Wyobraź sobie stu tysięcy żołnierzy ustawionych w szeregu, jeden za drugim.
Wyobraź sobie ich po dwóch stornach: lewej i prawej.
Cisza.
Wszyscy czekający na znak, że mają iść do boju i oddać swoje życie za ojczyznę, religię lub poglądy.
Kompletna cisza.
Miny żywych stworzeń, które są pewne swojego działania i nie widać w nich ani grama strachu.
Czekają na znak, żeby zacząć zabijać tych z naprzeciwka, którzy nie różnią się od nich niczym, poza strojami i poglądami.
Dlaczego oni mają ginąć? Dlatego, że ten świat jest tak zbudowany? Cały czas toczymy wojny. Ludzie zabijają ludzi. Kasyczi zabijają kasyczi. Brat obmawia brata. Stworzenia, które zamiast się nawzajem wspierać, wyniszczają swoją rasę. Ta planeta rządzi się dziwnymi zasadami i nigdy ich nie zrozumiem.
Nie zrozumiem, dlaczego oni mają umrzeć. Nie rozumiem. Czy nie można dojść do porozumienia, żeby wszyscy byli szczęśliwi? Dlaczego na Ziemi jest gniew i samolubstwo, że wszyscy patrzą najpierw na siebie, następnie na tego obok.
Dobra, wróćmy do naszych żołnierzy, którzy czekają w ciszy na znak, który ma zakończyć ich żywot. Mogą się nacieszyć chwilą spokoju przed chaosem, który ma za chwilę zapaść. Mogą cieszyć się brakiem bólu i strachu. Przez tę chwilę. W ciszy.
Fajnie by było, ale naprawdę tak nie jest. Wokół mnie jest krzyk. Zamęt. Wybuchy. Przerażenie jest wypisane na twarzy każdego wielkiego wojownika. Teraz każdy najpierw patrzy na siebie, żeby przeżyć, a potem ratuje kolegę.
Nasz oddział siedzi w ciszy w ruinach jakiegoś budynku. Z każdym wybuchem gruz sypie się nam na głowy, ale my się nie odzywamy. Czekamy na znak tych, co siedzą sobie w spokoju w ładnym pomieszczeniu i zastanawiają się, jak ustawić swoje pionki. Dla nich nie liczy się życie. Dla nich liczy się wygrana.
Każdy schował się za swoją górką muru i betonu, a nasze karabiny są gotowe do wystrzału.
Czekamy.
Na co? Na to, aż bomba, którą podłożyliśmy, wybuchnie. W niebo pójdą odłamki broni przeciwnika i zostanie on bez amunicji, lecz nie wszystko idzie zgodnie z planem, tak samo jak wszystkie nasze misje od kilku dni. Gdzie nasze BUM? No właśnie. Czekamy już o dwie minuty za długo.
Nikol przekręciła głowę na bok, przyglądając się umazanej, podrapanej, pełnej niepokoju twarzy Rusha. Chłopak wyczuł jej wzrok na sobie i także zwrócił na nią uwagę. Jego smutne spojrzenie dobijało dziewczynę, lecz ona nie oczekiwała od niego uśmiechu. Sama nie była w stanie tego zrobić.
Co czuł człowiek, będący na wojnie? Dlaczego tak ciężko się o tym opowiada?
Bo ty tego nie zrozumiesz, jeśli tego nie przeżyłeś. Nie czułeś nigdy strachu o to, czy właśnie w tej chwili pocisk nie leci w twoją stronę. Nie wiesz, jak to jest, gdy wokół ciebie jest chaos, a ty chcesz krzyknąć na każdy wybuch, lecz nie możesz, musisz być cicho, bo cię znajdą. W jednej chwili jesteś kotkiem, który goni mysz, a w następnej siedzisz w dziurze i modlisz się o swój los. Cały czas masz nadzieję, że za chwilę ten koszmar się skończy, ale nadzieja się nie spełnia. Wszyscy dookoła giną, ale ty nie możesz temu zapobiec, uciekasz, żeby przeżyć jednocześnie dbając o to, by nie stało się nic twoim przyjaciołom z oddziału. Czujesz się bezradny, bo możesz tylko zabić, ale nie masz takiej mocy, by to wszystko skończyć.
