powróciła do maltretowania trawy. Myślała, że mózg znów zacznie powtarzać stałą formułkę, ale nie spodziewała się takiej odpowiedzi.
“Przez niego zginiesz. Musisz żyć, a żeby to zrobić, musisz go zabić.”
Nikol wstała gwałtownie. Szukała kogoś rozbieganym wzrokiem, ale sama nie wiedziała kogo. Serce biło jej nierówno. Shell mówił coś podobnego, ale Rush mnie nie zabije. On jest dobry. Zamyśliła się. Jesteś tego pewna? Jesteś czegokolwiek pewna?
Przed oczami stanęła jej ta sama wizja, którą widziała, gdy dotknęła dłoni Shella: Leżała na ziemi. Jej kończyny były rozrzucone na podłodze, co wyglądało na to, że upadła. Nie poruszała się. Nie oddychała. Po prostu leżała. Martwa.
Zaczęła cofać się w stronę lasu. Sama nie wiedziała od czego chce uciec, ale musiała jak najszybciej opuścić tamto miejsce. Teraz. Zalesiony odcinek pokonała biegiem. Zwolniła dopiero, gdy znalazła się na otwartej przestrzeni. Wsadziła dłonie w kieszenie i zgarbiła się, aby uchronić się przed wiatrem. Z zamkniętymi oczami dotarła do ścieżki. Gdy znajdowała się kilkanaście metrów przed swoim Arnemi ustała.
Usłyszała ciche kroki dochodzące z domu. Spięła się i nasłuchiwała. Kto to? Nikt nie wchodził tam, gdy mnie nie było. Na palcach, powoli podeszła do drzwi. Kroki ucichły. Przybysz westchnął i znów nastała cisza. Nikol poczuła adrenalinę. Oczyściła umysł i przeciągnęła dłonią po czytniku. Ściany się rozsunęły, a ona w dwóch susach znalazła się przy obcym. Jedną ręką złapała go za szyję, a drugą wykręciła mu jego rękę do tyłu tak, że pochylił się do przodu. Kopnęła w jego tył kolan, dzięki czemu na nie upadł, a ona popchnęła go na ziemię i przygniotła nadal dusząc. Wszystko trwało może z pięć sekund. Chłopak nie miał nawet czasu zareagować. Zaczął krzyczeć wystraszony i dopiero wtedy Nikol zobaczyła, że włamywaczem jest Shell. Szybko go puściła i pomogła wstać.
– Shell, co ty tu robisz? – zapytała zdziwiona za zmarszczonymi brwiami. Niebieskooki skrzywił się i zaczął rozmasowywać obolałe ciało, przy okazji dostarczał do płuc tlen, którego go na chwilę pozbawiła.
– Przyszedłem sprawdzić jak się trzymasz i ogólnie pogadać. Co ty taka nerwowa? – Przyjrzał się jej zmęczonej twarzy, którą przetarła dłońmi, po czym przeczesała włosy i wypuściła powietrze ustami.
– Przepraszam cię. Jestem już padnięta przez to wszystko. Usłyszałam jak chodzisz i trochę się wystraszyłam. – Posłała mu przepraszający uśmiech i usiadła na łóżku klepiąc miejsce obok siebie, ale Shell zastanawiał się przez chwilę nad czymś, bo nie pasowało mu jedno zdanie w jej wypowiedzi. Zmarszczył brwi i zdziwiony popatrzył jej w oczy.
– Jak to? Usłyszałaś jak chodzę? Przecież te ściany są dźwiękoszczelne! Nie powinnaś nawet usłyszeć, jakbyś coś mówił! – Dziewczyna wyprostowała się nieznacznie, ale nic nie dała po sobie poznać. – Masz tak wrażliwy słuch?
Tak.
– Nie. – zaśmiała się i machnęła ręką. – Przejęzyczyłam się. Po prostu przeczuwałam, że ktoś tu jest, więc wystraszyłam się, kiedy cię zobaczyłam. A teraz gadaj, co słychać? –Uśmiechnęła się i znów poklepała miejsce obok siebie. Na szczęście chłopak odwzajemnił uśmiech i zajął miejsce. Uff. Pilnuj się, Nikol.
