poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 2


              – Nikol, skarbie, weź tabletki teraz, to pójdziemy na spacer. – zawołała Maylena zabierając z wejścia obrożę dla psa.
            Kiedy odezwała się do niej cisza, zamknęła oczy i przejechała językiem po wargach. Przez ramię, bez problemu, ze względu, że na parterze nie było ścian oddzielających pokoje, zerknęła na salon, gdzie na kanapie leżała jej niemowa. Ze smyczą w ręku stanęła przed telewizorem ze zwieszonymi rękoma. Córka tylko wychyliła się by lepiej widzieć, ignorując ją. Maylena wzięła wdech, czując jak palce zaczynają jej drżeć. Jednym ruchem wyłączyła urządzenie i znów stanęła przed nią.
            – Co jest z tobą nie tak?! – wrzasnęła na nią Nikol, rozkładając ręce.
            – Co jest z tobą nie tak, że zachowujesz się jak księżniczka ze złotym diademem? Tu poddani, detronizujemy cię. – Zamachała jej ręką przed oczyma. Nikol przewróciła nimi i skrzyżowała ramiona na piersi.
            – Jestem monarchą despotycznym, więc nie możesz. Korona jest moja. – Wykonała ruch, jakby z powrotem zakładała ją na głowę.
            – Więc czy szanowna księżna mogłaby nagromadzić trochę sympatii, bo samym morzem irytacji i ciszy nie ma czym władać.
            Nikol ponownie przewróciła oczami. Miała dość tych ciągłych konfliktów. Złączyła palce i skupiła na nich uwagę.
            – Skończmy tą bezsensowną dyskusję, proszę. – Przetarła twarz dłońmi, a następnie włożyła palce we włosy. – Przepraszam, że jestem twoim utrapieniem. – Wstała i bezceremonialnie ruszyła w stronę schodów na piętro. Maylena westchnęła zmęczona i zawołała do niej:
            – Nie jesteś moim utrapieniem. Rozumiem, że jest ci czasami ciężko po tym wszystkim.
            Nikol przystanęła na pierwszym schodku z ręką na balustradzie. Wzrok miała najpierw utkwiony w stopach, potem jednak zdecydowała się zerknąć na matkę, która znalazła się przy niej. Niska kobieta o wymęczonej twarzy położyła swoją ciepłą rękę na jej plecach. Dziewczyna odwróciła się się do niej. Maylena wyciągnęła ramiona i przyciągnęła ją do siebie, pomimo że brunetka musiała się nieźle schylić, żeby wtulić twarz do ciała znajdującego się pół metra niżej.
            – Ja wszystko rozumiem kochanie, ale czy mogłabyś czasem wziąć pod uwagę to, że ja też tu jestem? Też biorę udział w tych wydarzeniach.
            Nikol mruknęła potwierdzająco, wdychając zapach perfum matki. Minęła chwila. Potem dwie gdy tak stały, lecz niedługo później Maylena odciągnęła ją od siebie na wyciągnięcie ramion i uśmiechnęła się do niej.
            – Bierz te leki i idziemy z To-czi na spacer. – Przejechała jej ręką po włosach, gdy Nikol skrzywiła się. Uśmiechnęła się krzywo i podrapała w tył głowy. Wiedziała, że znów będzie krzyk.
            – Bo… jeśli chodzi o te leki… – Unikała jej wzroku. Maylena spoważniała. Wzięła w palce jej podbródek i nakierowała tak, żeby patrzyła jej w oczy.
            – Nikol… – mruknęła groźnie. Dziewczyna spuściła ręce z wydechem.
            – Mamo, one nie są mi potrzebne. Czuje się naprawdę świetnie. Od pół roku ich nie biorę, a wszystko jest w porządku.
            Maylena doznała szoku. Mięśnie jej się spięły, a wzrok miała pusty. Nagle jej myśli pobłądziły gdzieś w ciemny zakątek mózgu, pozostawiając Nikol samą. Jej twarz zbladła, a usta drżały.
            – Pół roku… – szepnęła, ale nie miała w zamiarach tego wypowiedzieć.
            – Mamo… – Brunetka złapała pewniej kobietę, gdyż wyglądała jakby zrobiło jej się słabo. – Mamo wszystko w porządku? – Posadziła ją na schodach, a Maylena wplotła palce we włosy, myśląc gorączkowo.
            Pół roku… – pomyślała.
            Nikol przykucnęła przy niej. Zaczęła się martwić. Spodziewała się raczej wrzasku niż przeraźliwej ciszy.
            Ta była jeszcze gorsza.
            – Ja naprawdę czuję się świetnie. – powtarzała raz za razem, pocierając ją po plecach. Nagle kobieta wstała, nie zwracając uwagi na zmartwioną córkę. Gwałtownym ruchem oddała jej smycz, uderzając ją w pierś. Wzięła torebkę i trzasnęła drzwiami, zostawiając zdezorientowaną i winną dziewczynę na schodach.
            – Mamo… – powiedziała cicho w stronę drzwi.