Najgorszy jest strach, że twoja bliska osoba, która jest właśnie z tobą, w następnej sekundzie może leżeć sto metrów dalej, ale tylko jej część. Najgorsze jest to, że to się nie kończy.
– Rush… – szepnęła cichutko dziewczyna, jednocześnie zastanawiając się, czy ją usłyszy, lecz widziała ruch jego ciała. Usłyszał, a nawet spojrzał. – Chyba powinniśmy iść znowu. To nie ma sensu, nie wybuchnie. Mamy coraz mniej czasu. Niedługo nas znajdą. – Wpatrywała się w jego zrozpaczone oczy, które mówiły “Przepraszam, że nie mogę cię ochronić.”.
Widziała, jak przejeżdżał językiem po zaschniętych ustach. Śmiesznie mrugając rozejrzał się po swoich kolegach, pozbywając się jednocześnie pyłu z oczu. Widziała, że zastanawia się nad decyzją. Nie słyszała w tym hałasie, ale zobaczyła, że wzdycha. Przymknął powieki, uniósł dłoń i przycisnął palec do kwadratowego, małego monitorka, następnie znieruchomiał. Nadajnik przy jego czarnym hełmie rozświetlił się na niebiesko, czyli kontaktował się z oficerami. Brunetka zastanawiała się jakie to musi być uczucie pytać o zgodę w jakimś działaniu, gdzie kilka miesięcy wcześniej samemu wydawało się rozkazy.
Rush zabrał dłoń z komunikatora i powoli wyprostował się. Wszystkie oczy skupiły się na nim. Przycisnął następny guzik w tym urządzeniu i wszyscy usłyszeli to samo: “Wracamy, podstawiamy znów ładunek i kryjemy się.” Nikol widziała walkę w ich twarzach. Musieli słuchać rozkazów tych, co byli sobie bezpieczni w Markaz, oddalonym o wiele kilometrów od wojny. Musieli, chociaż ich było może trzydziestu, a tamtych parę tysięcy.
Nagle dla Nikol świat zwolnił. Słyszała każdy dźwięk i poznawała każdy ruch. Jej źrenice rozszerzyły się w przerażeniu i w ułamku sekundy przyciągnęła Rush’a do podłogi, zakrywając go własnym ciałem. Połowa budynku, w którym się chowali, wyleciała w powietrze razem w członkami oddziału. Ci co przeżyli słyszeli w uszach ogłuszający pisk. Zasypani gruzem próbowali się z niego wydostać. Z niedowierzaniem wpatrywali się w szkody, jakie wyrządził wróg. Krew była wszędzie, tak jak odłamki ciał. Słyszeli krzyk i płacz rannych, którzy mieli poodrywane kończyny lub zostali zmiażdżeni murami budynku. Ani Nikol, ani Rush się nie odezwali. Po prostu pomogli sobie wstać i wybiegli stamtąd, uciekając na ślepo. Za ich plecami roznosiły się dźwięki głośnych i cichych wystrzałów, broni palnej i elektrycznej, które miały zadbać o to, by wszyscy stamtąd zginęli.
Dziesięć miesięcy temu ustałaby i zaczęłaby płakać nad losem tamtych osób. Przerażona nie mogłaby się ruszyć. Nie teraz. Teraz biegła przed siebie szukając w tych ruinach jakiegokolwiek miejsca schronienia patrząc na to, czy ona i Rush przeżyją. Kiedyś nie byłaby w stanie odwrócić się i wystrzelić każdy pocisk clenie w żywe stworzenie. Teraz robiła to bez zawahania.