– Słyszałaś? – Przypomniało mu się coś, przez co był podekscytowany, a raczej smutny lub zaciekawiony bądź wszystko naraz. – Podczas ataku porwano Weronikę. Cela została zniszczona, a po niej ślad zaginął. Podejrzewają, że odbili ją i się do nich przyłączyła. – Shell przyglądał się białej twarzy dziewczyny. W jej oczach, którymi cały czas mrugała, widział przerażenie i rozpacz. Czarnowłosy przysunął się bliżej i przyciągnął brunetkę do siebie, ale ona nie reagowała. Pogrążyła się we własnych myślach. Czy to dobrze? Mama z nimi jest. To właśnie tam próbuję się dostać. Chyba. Nika mówiła, że oni są dobrzy, a ona prawie nigdy się nie myliła. Prawie.
– Nikol, wszystko w porządku? – zapytał zmartwiony. Odgarnął jej włosy z bladej, zagubionej twarzy. – Wiesz! – zawołał. – Mam bliznę! Chcesz zobaczyć? – Próbował ją odciągnąć od smutnej informacji i zmienić temat. Na szczęście zareagowała na jego uśmiech i gwałtowny ton. Patrzyła na niego zdezorientowana, bo nie dosłyszała pytania, a może stwierdzenia.
– Chcesz zobaczyć moją bliznę? – powtórzył.
– Och! – Powróciła do normalności. Uniosła kącik ust. – Ta, jasne.
Shell podgiął koszulkę ukazując białą kreskę na brzuchu, przechodzącą przez całą jego długość. Nikol zdumiona wpatrywała się w linię. Uniosła dłoń i niepewnie, opuszkami palców jej dotknęła.
– Widzę grzyweczka, że chwalisz się dziewczynie blizną. Gratulację, chociaż jedna! Szkoda, że jest przypomnieniem tego, że nie umiesz się bronić. – Wyśmiał go Rush. Nikol wyprostowała się gwałtownie. Na jej policzki wpłynął rumieniec z powodu tego, że ją przyłapano i niedawnych wydarzeń, natomiast twarz brunetka pokazywała drwinę i wściekłość zaczynając od skrzyżowanych rąk na piersi, kończąc na zaciśniętej szczęce i morderczym spojrzeniu.
– Rush! Bombowo wyglądasz! – Shell wybuchł śmiechem, co jeszcze bardziej zdenerwowało chłopaka.
– Wiem, a ty uważaj, żebym się musiał cię wysadzić za drzwi. – warknął.
– Widzę, że załatwiasz problemy za jednym zamachem! – Shell zwijał się ze śmiechu, a Nikol nie wiedziała, czy nie powinna tego zatrzymać, zanim niebieskooki się udusi, albo brązowooki zrobi to za niego.
– Shell weź się za siebie, bo masz tą grzywkę na ukos, jakby cię krowa polizała. – Czarnowłosy leżał nadal i się śmiał, ale szybko przeczesał włosy ręką. – Nie martw się i tak już brzydszy nie będziesz. – Rush posłał mu drwiący uśmiech, który chyba miał mu dać wsparcie. Shell odchrząknął i uspokoił się. Usiadł i zawiesił ramie na ramionach Nikol, na co Rush o mało nie udusił się ze złości. Zrobił krok do przodu, więc chłopak powoli ściągnął rękę, ale pozostawił ją na jej kolanie. Na buzię Shella wpełzł zwycięski uśmiech.
– Dobrze, że tobie brzydota nie szkodzi, to przynajmniej mam o kim pofantazjować. – Poruszał brwiami, a na twarz Rusha wpłynęła odraza. Chciał dać jakąś zgryźliwą uwagę, ale wciął mu się w słowo.
– Bombowo się gadało, ale muszę spadać. Pa, piękna. – Shell pocałował ją w policzek i ruszył do wyjścia, a bynajmniej chciał to zrobić, gdyż gdy tylko oderwał się się dziewczyny został powalony na ziemię. Rush złapał go za gardło i miażdżył stopą jego kolano.