*
            – A teraz przedstawimy najnowszą pogodę…
            Nikol przewalała się na kanapie, nudząc się niemiłosiernie. Maylena nadal nie wracała do domu, a miała poczucie, że powinna na nią zaczekać i sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Zerknęła na kartkę z ocenami, którą jej dziś przyniosła. Wszystkie stopnie były nienaganne z racji, że miała najwyższą średnią w szkole. Może to załagodzi sytuację.
            W końcu usłyszała jakiś hałas. Zerwała się z kanapy i podeszła do drzwi wejściowych, ale nikogo przy nich nie było. Zmarszczyła brwi.
            – Mamo! – zawołała, ale odezwało jej się tylko echo. – Mamo!
            Coś pękło. Cisza. Nikol wyjrzała na schody, ale nikogo nadal nie było. Ruszyła na górę, cicho stąpając po schodach wyłożonych płytkami. Rozejrzała się za kawałkami szkła, ale na korytarzu niczego nie zauważyła.
            – Mamo… – powiedziała ciszej, wyglądając przez drzwi do jej gabinetu, ale zastała tylko czyste wnętrze. Bez jakiejkolwiek obecności. Wzruszyła ramionami i starannie zamknęła drzwi. Podeszła do schodów, idąc na dół, gdy za plecami usłyszała trzaśnięcie drzwi gabinetu. Odwróciła się gwałtownie.
            Cisza. Pustka. I żadnej duszy.
            – Mamo? – znów zawołała, ale słyszała tylko pisk w uszach, spowodowany ciszą.
            Dobra…
            Wtedy zaczęła się już bać. Momentalnie zbiegła na parter. Wyciągnęła telefon i wybrała numer Jacoba, a gdy usłyszała jego głos, całe napięcie uciekło z jej barków.
            – Hej, brzydalu, co robisz? – Uśmiechnęła się, bo wiedziała, że on też się uśmiecha po drugiej stronie.
            – Oglądam problemy podobno normalnych ludzi w telewizji. Czuję jak spada moje IQ. A ty?
            Zagryzła język.
            – Aktualnie się nudzę – odpowiedziała spokojnie, opanowując emocje. Mówiła sobie, że wszystko jest w porządku. Bo tak było. Wszystko było w porządku oprócz czarnego Ninja z ostrzami na plecach, stojącego przed nią. Cholernego, PRAWDZIWEGO Ninja. Wojownik zmrużył groźnie oczy. Zamrugała kilkakrotnie, a on nadal tam stał.
– Oddzwonię… – powiedziała, a raczej wyszeptała, gdyż głos jej zbyt drżał. Ręka opadła jej wzdłuż ciała, a urządzenie upadło na ziemię.
            – Co tu do…
Nie zdążyła dokończyć, gdyż najprawdziwszy Ninja wykonał przewrót w przód, chcąc złapać ją za głowę. Z krzykiem gwałtownie rzuciła się w stronę kuchni, zrzucając z blatu wszystko co na nim było w poszukiwaniu jakiejś broni. Ninja złapał ją za nogi i pociągnął jednym ruchem. Grzmotnęła twarzą o panele, na którym leżały porozbijane szklanki. Usłyszała tylko chrzęst, a przed oczami zrobiło jej się ciemno. Dziwny zapach wpłynął do jej dróg oddechowych, które momentalnie zalała krew. Ninja unieruchomił ją, przygniatając stopą. Rozpaczliwie szukała czegokolwiek co mogłoby ją uratować, co  mogłaby dosięgnąć. Na wyciągnięcie ręki miała tylko nadpękniętą szklankę. Czmychnęła ją  i gdy oprawca sięgnął po ostrze zza pleców, ona z całej siły chwyciła szkło i jednym mocnym ruchem rozbiła je na jego głowie. Znaczy zrobiłaby, gdyby on się nie uchylił, albo gdyby nadal na niej był. No właśnie, ale go nie było.
Szklanka z głuchym łoskotem przeleciała przez powietrze i rozprysła się na najbliższej ścianie.
Poczuła jak robi jej się niedobrze, a ból masakruje jej czaszkę. Zemdlała.