Wyczuła, że w ich stronę lecą cztery strzały. Nadal biegnąc sprawnie zwróciła się w ich stronę i zniszczyła je własną amunicją, dodatkowo zabijając właścicieli śmiercionośnych kul. Było ich coraz więcej, a ona jedna. Miała jeszcze Rush'a, ale ten nie posiadał aż takich zdolności. Eliminował każdego przeciwnika, który celował w nich, ale pociski nadal leciały.
Serce wali, pot się leje, biegnij. Biegnij, bo za chwilę już nigdy nie będziesz mogła tego zrobić.
Nagle Rush skręcił za pozostałości jakiegoś muru szarpiąc za sobą dziewczynę. Przylgnęli do niego plecami i oddychali ciężko z przerażenia oraz wysiłku, lecz to nie był jeszcze czas na odpoczynek. Wojna trwa. Wojna się nie kończy. Nikol otrzeźwiła się i szybko złapała za karabin. Przymierzyła i w ciągu pół sekundy odebrała życie temu, co chciał odebrać jej. Przeciwnik padł jak szmaciana lalka, ale to dalej nie był czas na sentymenty. Trzeba walczyć, chronić siebie i tych co pozostali, a nie było ich wielu. Z dwutysięcznego oddziału pozostało ich zaledwie piętnastu. Wróg wybijał ich jak muchy ze swoją kilkutysięczną armią. Nikol czuła się bezradna jak podczas walk. Było ich za dużo. Gdzie są posiłki? Gdzie odrzutowce, które miały spaść na schronienie tamtych?
Rush rękawem starł spocone czoło i przycisną palec do komunikatora. Nikol przykucnęła i mając mur za tarczę posyłała w stronę wroga pociski, ale to nadal za mało. Co z tego, że zabijała każdego, jak na jego miejsce wchodziło dwóch. Zacisnęła zęby i strzelała na ile jej amunicja pozwalała. Zaklęła, gdy magazynek został opróżniony, a jej pozostał tylko jeden do wymiany. GDZIE JEST WSPARCIE?! Rozejrzała się panicznie poszukując następnej drogi ratunku. Jej oczy przykuł widok dużej dziury w drodze, który prowadził najprawdopodobniej do jakiegoś tunelu. Nie miała pewności, czy nie ma tam żołnierzy wroga, lecz nie mieli już wyjścia. Szturchnęła Rusha i wskazała mu nowe schronienie. Patrzył nieufnym wzrokiem, lecz dobrze wiedział, że ona ma rację. Przekazał informację kolegom i spojrzał na Nikol z pytaniem w oczach. Ona tylko szybko przytaknęła, że jest gotowa. Przylgnęli do siebie plecami i zaczęli biec. Magazynek dziewczyny coraz bardziej pustoszał, a fala pocisków była coraz większa. Zrobiła piruet i jednym strzałem zabiła snajpera, który ukrywał się w oknie ruin jakiegoś wysokiego budynku. Wystraszyła się, gdy Rush złapał ją za rękaw czarnego munduru i pociągnął do tunelu.
W środku było ciemno i wilgotno. Strop obcierał o hełm chłopaka. Biegli przed siebie. Ze strachem oglądali się, gdy słyszeli, że ktoś wskakuje do ich kryjówki, ale to były resztki ich oddziału. Z trzynastu przeżytych żołnierzy pozostało ich może ośmiu bądź dziesięciu. Osłaniając jeden drugiego posuwali się na ślepo do przodu, ale nie biegli ile sił w nogach, gdyż nie znali otoczenia. Czekali, aż w końcu ktoś wejdzie do tunelu lub wrzuci tam granat, lecz nic takiego się nie stało. Nie rozumieli czemu, lecz nie zastanawiali się nad tym zbytnio. Chcieli znaleźć wyjście i dalej wykonywać rozkazy, żeby następni po nich mieli ułatwione zadanie.