– Jeszcze raz usłyszę obrazę na swój temat, a własnoręcznie cię wykastruję i powieszę za falki, jako flagę. – wyszeptał mu złowieszczo do ucha, ale Shell wiedział, że nie tylko o to chodziło, przez co pomimo powagi sytuacji zaczął się kpiąco uśmiechać, gdyż na śmiech nie miał tlenu.
Dobra, chyba czas wkroczyć, bo go zabije. Nikol zamachnęła się i uderzyła Rusha w szyję, następnie zadała mu kop w bok, a on odleciał trzy metry i uderzył z impetem w ścianę. Potrząsnął głową zdezorientowany sytuacją i już się zamachnął, kiedy dowiedział się, że przecież ciosy zadała mu Nikol. Ta osłupiała chudzina, która stała przed nim z wystraszonymi oczami. Popatrzyła na swoje dłonie, a potem na chłopaka. Nie dobrze…Otrząsnęła się szybko i podbiegła do niego. Upadła na kolana i złapała go za twarz wpatrując się w nią. On był jeszcze trochę oszołomiony. Patrzył na nią zdziwiony.
– Rush! Rush, nic ci nie jest? – Badała go wszędzie w poszukiwaniu krwi albo złapanej kości. Nagle potrząsną głową i powrócił do rzeczywistości.
– Nie, nie wszystko jest okey. – powiedział i wstał, otrzepując się. Shell wystraszony patrzył się to na dziewczynę, to na chłopaka. Nie mógł tego zrozumieć, bo ta kupa mięśni trochę waży, a on nie dość, że odleciał, to jeszcze uderzył mocno w ścianę! Nikol przełknęła ślinę. Błagam, nie zadajcie pytań. Błagam.
– Chyba powinniście iść. – powiedziała patrząc na obydwu. Shell wstał i wyszedł oglądając się za siebie. Rush został.
– To było w liczbie mnogiej. – zwróciła się do niego wykręcając sobie palce, ale on zdawał się tego nie słyszeć tylko przypatrywał się jej poważnie przez jakiś czas, nie odzywając.
– Co ci zrobili? – odezwał się z śmiertelną powagą. Nikol przyjęła minę, jakby nie wiedziała, o czym on mówi. – Wiesz, o co mi chodzi. – zagrzmiał. Wzdrygnęła się.
– Rush, nic mi nie jest. Po prostu włączyła mi się ta siła, co podczas walki. – wzruszyła ramionami. Chłopak pokręcił głową.
– Daruj sobie. Wiem kiedy kłamiesz. Wiem też, że to nie ta umiejętność, bo wtedy masz pustkę w oczach i dzieje się to tylko wtedy, gdy jesteś przerażona. – mówił nadal poważnie, uważnie się jej przypatrując.
– Bałam się o Shella. – odpowiedziała sprawnie.
– Znów kłamiesz. Nie boisz się mnie. Wiesz, że nic bym mu nie zrobił. – Milczała. – Co ci zrobili? – ponowił pytanie. Cisza. Czekał. Nadal cisza. Ruszył do wyjścia, a ona stała opatulona swoimi ramionami ze wzrokiem utkwionych w ziemię.
– Myślałem, że jestem dla ciebie ważny, że mi ufasz. W końcu jestem... – zatrzymał się, machnął ręką i szybko wyszedł. Nikol westchnęła. Mózg mówił “stój idiotko”, ale nogi nie słuchały i szły za nim. Rozum krzyczał “nie możesz”, ale kończyny wprawiły się w bieg.
– Poczekaj! – zawołała. Zatrzymał się, ale nie odwrócił. Gdy była już koło niego, rozejrzała się dookoła, ale nikogo nie zobaczyła. Złapała go za rękę i pociągnęła w stronę Arnemi. Zanim weszła do pomieszczenia znów bacznie wyglądała jakiegoś podsłuchu.
WCZEŚNIEJ
– Gdzie mnie prowadzisz? – zapytała podekscytowana Nikol. Gdy tylko weszli do Wolnego zamknął jej oczy, mówiąc, że to niespodzianka.