*

            – Nikol. Nikol obudź się.
            Otworzyła oczy. Zamknęła. Znów otworzyła. Cały czas słyszała nad sobą roztrzęsiony głos, który powtarzał raz za razem by się obudziła. Z czasem, gdy odzyskiwała świadomość, czuła pulsowanie nosa. Ból pogłębiał się, ponownie wywołując mdłości.
Zauważyła przed sobą białą twarz Jacoba, której czoło świeciło się od potu. Oczy miał wytrzeszczone i utkwione w jej rozlanej krwi. Nadal w szoku rozglądał się dookoła, rejestrując odłamki szkła na podłodze i wszechobecny bałagan, jaki narobiła. Złapał ją za nadgarstek, ze ściągniętą twarzą przypatrując się krwi, która spływała jej z dłoni. Nic nie rozumiejąc, kierował wzrok z jej zakrwawionego nosa, na okaleczoną rękę, oczekując  odpowiedzi. Ona nic nie powiedziała, tylko łkała, trzymając się okolice szczypiącą dłoni, cały czas czując ból na policzku, brodzie i nosie. Jej wzrok błądził po mieszkaniu w poszukiwaniu włamywacza. Ninja jednak zniknął bez śladu. Gdzie?
Chłopak podniósł ją bez problemu i posadził na kanapie. Bez słowa poszedł do kuchni i wziął ręczniczki oraz lód, by potem przyłożyć je do jej krwawiącego nosa.
            – Trzymaj – nakazał, a następnie pochylił ją do przodu, sam wyszedł w poszukiwaniu apteczki.
            Nikol coraz bardziej się uspokajała, a jej mózg znów mógł normalnie przesyłać komunikaty i myśli.
            Ninja. Ninja w moim domu. Ninja, który chciał mnie zabić. Będę brać tabletki, naprawdę będę brać.
            Gdy chłopak wrócił z czerwonym pudełkiem, wziął jej skaleczoną rękę i sięgnął po wodę utlenioną. Jej źrenice rozszerzyły się.
            – Chyba sobie kpisz – powiedziała, wystraszona nie Ninją, ale płynem.
            – Tylko czasami. – Zdawał się na nią nie reagować. Dziewczyna zaczęła wyrywać dłoń, ale on ją mocno trzymał. Gdy naruszyła przez to ranę, krzyknęła z bólu. Wtedy Jacob puścił.
            – Nikol, to trzeba oczyścić z krwi i zanieczyszczeń, inaczej nie zobaczę, czy jest tam szkło. – Jego spokojny ton nie zadziałał na nią.
            – Wolę się dać pokroić, niż oddać swoją rękę temu płynowi tortur. Już i tak dostatecznie boli. – zawołała, kuląc się w rogu kanapy. Pokręcił głową, a jednocześnie zachichotał, rozbawiony jej zachowaniem. Spiorunowała go wzrokiem i odciągnęła ręcznik od nosa by sprawdzić, czy nadal krwawi.
  Dobra, teraz dasz mi grzecznie dłoń i opowiesz, co się stało. – Wyciągnął swoją. Ku jego zdziwieniu, Nikol przewróciła tylko oczami i wykonała polecenie.
– Nie rozumiem, co się miało wydarzyć. – Wzruszyła ramionami. – Upadłam i ściągnęłam przy tym naczynia, to tyle.
Jacob nie zareagował, ale wiedział, że kłamie. Słyszał jej przerażenie w słuchawce, a potem krzyki. To nie były zwykłe dźwięki upadku. Kontynuował jednak swoją pracę, w czasie której dziewczyna cały czas syczała.
– Nikol… – powiedział poważnie, na co ona zagryzła policzek.
Nie powiem mu przecież, że zaatakował mnie Ninja!
  Och, nic się nie stało, czego panikujesz. Nie umarłam przez głupią szklankę.
Przez głupiego Ninja.
Jej ton zaczął się robić opryskliwy.
– Gadaj i skończ się użalać.
Zagryzł język w skupieniu, gdy polewał wodą utlenioną miejsca, gdzie wystawały szkiełka. Wyrwała się, jęcząc wniebogłosy.
– Skończ przeżywać.
Wiedział, że to ją bolało, ale był pewien, że nie aż tak. Normalnie nie miałby nic do czego, bo Nikol zawsze była przewrażliwiona, ale denerwowało go to, że nie chciała mu powiedzieć co się stało. Zupełnie jakby mu nie ufała. Przewróciła oczami i westchnęła. Miała dość przesłuchania. Jacob zmierzył ją wzrokiem.
 – Potknęłam się, zaryłam o szafkę i stłukłam szklankę. Pasuje? Przestań zachowywać się jak moja matka, która cały czas chce wiedzieć co robię, z kim i jak. Już nawet nie mogę się potknąć, bo zaraz z tego wielka afera! – Z emocji aż zamachnęła się ręką, w której miała ręcznik. Wkurzona coraz bardziej podnosiła głos. Chciała dalej ciągnąć swój wywód, ale nagle dostała tak potwornego bólu głowy, że świat zawirował jej przed oczami. Zakołysała się niestabilnie.Jacob złapał ją zaniepokojony za ramię.
– Nikol, wszystko w porządku?
Nie odpowiedziała, tylko wciągnęła powietrze, zaciskając powieki. Przytrzymała się
go drżącymi dłońmi, żeby nie upaść.
– Tak. Przydaj się na coś i daj mi ze dwie paczki prochów z szafki. Moja głowa zaraz eksploduje. – Zaczęła jęczeć i odchyliła się, opierając o zagłówek.
– Uderzyłaś czaszką. – Jacob zmarszczył zaniepokojony brwi. Oblizał zeschłe usta. Dotknął jej czoła: było rozpalone. Zerwał się na nogi. Prawie biegiem dopadł szuflady kuchennej i wyciągnął z niej aspirynę. Dziewczyna z wdzięcznością przyjęła lekarstwo i popiła wodą, też podaną przez chłopaka.
– Nie wiem, nie pamiętam.
 Daj. Już. Mi. Święty. Spokój.
– Zaraz wrócę. – Zaczął się podnosić, ale ona szybko złapała go za rękę, mierząc morderczym spojrzeniem ostatkiem sił.
– Ani mi się waż do niej dzwonić. Jesteś moim kumplem, a kumple nie kablują na siebie do swoich matek. – wysyczała przez zęby. Jacob zagryzł wargę wytrzymując jej spojrzenie, zastanawiając się chwilę. W końcu wyrwał się delikatnie i wyciągnął komórkę, a następnie wybrał numer Mayleny. Dziewczyna wznowiła zawodzenie ze zdwojoną siłą, zarówno z powodu bólu, jak i zdenerwowania.
– AGH! Jesteś najgorszym przyjacielem jakiego miałam! Jak możesz zdrajco! – Poczuła ukłucie w klatce piersiowej. Spodziewała się tego, ale miała nadzieję, że jednak bardziej trzyma z nią niż z jej matką. Miała dość ich ciągłego niańczenia. Tak bardzo poczuła się zdradzona.
– Muszę, Nikol. A jeśli to wstrząśnienie mózgu?
Chciał dotknąć jej dłoni, ale ona zaraz ją zabrała. Była na niego zła i nie zamierzała tego ukrywać. Nie. Była wściekła. Niestety, nie miała na to zbyt wiele czasu. Fala bólu powróciła, na co Nikol ponownie wciągnęła powietrze przez zaciśnięte szczęki. Czuła jak pod jego naporem powieki same jej się zamykają. Mimo to podniosła się. Jacob chciał ją zatrzymać, ona jednak skierowała na niego wzrok pełen jadu i ruszyła do kuchni. Jej celem była szuflada z lekami. Chłopak bacznie się jej przyglądał, relacjonując matce dziewczyny, co się stało.