“Wskazówka numer dwa: Jeśli chcesz, żeby twoi przyjaciele przeżyli i nadal myślisz odnaleźć matkę musisz się od nich oddzielić i zniknąć na zawsze.” – powiedział dobrze jej znany głos w głowie. Przestraszyła się, lecz biegła dalej.
Przeżyją... Oni naprawdę mogą przeżyć! Oddzielić? Ale jak? Błagam chodź raz się przydaj i powiedz coś więcej, niż szyfr. Spojrzała z nadzieją na skupioną, zmęczoną twarz Rusha. On może przeżyć. Być bezpieczny! To co, że cię więcej nie zobaczę, ale ty będziesz bezpieczny. Przełknęła gulę w gardle. Błagam nie posyp się, nie syp się!
“Wyprzedź ich dużo i się nie zatrzymuj, a zobaczysz się z matką i tym co przeżyli nic się nie stanie.” – Nikol już chciała wytężyć wszystkie swoje siły, żeby być na czele, ale chwilę się zastanowiła.
Skąd mam wiedzieć, że ten cholerny głos mówi prawdę? Ja się od nich odłączę, a ich rozstrzelają. Dziewczyna poczuła ucisk w klatce piersiowej. Skąd mam wiedzieć?
“Jeśli nie spróbujesz nigdy się nie dowiesz. Masz dziesięć sekund, a potem wysadzimy nie tylko część tunelu, ale cały. Będziesz odpowiedzialna za ich śmierć. Nie zastanawiaj się, tylko biegnij.”
OCZAMI RUSH’A:
Coraz bardziej brakowało mi sił, a końca tunelu nie było widać. Ba, nawet nie wiedzieliśmy, gdzie wyjdziemy. Ukradkiem patrzyłem na jej zamyśloną twarz, która biła się z myślami. Chciałem ją chronić, a przez ten jej cholerny upór trafiła tutaj. Czasami myślę, że jest bardziej uparta niż ja. Nie martw się księżniczko, zadbam o ciebie. Nie pozwolę by cokolwiek ci się stało. Spojrzała na mnie i obdarowała lekkim uśmiechem, na który moje serce podskoczyło, a ciało dało mocnego kopa do biegu. Dzięki niej mam siłę. Dzięki niej żyję.
Nagle wyrwała jak strzała przed siebie. Patrzyłem na to zdezorientowany. Nie wiedziałem, o co chodzi. Obejrzałem się, ale oczywiście nic nie zobaczyłem. Nie rozumiałem, dlaczego tak przyspieszyła.
– Nikol! – krzyknąłem za nią przestraszony. W tej samej chwili moje serce się zatrzymało. Cały tunel się zatrząsł, a gruz zaczął powoli się sypać tam, gdzie stał sens mojego istnienia. Odwróciła się i spojrzała na mnie. Co ona robi?!
– Nie! Nikol! NIKOL UCIEKAJ! – ryknąłem przerażony. Przyśpieszyłem bieg i chciałem ją odepchnąć, lecz była za daleko. Mury tunelu się posypały dokładnie tam, gdzie ostatni raz ją widziałem.
– NIE! NIE! NIKOL! – wydzierałem się histerycznie.
Ostatni odcinek do gruzów pokonałem najszybszym biegiem w życiu. Dopadłem do kamieni i zacząłem je odsuwać, ale to nic nie dało. Wiedziałem, że to jej nie uratuje, tak samo jak mnie, przed rozsypaniem się jak ten tunel. Nie ma jej. Nie ona jest, ale tam, pod kamieniami, z nami lecz już tylko ciałem. Zabrała moje życie. Zabrała wszystko co miałem. Moim ciałem wstrząsnęły torsje. Potworny ból rozchodził się po całym moim ciele, ale ja na to nie zważałem. Kopałem dalej. Chciałem odzyskać to, co moje. Serce mi waliło jak po kartonie dopalaczy, ale to też nie było ważne, odsuwałem dalej mury. Mięśnie paliły mnie żywym ogniem, ale to było nic w porównaniu z tym, co czułem w środku. Rzucałem, kopałem, krzyczałem, ale tunel nadal nie chciał mi jej oddać. Dlaczego?! DLACZEGO PARSZYWY ZŁODZIEJU ODEBRAŁEŚ MI TO, CO BYŁO MOJE?! DLACZEGO MNIE AŻ TAK NIENAWIDZISZ?!