– Zobaczysz. Jesteśmy na miejscu. Poczekaj chwilę. – Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Był ciekawy tego, jak zareaguje. Na Vijotas namo, urządzeniu sterującym danym pomieszczeniem, wybrał miejsce. Usłyszeli zgrzyt metalu, a potem jakby dźwięk suszarki. Dziewczyna o mało nie podskakiwała ciekawa, co to może być.
– Mówiłaś, że tęsknisz za domem, więc postanowiłem ci go trochę przypomnieć. – szepnął jej do ucha, a po jej skórze przeszedł przyjemny dreszcz. Otworzył wejście i zabrał rękę z jej oczu. Wpatrywał się w nią. W jej otwartą buzię, wytrzeszczone oczy i nieopisaną radość. Zakryła usta ręką i spojrzała na niego, a on poczuł w sercu wielką dumę, że mógł wywołać na jej twarzy takie szczęście. Uśmiechał się od ucha do ucha, a ona rzuciła mu się w ramiona, lecz dumny z jeszcze jednej rzeczy, wiedział, że musi otulić ją własnymi ramionami. Trzymał ją ciasno w swoich obcięciach. Zamknął oczy i wdychał razem z morską bryzą zapach jej włosów. Poczuł w brzuchu ucisk, za którym tak bardzo tęsknił. Przycisnął usta do jej czoła. Westchnęła.
– Dziękuję. – szepnęła.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, że bolały go policzki. Złapał ją za rękę i ściągnął buty dotykając stopami piasek. Podekscytowana szybko zrobiła to samo i nadal trzymając go za dłoń pobiegła w stronę oceanu. Wciągnęła powietrze, gdy poczuła na stopach ciepłą wodę. Stali tak przez krótką chwilę aż zapragnęła więcej. Pociągnęła go mocniej, ale on puścił jej dłoń pozwalając jej rzucić się w wodę. Zaczęła krzyczeć i śmiać się jednocześnie, a on obserwował ją z brzegu. Duma i radość rozpierały go od środka, gdy widział, jak jest szczęśliwa. Chciał powodować ten uśmiech codziennie i oglądać go cały czas.
– Rush! Rush chodź do mnie! – zawołała, gdy woda dosięgała jej do ramion. On tylko pokręcił głową, więc chciała go opryskać, ale stał za daleko. – Myślałam, że niczego się nie boisz! – krzyknęła roześmiana. Chłopak parsknął śmiechem.
– Bo się nie boję niczego! – odkrzyknął.
– To chodź do mnie! – Brunet niechętnie spojrzał na wodę. Chciał iść do niej, jak cholera i gdy już wystawiał nogę, żeby tam popłynąć, zdrowy rozsądek ją cofał i przypominał o prawdzie.
– Chodź, bo się zaraz utopię! Powoli tracę grunt! – Woda zakrywała już ją po szyję, ale ona powoli się cofała. Nagle krzyknęła i zniknęła cała pod taflą wody. Rush stał, jak stał. Westchnął i przewrócił oczami. Nie wypływała. Szukał ją wzrokiem, ale nadal nie widział ciemnej czupryny. Nie było jej. Stał. Stał i znudzony czekał, aż w końcu wyjdzie z wody, ale wciąż nie wypłynęła. Zamrugał kilka razy i spojrzał na zegarek. Ze strachem zauważył, że siedziała już tam parę minut. Nagle wypłynęła, a on rozluźnił się. Otarła oczy, następnie przełożyła włosy do tyłu. Popatrzyła na niego naburmuszona.
– Dlaczego po mnie nie popłynąłeś? Mogłam się naprawdę topić! – Ruszyła w jego stronę.