Nikol jak pijana doszła do kuchni, a następnie wyjęła lekarstwa. Jacob szybko rozłączył się. Wyrwał jej aspirynę i uniósł wysoko nad głową.
– Nie potrzebuję niańki. Oddaj to. – Wypowiedzenie tych słów kosztowało ją dużo wysiłku, dlatego oparła się o blat, z którego o mało się nie obsunęła. Jacob chciał jej pomóc, ale ona nie miała ochoty na jego wsparcie.
– Daj mi tabletki. Myślisz..., że... jak… – dyszała – poczęstujesz mnie... jednym... małym krążkiem..., to… to... co...śśś mii...i pommooże? Człowieku..., jaa tu u-u-umieram. – Miała problemy z mową. Coraz bardziej traciła świadomość. Pomimo oddychania pełnymi płucami, brakło jej tchu. Próbowała podnieść dłoń, ale nie miała siły. Chłopak poczuł ukłucie w klace piersiowej i nie zważając na jej krzyki, jeśli przeciwne mruczenie można nazwać krzykami, położył ją z powrotem na kanapę.
– Nie dam ci się naćpać – powiedział poważnie, gdy wyjmował szkła z jej dłoni, a ona prawie nie reagowała, nie licząc cichych jęków.
– Z bólu? – Uniosła brwi. – Jeśli nie widzisz, to już się stało. – Zamknęła oczy. Nie mogła walczyć z bólem, który je zamykał.
Jacob sprawnie owinął jej dłoń w bandaż i zakleił brodę oraz policzek. Po półgodzinnej ciszy, jaka zapadła między nimi, Nikol trwała w półśnie. Powoli zaczęła odzyskiwać siły. Głowa nadal nie dawała o sobie zapomnieć, ale przynajmniej nie wybuchała co kilka sekund niemiłosiernym bólem. Dziewczyna poszła na górę się przebrać, żeby matka dała jej spokój chociaż w kwestii ubrań w związku z krwią na tkaninie. Cały czas odczuwała tempe walenie w czaszkę.
Gdy Maylena wpadła do domu jak burza, zbladła jeszcze bardziej niż wcześniej, jak tylko ją zobaczyła. Nikol przyglądała jej się, jakby oceniając, czy aby zaraz nie zejdzie na zawał i to jej nie trzeba będzie ratować. Ostatecznie nic nie powiedziała na zamartwianie się matki, tylko przewróciła oczami.
Czy one wszystkie tak reagują, gdy ich dziecko się skaleczy?
– Co się stało?! – Piskliwy głos Mayleny rozniósł się po całym domu, gdy klękała przy brudnej kanapie.
– Tak ci się historia spodobała, że jeszcze raz chcesz jej słuchać? – Jej córka kierowała gniewne spojrzenie na kwaśną minę Jacoba.
– Jedziemy do szpitala – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Nikol miała tego dość i wstała z kanapy, kierując się na górę.
– Jak tak potrzebujesz, to jedź. Ja cię nie trzymam.
– Nikol…
Dziewczyna odwróciła się na pięcie.
– No co, Nikol? O co ci w ogóle chodzi?! Gdy człowiek się skaleczy, to zaraz wyprawiają mu pogrzeb?  – zakpiła.
Po spotkaniu z Ninją, raczej zeskrobują jego części.
– O to mi chodzi, że jesteś moim jedynym dzieckiem i nie zamierzam urządzać ci stypy! Cały czas mnie niepokoisz, a ja się martwię! Jesteś nierozważna, uparta, nie dbasz o swoje bezpieczeństwo i masz gdzieś to, że nie jesteś nieśmiertelna! Mam tylko ciebie. Gdy wyprawisz osiemnastkę w klubie, to może dasz się jeszcze porwać, zgwałcić, zabić i Bóg wie jeszcze co! Zostaje mi trzymać cię tylko w domu w folii bąbelkowej! – Ręce Mayleny fruwały w powietrzu z nadmiaru emocji. Jej krzyk powodował dodatkowy ból dziewczyny i ogłębiał wściekłość, która w niej rosła.
 To było za dużo. Oczy Nikol zrobiły się wielkie jak spodki, a usta same się otworzyły. Pokręciła głową, unosząc palec.
– Nie zrobisz mi tego. Dobrze wiesz ile ta impreza dla mnie znaczy! – Jej skóra rozgrzała się do czerwoności, a oczy płonęły nienawiścią.
– Niki… Nie tym tonem. Zachowujesz się jak David. Jesteś taka podobna do niego! Pyskata, bezmyślna i kompletnie nie dbasz o siebie. – Poważny ton Mayleny podsycił ogień, który niszczył wszystko w sercu Nikol.  Jej nozdrza powiększyły się. Jak byk na rodeo wdychała powietrze, zaciskając zęby, że było słychać zgrzyt. To był cios poniżej pasa. Poniżej morza a nawet rowu mariańskiego. Wbiła paznokcie w skórę, pomimo że miała je krótko przystrzyżone. Maylena zauważyła jej reakcje. Zaraz pożałowała swoich słów. Chciała je cofnąć i przeprosić, ale było za późno.
Te kilka wypowiedzianych przez nią zdań i jedno głupie zdrobnienie, którym posługiwał się tylko ojciec dziewczyny, wywołało w niej lawinę. Nikol czuła, jak w jej żyłach płynie furia, która kazała wyżyć się na matce i zniszczyć ją. Popatrzyła na kobietę z nienawiścią, tak jak tamtego dnia na ojca.  Nie krzyczała, ale jej spokój był jeszcze gorszy od krzyku. Był niczym nie ugaszony pożar, rozdmuchany przez wichurę.
– Nie traktuj mnie jak samego Dzieciątka Jezus. Wiesz, co mnie najbardziej satysfakcjonuje w życiu? To, że mogę ci je niszczyć, powodować, że płaczesz po nocach. Myślisz, że nie słyszę jak zawodzisz? To muzyka moich uszu. Mogę sprawiać, że odczuwasz ból każdego dnia, gdy na mnie patrzysz. On też to lubił, dlatego cię zostawił. Potem padł, żeby nie musieć oglądać już nigdy więcej twojej twarzy. – Maylena traciła siły. Oddech miała ciężki, a po policzku popłynęła łza. Jedna, druga, trzecia. – Nienawidził cię. Tak samo jak ja. Nie kochał cię. Tak samo jak ja. Dlatego cię zostawił. Wziął pierwszą napotkaną, by tylko się ciebie pozbyć. By o tobie zapomnieć. Lecz jesteś jak zaraza, która nie schodzi ze skóry. Dlatego zginął. Przez ciebie. To twoja wina. To wszystko przez ciebie. Nigdy nie byłaś dobrą żoną. Nigdy nawet nie zasłużyłaś na tytuł matki.
W oczach Nikol zaświeciły łzy. Miała świadomość, że ani jedno z wypowiedzianych słów nie było prawdą, ale musiała pozbyć się tego, co wywołała w niej. To jej wina. To ona zaczęła. Nie ma Niki. Niki nie żyje. 
– Nikol Ubesejret, nie waż się tak mówić, rozumiesz?! Nie masz prawa! – Głos Mayleny zaczął się łamać. Krzyk zdzierał skórę jej gardła. Rozpacz zabijała ją od środka niszcząc wszystko, co zbudowała. Padła na kolana, nie mając sił utrzymać się w pionie. Legła krzyżem na ziemi, zwijając się przy spazmach szlochu. Miała wrażenie, że przegrała tę wojnę. Przegrała ją z nim. Przegrała jedyny sens życia jaki jej pozostał. Jednak musiała go chronić.