Najgorszy był ból, że już nigdy więcej nie zobaczę jej twarzy, która na początku tak bardzo mnie irytowała.
Już nigdy więcej nie ujrzę tych oczu, które powodowały, że szalałem, a gdy tylko pojawiał się w nich wesoły błysk cały mój dzień stawał się piękniejszy.
Już nigdy więcej nie posmakuję słodkich ust, które miały najlepszy smak, jaki istniał na tym pieprzonym świecie.
Na świecie, w którym nie było już jej.
Jej idealne ciało zostało przez nie zmiażdżone i już nigdy nie będzie mieć takiego kształtu tak wcześniej, ale ja i tak bym ją kochał. Mogłabym być bez nogi, bez ręki, bez kończyn, z połową ciała, ale dla mnie i tak byłaby najpiękniejsza na świecie.
Tak, to BYŁA najpiękniejsza kobieta, jakiej cholerna matka ziemia pozwoliła po sobie chodzić.
– Dawaj Nikol! Dawaj! Wiem, że posiadasz jakieś nadprzyrodzone moce, które sprawią, że wstaniesz roześmiana spod tych kamieni! Ja wiem, że ty żyjesz! Ja to wiem! Nigdy byś mnie nie zostawiła! Obiecałaś, obiecałaś, że będziesz o mnie dbać i pilnować, żeby mi się nic nie stało. Dlaczego łamiesz obietnicę?! DLACZEGO?! – Upadłem na kolana, a z moich oczu płynęły gorzkie łzy. Nigdy nie płakałem. Nigdy. Teraz nawet łzy mi nie pomogą. Nic mi nie pomoże, bo ona nie wróci. Nie wróci…
– Dlaczego mnie okłamałaś? Dlaczego? – szeptałem, chodź wiedziałem, że ona mnie nie usłyszy.
Dlaczego okazałaś się bezduszną oszustką, która mi tyle naobiecywała, a potem zostawiła całkiem samego. Nie miałem nikogo, oprócz ciebie Nikol. Dlaczego byłaś taka samolubna i sama sobie odeszłaś, a mnie zostawiłaś? Wytłumacz mi, błagam, wytłumacz dlaczego jesteś aż tak samolubna!
Stałem się ciemnością.
Stałem się otchłanią, która pożarła moją duszę i nie chciała jej oddać, dopóki Ona nie wsadzi w nią rękę i jej nie wyciągnie.
Oddałem jej wszystko, a ona to zabrała. Nie pozostało mi już nic. Kompletnie NIC.
Przyłożyłem dłoń na miejscu jej śmierci i zamknąłem oczy.
– Dla mnie nie istnieje świat, w którym cię nie ma. – szepnąłem.
Wstałem, popatrzyłem rozmazanym wzrokiem, przez słoną ciecz i szedłem w stronę wyjścia z tunelu.
“Nawet nie waż się tego zrobić. Nawet nie waż się stąd wyjść. Nie zabijaj mnie drugi raz.” – usłyszałem w głowie jej głos. Z niedowierzaniem rozglądałem się, ale jej nie zobaczyłem. Nie przywidziałem sobie tego! Naprawdę słyszałem jej głos. Ona żyje… Ona naprawdę żyje! Ona nie mogła mnie zostawić. Jest. Jest tam za gruzami. Ona tam jest. Ona tam jest, bo moja Nikol nie jest samolubna i nie zostawiłaby mnie. Nigdy. Ona żyje.
Podbiegłem do zapory i znów zacząłem histerycznie odrzucać mury. Odwróciłem się i spojrzałem na współczujące twarze, które wiedziały, że jej już nie ma. Potwornie się wściekłem. Jak oni mogą! Jak oni mogą wierzyć, że ona nie żyje?! Jak mogą?! Kim oni są, żeby tak myśłeć?! Jak śmią ją obrażać!