– To nie książka, Nikol. – zaśmiał się. – Wiedziałem, że wypłyniesz. Nie utopiłabyś się przecież specjalnie. – Podszedł trochę bliżej, gdy wychodziła z wody. Przewróciła oczami. Spojrzała na niego zamyślona i nagle wskoczyła na niego, a on stracił równowagę i z nią na rękach poleciał do wody. Zdążył się tylko obrócić, żeby to on był na dole. Woda go całego przykryła. Nikol zeszła z niego szybko i zaczęła skakać w górę i wykrzykiwać, że udało jej się. Spojrzał na nią z udawanym gniewem i złapał w pół. Wierzgała się dzielnie, ale był silniejszy i wrzucił ją do wody. Czekał aż z niej wyjdzie, ale ona poczekała chwilę i wykorzystała moment, gdy pochylał się nad nią, więc wyskoczyła i pociągnęła go za sobą.
Wylądował tuż obok niej. Dosłownie obok tej twarzy. Parę centymetrów dalej. Oboje oddychali szybko. Jego wzrok z jej oczu zszedł na jej usta. Proszę… Dotknęła dłonią jego twarzy, a on zamknął powieki. Byli jeszcze bliżej. Prawie stykali się ustami. Nikol czuła jego miętowy, szybki, płytki oddech. Przekręciła głowę, a on szybko oderwał się od niej i wstał. Patrzyła na niego zdezorientowana, gdy stał w wodzie po łydki i szarpał się za włosy zdenerwowany. Dziewczyna wstała zawstydzona. Zacisnęła dłonie i gryzła najpierw policzki potem wargę. Jej twarz pokryła czerwień.
– Przepraszam. – powiedziała cicho, ale nie była w stanie patrzeć mu w oczy. On spojrzał na nią z bólem i rozpaczą. Sam nie wiedział, co ma zrobić. Miotał się na prawo i lewo. Chciał odejść, bo tak powinien zrobić, ale ona była jak magnes. Ciągnęła go do siebie bardziej niż ziemia do jądra. Przełknął ślinę i jeszcze raz spojrzał na usta, które tak usilnie gryzła. Podszedł do niej. Złapał swoimi dużymi dłońmi za jej twarz i w takiej samej odległości, jak wcześniej, wpatrywał się w jej oczy.
– Co ty ze mną robisz. – szepnął. Oparł czoło o jej czoło i zamknął oczy. Napawał się chwilą. Tracił jej nos swoim. Nikol wspięła się na palce. Proszę, Rush… Nie pospiesznie przekręcił głowę na bok i znów się zbliżył. Gdy dotykał jej usta swoimi ona nie wytrzymała już napięcia i wpiła się w nie. Całował ją delikatnie, niepospiesznie, chciał jak najbardziej zapamiętać ten moment. Dziewczyna wzdychała w przerwach, gdy łapali powietrze. Zaczął gryźć jej wargę. Pocałunek przybierał na sile. Stawali się jednością. Rush przeniósł dłonie na jej plecy, aby mieć ją bliżej. Wsunęła palce w jego jedwabiste włosy, na co odpowiedział cichym jękiem. Przeniósł się na jej szyję i pożerał ją pocałunkami. Dziewczyna rozpływała się pod jego dotykiem, a kolana pod nią miękły, lecz ciasno trzymał ją w swoich ramionach. Nagle przestał. Puścił ją, a ona się zachwiała. Nim zdążyła wrócić do świadomości, on już wychodził z wody. Patrzyła, jak idzie w kierunku wyjścia.
– Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia! – wrzasnęła wściekła i zdezorientowana. Rush wyprostował się i ustał. Nawet z takiej odległości widziała, że jest cały napięty. Odwrócił się i powolnym krokiem szedł w jej stronę. W oczach miał żar. Jego twarz była wygięta w wielu sprzecznych emocjach. Pierwszy raz Nikol widziała go w takim stanie. Jego usta były różowe i napuchnięte. Rozbieganym wzrokiem patrzył wszędzie, aby nie na nią. Brunetka poczuła nieprzyjemny ucisk w brzuchu. Widziała, jak walczy ze sobą, ale ona stała i czekała na odpowiedź.
– Nie możemy. – odezwał się w końcu, a jego głos nie był taki jak zawsze: pewny. Trząsł mu się i miejscami złamywał. Nikol wpatrywała się w niego nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
– Dlaczego? – Ruszyła w jego stronę, a on się cofnął. Ruszał nogą i wpatrywał się w niebo. Westchnął, po czym spojrzał jej w oczy.