*

Na podłodze leżały kawałki kolorowego papieru. Papieru, który kiedyś był zdjęciami. Pod łóżkiem znajdowała się część fotografii dziewczynki bez górnej jedynki, uśmiechającej się szeroko w czepku do pływania. Trzymał ją mężczyzna. Podobny do niej.
To po nim odziedziczyła wzrost, oczy i urodę. Ubesejret wyglądał na zdjęciach jak młody, gigantyczny bóg ze swoim dwa dwadzieścia. Twarz miał bez najmniejszej skazy, nie licząc białej blizny przechodzącej wzdłuż brzucha, dlatego zupełnie nie wyglądał na dany mu wiek. Patrząc na zdjęcia, wzrok od razu podążał do jego wielkich niebieskich oczu i ich mniejszej kopii należącej do dziewczynki. To wtedy po raz pierwszy ojciec pokazywał jej, jak się pływa. Gdzieś leżał kawałek roweru, na którym także uczył ją jeździć ojciec. Zdjęcie zrobione gdy spała z nim w namiocie także zostało porwane. Tak samo jak wiele innych. Te ze wspinaczki, nauki alfabetu w wieku trzech lat, recytacji Homera na przyjęciu z przedszkola czy eksperymentów chemicznych. To on opowiadał jej bajki na dobranoc, to on całował rany, gdy otarła kolana, spadając z mebli. To ona była jego Niki.
Była.
Głęboko pod materacem znajdowało się jednak jeszcze jedno zdjęcie, które nie uległo zniszczeniu. Śpiący, dorosły mężczyzna pozostał otoczony ochroną. Jego czarnemu garniturowi i drewnianemu łożu dziewczyna zdawała się bardziej wierzyć niż zimnemu, kamieniowi, pod którym mógł spoczywać każdy.