– Co tak stoicie! Bierzcie się do roboty! Pomóżcie mi! Ona tam jest! Ona tam została! – wydzierałem się na nich, ale oni nie ruszyli się.
Zagotowało się we mnie. Dalej smutno na mnie patrzyli. Krzyknąłem. Z furią złapałem za kamienie i znów je odrzucałem. Łapałem za największe i nadwyrężając mięśnie, odsuwałem je od reszty. Oni nie mogli na to patrzeć. Widzieli, jak robiłem sobie krzywdę. Podeszło do mnie dwóch i złapało za ramiona, lecz zręcznie ich strząsnąłem. Wszyscy wzięli udział w odciąganiu mnie od gruzów. Trzymali ciasno i zaciągnęli parę metrów dalej.
– Rush! Rush uspokój się! Ona nie wróci! Zrobisz sobie krzywdę! – krzyczał mi do ucha jeden z żołnierzy, ale ja nie wierzyłem w jego słowa. Wściekłem się jeszcze bardziej.
– Nikol ja cię uratuję! Zobaczysz! Oni mi nie wierzą, ale ja wiem, że ty żyjesz! Ja to wiem! – wydzierałem się w stronę jej grobu, a z moich oczu już nie płynęły łzy. Była w nich wiara i obietnica, którą miałem zamiar spełnić. Odnajdę cię księżniczko. Obiecuję.
OCZAMI NIKOL:
Gdy tylko sufit się zawalił nie potrafiłam odejść i biec dalej. Musiałam się zatrzymać i posłuchać ostatni raz jego głosu. Dla niego byłam umarła. Głos w głowie mówił, że nigdy więcej nie może mnie zobaczyć, że żeby mógł przeżyć muszę się stać dla niego umarła. Musiałam nacieszyć się chodź tym. Dzięki temu przeżyjesz. Będziesz szczęśliwy. Nadal przytulałam zawalisko i łkałam cicho tak, żeby nie usłyszeli żadnego życia. On nie mógł wiedzieć, tak powiedział głos. Tak będzie też dla niego łatwiej zapomnieć. Będziesz żywy Rush. Wiesz? Ziemia cię nie pochłonie tak, jak tych wszystkich, których ciała leżą nad nami. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Wszystko się jakoś ułoży. Ja odnajdę mamę, a ty będziesz mógł żyć w spokoju, tak jak dawniej. Beze mnie. Słyszałam jak płacze. Rush, tak bardzo przepraszam, że przeze mnie cierpisz. Gdybym nie pojawiła się w twoim życiu nie musiałbyś teraz rozpadać się tak samo jak ja.
Wytężyłam słuch, gdyż przez ten hałas u góry i zaporę dzielącą nas słabo go rozumiałam.
– Dla mnie nie istnieje świat, w którym cię nie ma. – szepnął, a następnie słyszałam jak się podnosi.
O nie… O nie! Nie! Nie! Nie! Rush wracaj! Rush! Ja żyję! Nie możesz tego zrobić! Rush! Rush, nie idź tam! Słyszysz! Nie możesz tego zrobić, Rush! Myśl głupia myśl! Co możesz, żeby nie poszedł! Zrób coś, zanim będzie za późno!
Wstałam i chodziłam w to i z powrotem.
Myśl…
Do mojej głowy przyszedł genialny pomysł.
Telepatia! Telepatia bliźniaków!
“Nawet nie waż się tego zrobić. Nawet nie waż się stąd wyjść. Nie zabijaj mnie drugi raz.”
Czekałam. Ruszałam nogą i niecierpliwie czekałam, aż wróci i tam nie pójdzie. Całe moje napięcie spadło, gdy słyszałam jego głos i kroki, jak zrzucał kamienie, a następnie, jak kazał sobie pomóc. Uniosłam głowę do góry i zamknęłam oczy.