– Bo jestem twoim bliźniakiem. – powiedział z zaciśniętymi oczami i wybiegł. Zostawił ją samą, osłupiałą. Nadal stała w wodzie i dotykała swoich ust, a wzrok miała utkwiony na zamkniętych drzwiach, w których przed chwilą zniknął. Usiadła na piasku i pogrążyła się w myślch.
Dlatego odsunął się. Dlatego nie chciał wejść do wody, bo wiedział, co się stanie. Dlatego czytamy sobie w myślach. Dlatego tyle o mnie wie. Dlatego jest najlepszy. Dlatego, bo jest moim bliźniakiem. Nikol! Ty idiotko! Schowała twarz w dłoniach.
Po paru godzinach bezczynnego myślenia w końcu wyszła z pomieszczenia z oceanem. Miała cały plan w głowie. Po pierwsze: Nie będę się z nim widywać, bo nawet nie mam po co, w końcu szkoli mnie Szejn. Zapomnę o nim. Powodzenia, wyśmiewała się z niej jej podświadomość.
Nagle przed oczami zauważyła znaną jej postać. Serce, które biło niespokojnie od nadmiaru emocji teraz o mało nie wyszło jej z piersi. Stała osłupiała i nie wiedziała, czy się śmiać czy płakać. Wybrała słup soli. Przed nią we własnej osobie stał Jacob. Chłopak uśmiechnał się do niej, tak jak on to zawsze robił. Podszedł i złapał ją za rękę i ciągnął przez korytarze. Po jej twarzy płynęły łzy. Nie była w stanie nic powiedzieć. Tak sobie obok niej szedł Jacob. A co! Zabiłam go, a on teraz trzyma mnie za rękę i idzie ramie w ramie! Pff…
– Gdzie byłeś? Co się z tobą działo? – zadawała pytania, ale on tylko prowadził ją przed siebie bez słowa. Wyszli z Wolnego i dalej w ciszy szli w stronę lasu. W głowie Nikol zapaliła się czerwona lampeczka.
– Eee… Jacob… Gdzie idziemy? – On nadal nie odzywał się tylko co jakiś czas posyłał jej uśmiech. Zaczęła powoli wyrywać mu się, ale on nadal szedł w stronę lasu, tylko że gdy mu się wymykała zaciskał bardziej dłoń.
– Jacob to boli! –krzyknęła. Znaleźli się w pierwszej części lasku, gdzie już musiał ją siłą zaciągać.
– Jacob! – krzyczała spanikowana.
Nagle zrobiła piruet, dzięki czemu nieprzygotowany na to chłopak musiał ją puścić. Wykorzystała chwilę i ruszyła biegiem przed siebie. Serce waliło jej, jakby właśnie przebiegła maraton, a nie kilka metrów. Przerażona nie odważyła się odwrócić, tylko biegła przed siebie. Zaczynała słyszeć wszystkie dźwięki, świat zaczął zwalniać, a ona zyskała ogrom siły. Ruszyła jak petarda. Gdy wyszła na otwartą przestrzeń, ustała. Odwróciła się, ale nie widziała swojego oprawcy, ale to nie koniec zabawy.
Jacoba słyszała daleko z tyłu, ale wokół niej znajdowało się jeszcze dokładnie siedem serc. Słyszała broń ocierającą się o ubranie. Stukot ciężkich butów. Rozejrzała się panicznie, ale owładnęła nią fala spokoju. Do ciała przybyło jeszcze więcej mocy. W jej stronę ktoś biegł, ale nie mógł jej zaskoczyć i zaatakować elektryczną pałką, gdyż słyszała go dużo wcześniej. Dotarła do niego pierwsza. Wyrwała broń, łamiąc mu przy tym dłoń, i przyłożyła do głowy. Mężczyzna zaczął się potwornie trząść. Z jego ciała leciał dym.
Pierwszy.