– Spieprzaj
Gdy do uszu dziewczyny doszło pukanie do drzwi, leżała skulona na łóżku, patrząc w ocean. W ręce cały czas miała pozostałość fotografii z oceanarium, gdzie biła się z ojcem, kto zna więcej gatunków ryb.
Przysunęła bliżej swoje nogi, by je objąć. Pomimo jej sprzeciwu, osoba po drugiej stronie drzwi o mlecznej szybie, nie zważała na jej słowa i weszła do środka.
– Nikol – Malena miała łagodny głos, gdy niepewnie wetknęła głowę do pokoju. Dziewczyna znów wbiła paznokcie.
– Głucha jesteś czy niedorozwinięta? Chociaż, oni nawet to potrafią zrozumieć. – Brunetka nie raczyła obdarzyć jej spojrzeniem, ale poczęstowała ją gniewem kipiącym w jej środku. Wgniotła twarz bardziej w poduszkę, żeby nie mogła zobaczyć tego, że płakała.
– Nikol, zrozum że... – zaczęła delikatnie, powoli siadając na łóżko.
– Wyjdź. – Córka zamaszyście wskazała jej palcem drzwi. Kobieta zagryzła wargę i pokręciła głową. Przełknęła gulę w gardle.
– Nie możesz…
– Mogę. Wyjdź. Nie rozumiesz!?
I tak znów przechodzimy do krzyku, pomyślała Maylena. Nie posłuchała swojego dziecka, tylko zbliżyła się i usiadła jeszcze bliżej obok dziewczyny. Jednak ta dalej nie miała cukierkowego nastroju. Nie miała ochoty się z nią widzieć. Chciała zamknąć się w swoim kłębku i tam zostać. Jej wzrok był tępo utkwiony w wodzie. Nie miała odwagi poświęcić uwagi matce. Pomimo że nienawidziła się za to w środku. Maylena nie wiedziała co ma powiedzieć. Obie były winne sprawie.
– Kocham cię, Nikol – wychrypiała, oczekując jakiejkolwiek reakcji ze strony opalonej dziewczyny.
Chciała pogłaskać ją po plecach, dlatego wyciągnęła niepewnie rękę w jej stronę, ale ona odsunęła się. Jej dłoń zawisła. Mina kobiety zrzedła. Zapadła niezręczna cisza.
– Psujesz mi marzenia, o których tak dobrze wiedziałaś. Porównujesz mnie do ojca, którego bardzo dobrze wiesz, że nienawidzę. Nie powinnaś wciągać w to jego. Po tym wszystkim nie oczekuj, że przejdzie mi po trzech minutach. – Młoda Ubesejret zaczęła bawić się nitką, która wystawała z jej wielkiego swetra, który był jej oazą na takie chwile. Pomimo że wydawała się na wyrzutą z emocji, Maylena wiedziała, że wewnątrz przeżywa ich bardzo wiele. Żałowała, że się nie wścieka, nie płacze, nie krzyczy, tylko zachowuje, jakby jej to w ogóle nie obchodziło. Westchnęła i położyła się obok niej. Przyciągnęła do siebie jej plecy i wtuliła w nie twarz. Nie odepchnęła jej, a nawet rozluźniła się.
– Kochanie, wiem, przepraszam za to i wiem, że zawsze chciałaś tak spędzić swoje urodziny, ale strasznie się o ciebie boję. Nie wiadomo jacy ludzie chodzą w okolicy a na dodatek masz nos, który prawdopodobnie jest połamany a nie chcesz jechać do szpitala. Twoja broda, twój policzek… Jaką bym była matką, gdybym pozwoliła na coś takiego? Kochanie, proszę, nie gniewaj się na mnie. Wiem, nie powinnam na dodatek o nim wspominać... – Westchnęła ponownie. Zaczęła rysować kółka na jej plecach, czując jak stają się one mniej napięte. Poczuła fale ciepła. Nikol natomiast miętoliła kołdrę w dłoniach. – Wiem, że nie cierpisz tego tematu, ale zrobiłam to w przypływie emocji. Wiesz, jak cię kocham.
 Dziewczyna się nie odezwała. Siedziała z tym samym wyrazem twarzy, nie ruszając się, udając, że nic jej nie obchodzi, ale w głębi serca było wręcz przeciwnie. Starała się jednak tego nie pokazać. Zacisnęła powieki odganiając napływające łzy.
– I tak zrobię tę imprezę i dobrze o tym wiesz. – Powiedziała to tak, jakby nie usłyszała wcześniejszych słów matki. Chciała jej jasno zakomunikować swoje zamiary.
– Niki... – westchnęła Maylena opierając czoło o jej plecy, które znów się napięły.
No nie, znowu?!
Odwróciła się do niej gwałtownie.
– Co Niki? Co? Mamo, nie jestem małym dzieckiem. Pogódź się z tym. Już nie  jestem małą dziewczynką, chodzącą na spacery z tatusiem. – Jej głos zaczął się niebezpiecznie trząść, a wzrok robić rozbiegany. – Już nie jestem malutką córeczką tatusia, kochającą sobotnie wieczory spędzane wspólnie z mamusią i ojczulkiem z popcornem i bajkami w telewizji. To już nie ta sama osoba, mamo. Wybacz. – Pomimo starań, ciało zaczęło się trząść, a z oczu leciały jej łzy, blokując moc wypowiedzi i zniekształcając niektóre słowa. – To nie jest już Niki. Te–teraz jest Nikol. Nieodpoww–wiedzialna, pyzzzkata Nikol, uprzykrzająca wojej matce życie. Teraz już jest o–o–okropna Nikol, nie Niki – szepnęła kręcąc głową. Zacisnęła powieki, gdyż emocje był zbyt silne. Skuliła się jeszcze bardziej. Maylena przyciągnęła ją do siebie. Dziewczyna ścisnęła mocno matkę, szlochając w jej klatkę piersiową, w dłoni miętosząc jej koszulkę.
– Przepraszam, mamo. Tak bardzo cię przepraszam.
– Ja też cię przepraszam, kochanie – szepnęła Maylena, całując czubek głowy córki.
– Kocham cię... – Nikol wtuliła twarz w zagłębienie szyi matki. Kobieta poczuła przyjemne ukłucie w dole brzucha, a jej łzy popłynęły jeszcze mocniej.
– Ja ciebie bardziej – Przytuliła ciaśniej córkę, tak wyrośniętą, tak różną od drobnego dziecka, jakim była jeszcze niedawno, a jednocześnie wciąż taką samą. Dziewczyna wtuliła się w ciepłe ciało. Pocałowała ją w policzek i dalej trwała w bezpiecznym uścisku. Tam, gdzie niebezpieczeństwo nie dociera.