Dzięki Bogu… Muszę iść. Muszę znaleźć matkę i sprawić, żeby przeżyli. To jest teraz moja misja. Wypuściłam powietrze i najpierw szłam powoli, ale z czasem przyśpieszyłam, a potem biegłam. Słyszałam ostatnią jego obietnicę, na którą łza spłynęła po policzku.
Wytężyłam wzrok. Wcześniej jeszcze coś widziałam, ale teraz tunel, który ciągnął się cały czas prosto stał się kompletnie ciemny. Ogarnął mnie lekki niepokój, gdyż nadal nie wiedziałam jak długo miałam jeszcze tak biec. Dźwięki u góry ucichły i słyszałam już tylko kroki. Bez wybuchów.
Czyżby wojna się skończyła? Ale dlaczego?
Potrząsnęłam głową i starałam się oczyścić umysł. Nie mogłam się męczyć, gdyż musiałam biec, a do tego mój mózg nie mógł mieć ani jednej myśli.
Po tych kilkunastu kilometrach nadal nie odczuwałam zmęczenia tylko ból całego ciała, a najbardziej w sercu. Nie był to ból spowodowany wysiłkiem fizycznym, lecz był o wiele gorszy.
Nagle poczułam, że coś się zmienia. Tlenu zaczynało być coraz mniej. Z każdym metrem czułam, jak moje płuca się duszą. Ustałam i starałam się nabierać go coraz mniej, lecz był on mi zabierany. Przerażona rozglądałam się za wyjściem, za drogą ucieczki przed uduszenie, ale nic takiego nie znalazłam.
Nie miałam siły stać na własnych nogach. Upadłam na kolana i zaczęłam kaszleć. Przed oczami miałam gwiazdy, a mój umysł robił się coraz bardziej senny.
Nie miałam siły.
Za.
Mało.
Tlenu.
Położyłam się na lodowatej ziemi, która wydawała jej się w tamtym momencie taka wygodna. Zamknęłam oczy i gdy odpływałam, zdążyłam tylko poczuć igłę wbijaną w moją szyję.
Dalej, to już wiadomo co było.NOTKA:
UWAGA NIE CZYTAMY NOTKI PRZED ROZDZIAŁEM, BO MOGĄ BYĆ SPOILERY!!!!
Uhu jestem nie po 2 tyg. :D
Kiedyś Patyy powiedziała mi, że kompletnie nie potrafię pisać w pierwszej osobie i jestem ciekawa jej opinii. Rozdział napisany trochę inaczej.
Miałam ogromny problem z tą wojną, nie mogłam odwzorować uczuć, gdyż jak pisałam w rozdziale, jeśli ktoś nie przeżył tego, to nigdy nie dowie się, jak tam jest, lecz jeśli wam się spodobało, to mogę jeszcze napisać coś z nią. Specjalnie dopisałam zdanie " lecz nie wszystko idzie zgodnie z planem, tak samo jak wszystkie nasze misje od kilku dni.", więc jeśli tylko będziecie chcieć, to mogę naskrobać i o niej. Wolałam to tak zostawić w razie czego.
Scenę z wybuchem tunelu miałam w głowie od samego początku opowiadania, ale nie jestem pewna co do emocji Rush'a i Nikol. Nie mam pojęcia jak to wyszło. Dlatego miło by było dostać na ten temat szczerą opinię, bo nie wiem, co tam jeszcze poprawić. :)
A teraz, jeśli znów znajdziecie mi jakieś błędy, to ja się poddaję. Sprawdzałam tekst 3 razy i jeśli znów będzie tego masa, to chyba się załamię, ale wypisujcie je i wielkie dzięki za nie. :D
Dobra koniec xd Jak się nie rozpisałam przesadnie w rozdziale, to tu przynudzam.
To ja czekam na te komentarze :D
PS
Przewiduję dojść do 50, może 55, ale wątpię xD