Jedno dotknięcie powoduje mdlenie, ale Nikol trzymała ją przez parę minut, dopóki nie dowiedziała się, że ktoś w nią celuje. Trzy karabiny. Za pomocą myśli szybko znalazła jednego strzelca. Po drodze omijała pociski niczym bohaterka filmu matrix. Znała ich tor. Wyrwała broń mężczyźnie i wpakowała w niego kilka elektrycznych kul, powodując zwęglenie ciała.
Drugi.
Odskoczyła na bok, gdy dowiedziała się, że w miejscu, gdzie przed chwilą stała, leciał nabój. Jednym strzałem zdjęła następnego snajpera i pomimo, że zajęło jej to dwie sekundy, otrzymała pocisk w nogę.
Trzeci.
Krzyknęła, gdy poczuła prąd przechodzący przez jej ciało, ale nie był on dla niej śmiertelną dawką. Zaraz odwróciła się i zabiła jeszcze jednego.
Czwarty.
W jej stronę leciały już małe naboje, które po zderzeniu się z jakąś materią wybuchały albo wydostawały kolce. Bombki udawało jej się jakoś ominąć, ale dostała od kilku kolczatek. Zabiła piątego, pozostał szósty i siódmy.
Piąty.
Kulka wbiła jej się w ramię, a sekundę później czuła rozrywające mięśnie. Mam cię. Oddała strzał w tamtym kierunku i padła z wycieńczenia.
Szósty.
Został siódmy, którego rozpoznawała.
Szejn.
Obudziła się przykuta do stołu laboratoryjnego. No nie, znowu? Rozejrzała się po swoim półnagim ciele, które było nieskazitelne. Nie zauważyła żadnego zadrapania, ale zamiast rozrywającego bólu ciała, czuła go w głowie. Nie miała nawet siły jej podnieść. Jęknęła boleśnie.
– Skutki uboczne mocnej regeneracji i przeciążenia mózgu podczas reakcji obronnych. I tak dziwne, że się nie usmażyłaś od tych pocisków i pracy głowy. – Usłyszała głos Hersheya. Nie była w stanie nic powiedzieć, tylko jęczała z bólu, ale to też go powodowało.
Spojrzała na niego, gdy wstrzykiwał jej bardzo niebieski płyn w żyłę. Odwróciła wzrok, a jej twarz zrobiła się zielona.
– Dzięki temu twoje zdolności będą podwójnie lepsze. Będą działać nie tylko w sytuacji zagrożenia życia. Będziesz lepsza, silniejsza, ale Nikol jest jedno ale: Nikt nie może o tym wiedzieć. Nawet nie wiesz, ilu w tym miejscu jest zdrajców. – powiedział poważnie, kręcąc głową. – Jeśli ktoś się o tym dowie, to mogą chcieć cię zniszczyć. Będziesz zagrożeniem. Musisz iść drogami wskazówek, żeby się stąd wydostać. Nikol, oni to zauważą. Widzieli wczoraj, jak walczyłaś i nie byli tym zbytnio zachwyceni. Zaczynają się ciebie bać. Musisz uciekać, dlatego jak najszybciej znajdź wskazówki. Musisz przestać być ufna, bo przyjaciel może być zdrajcą. – Odłożył strzykawkę i staną tak, żeby mógł patrzeć jej w oczy. Dziewczyna widziała w nich powagę sytuacji, wiedziała, że Hershey nie przesadza, bał się o nią. – Stawką jest twoje życie. Szukaj wskazówek. NOTKA:
Sorki, że nie było mnie tydzień temu, ale tak wyszło :/ Odpłacam się 9-cio stronicowym rozdziałem. Jestem ciekawa czy czytacie te giganty tak, jak te 4-ro stronicowe czy czekacie, aż się skończy. ;)
Czekam z niecierpliwością na komentarze. :D
Pod koniec wychodzi wniosek, ale stwierdziłam, że będzie fajniej jak sami na niego wpadniecie ;D
z dedykacją dla Patyy :*
Nika ;D http://grlfashion.blogspot.com/
Zapraszam na jej bloga, gdzie autorka promuje ubrania, opisuje co ostatnio robiła i ogólnie poleca różne rzeczy. :D