*
– Wstawaj – usłyszała przy uchu głos Jacoba. Zacmokała i leniwie otworzyła powieki. Podniosła się i spojrzała na niego jednym okiem zaspana, przeciągając się. Zmrużyła oczy i chciała runąć na materac, ale uderzyła głową o zagłówek łóżka.
– Szlag! – krzyknęła.  Jacob gwałtownie odwrócił głowę w jej stronę, zaniepokojony krzykiem.
– Co ci?
– Szkoła boli – stwierdziła, rozmasowując tył głowy. Zachichotał.
– Dopiero teraz się o tym przekonałaś?
– Nie – powiedziała, przewracając oczami i spuściła nogi z łóżka.

Zakręciło jej się w głowie i pojawiły się mroczki. Próbowała patrzeć w jeden punkt, aby nabrać stabilności, ale to nie skutkowało. Wzięła głęboki wdech, gdyż nagle zaczęło jej braknąć powietrza niczym u astmatyka. Obraz zaczął się zamazywać. Zacisnęła oczy, po czym znów je otworzyła. Nic nie pomagało. Czuła jak jej głowa stała się ciężka. Zbyt ciężka, nie mogła jej uradzić. Obraz zaczął robić się mglisty, nagle poczuła, jak jej czaszka eksploduje. Zaczęła krzyczeć, następnie wrzeszczeć. Dźwięk był tak przeraźliwy, że zdawało się iż jest oskalpowywana. Złapała się za palące miejsce i ściskała z nadzieją, że cierpienie ustąpi; myliła się. Bardzo się myliła. Jej ręka opadła bezwiednie jakby puszczona przez kukiełkarza. Nie mogła nią poruszyć. Nic nie czuła. Oddychała szybko, nie przestając się wydzierać. W pewnym momencie przestała widzieć. W tym momencie uderzyła nowa fala.
Szamotała się z własnym ciałem, z którym nie mogła wygrać. Rzucała się po ziemi jak podczas egzorcyzmów. Ciałem zawładnęły skurcze mięśni, odrzucając ją od ściany do ściany. Była niewidoma. Czaszka jej pulsowała, a wewnątrz czuła, jakby płonęła żywcem. Straciła kontakt z rzeczywistością. Następna fala była już słabsza. Ból ustawał. Mogła złapać oddech. Jeden. Drugi. Trzeci. Wszystko wracało do normy. Myślała, że to już koniec, mogła odetchnąć z ulgą. Uspokoiła się. W jednej sekundzie wszystko powróciło. Ogień niszczył nerwy w jej mózgu. Nie miała już siły krzyczeć.  Ledwie słyszała szloch matki i krzyki, nic poza tym. Ogłuchła. Powietrze zostało jej odebrane z płuc. Ból narastał. Coś uciskało na jej mózgu.
Był pisk. Był szum. Była cisza. Był spokój. Krzyk. Płacz. Syreny. Światło. I ciemność. Lecz nie ciemność oczu, a ciemność organizmu.

27 komentarzy:

  1. Omg to jest świetne !

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz, że komentuje wszystko co tutaj dotychczas przeczytałem właśnie pod tym rozdziałem, ale czynie tak dlatego, bo w tym miejscu zakończyłem czytanie na dziś. Poza tym też winę za to ponoszą pierwsze rozdziały i prolog, które nie były za długie i niewiele się w nich działo. Z resztą nadal się niewiele dzieje.

    Najpierw sprawy techniczne:
    - Dialogi błędnie zapisane
    - Dużo powtórzeń
    - Brak spacji i kilku przecinków (to się akurat każdemu zdarza)

    Zauważyłem, że powtarzasz nie tylko słowa, ale też całe może nie zdania, ale kilka słów pod rząd, typu "była wysoka" a chwile później "był wysoki".

    190 cm to olbrzymia była, a nie wysoka. aaa przy okazji, to liczebniki piszemy słownie w opowiadaniach, a nie zapisujemy cyframi.

    Co do wyglądu Nici, to ideały nie istnieją, moim ideałem dziewczyna z pewnością nie jest.

    W opowiadaniu na razie nie dzieje się nic ciekawego i mnie osobiście nie dało rady zainteresować, a winę za to ponoszą bohaterowie - nie o ich charaktery i zachowania, bo mają prawo nie być idealni i ja nawet takich wolę, ale brak mi w nich "życia", opisania ich tak by wzbudzili we mnie jakieś uczucia i emocje, bo na tym polega pisanie i taka rola bohaterów by wzbudzali emocje.

    U ciebie wszyscy są piękni, młodzi, wysportowani, bogaci... co w tym fajnego? Tak jest na większości blogów. Wyzbądź się kanonu idealnego świata i idealnego bohatera - i świat i bohaterowie muszą mieć wady.

    Wprowadzasz dużo bohaterów na raz, ale nam ich nie opisujesz na tyle by móc ich zapamiętać i coś do nich poczuć. Był jakiś Marcel, ojciec... byli, znikli, za dwa rozdziały już nawet nie będę pamiętał co mówili, robili i jaki był tego sens.

    DO POPRAWKI. Oczywiście rozumiem, że się dopiero uczysz, że może to być twoje pierwsze opowiadanie, itd, i od czegoś trzeba zacząć by się rozwijać. Ja jak patrzę na moje pierwsze wypociny to jestem załamany ("Arenę" nawet opublikowałem by ludzie mieli porównanie). Jednak u mnie zawsze była fabuła, i nakreślałem ją tak by była wiadomą od pierwszych rozdziałów, a u ciebie to już trzeci rozdział, a jest nudno - nic się nie dzieje. Nicol histeryzuje, wrzeszczy na matkę, oni nad nią wszyscy skaczą jakby była dziecięciem z niepokalanego poczęcia i swoją mocą samego Jezusa przewyższała... nic ciekawego jak na razie, ale wrócę tutaj zapewne jutro i zobaczymy co będzie dalej.

    Pozdrawiam:
    j-i-s.blogspot.com
    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za opinie. Dała mi dużo do myślenia. Postaram się popracować nad błędami i ogólnie wszystko pozmieniać. Jeszcze raz dziękuję za pokazanie mi tego wszystkiego.

      Usuń
    2. Przeczytałem jeszcze raz.
      Ciągle nie rozumiem, dlaczego komentarze są widoczne dopiero po zatwierdzeniu ;-)
      Ale wracając do sedna, to stworzyłaś bardzo hermetyczne, bogate środowisko rozpuszczonych dzieciaków. Jeden samochód dostaje od ojca, druga też taka chowana pod kloszem, że lekkie otarcie, kilka zadrapań, a już chcą z nią jechać do szpitala czy na pogotowie.
      Marlena (będą spolszczał) jest bardzo nadopiekuńcza, i choć nie godzę się z jej decyzją, to nie podoba mi się też brak szacunku dziewczyny do matki. O ile umiałbym to zaakceptować u nastolatki (12-15) o tyle 18 lat to już dorosła kobieta, która powinna nieco nad sobą panować.
      Bohaterowie jednak są tacy w jakimś konkretnym celu, więc nie oczekuję od ciebie ich zmieniania, ja tylko wyrażam swoją opinię o nich.
      Ja można spać z nóg? (jeszcze kilka było takich zdań co mnie dziwiły, ale już nie pamiętam, które to, bo czytałem rano, ale nie miałem czasu rano skomentować).
      Czy Jacob zabrał dziewczynę od tego łysego, bo wiedział, że ta osoba to ktoś kto na nią poluje? Spodziewał się jakiegoś zagrożenia?
      Ciekawy jest też watek ojca, który nie wiedział, że ma córkę, a więc dziewczyny wspomnienia dotyczą kogoś kto nie jest jej biologicznym tatą. Tylko gdzie on jest?

      Pozdrawiam i zapraszam do siebie (możesz sobie wybrać któreś opowiadanie):
      dariusz-tychon.blogspot.com

      Usuń
    3. dziękuję za komentarz :D Nikol została specjalnie stworzona na rozpuszczoną córeczkę a jej matka też jest dla czegoś cały czas nadopiekuńcza.
      komentarze są widoczne po zatwierdzeniu, dla mojej wygody. : nie muszę klikać kilka razy dziennie błąkać się po internecie, żeby sprawdzić czy jest nowy, tylko od razu wszystko wiem czy się pojawił jakiś nowy.
      Jeszcze raz dziękuję za komentarz oczywiścię zajrzę, ale znowu szkoła zabiera mi cały czas, więc jestem słabo dostępna, co widać od razu po czasie pojawiania się nowego rozdziału. Dziękuję . :)

      Usuń
  3. Zgadzam się z wcześniejszym komentarzem, ale nie jest tak źle :) Błędy w pisaniu zdarzają się każdemu :D Jestem pewna, że się poprawisz, a twoje wpisy będę ciekawsze i przede wszystkim dłuższe ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękują bardzo za opinie, zamierzam się poprawić i już nad tym pracuję, jestem naprawdę wdzięczna za komentarz, gdyż wiem gdzie jest błąd i zamierzam go poprawić. Dziękuję, dziękuję, dziękuję. <3

      Usuń
    2. Mam pytanie. Piszesz coś? Bo zaczęłam mieć regułę czytanie za czytanie i ogólnie jestem ciekawa :3

      Usuń
  4. Wyłapałam, że kilka razy zgubiłaś literki i trochę chaotycznie w tym rozdziale wszystko opisałaś. Jakoś w tej pierwszej części, która nawiasem mówiąc nie rozumiem, dlaczego jest zaznaczona białym tłem, w ogóle nie mogłam się połapać w akcji w ogóle. Ale dałam radę :)
    Czasami brakuje Ci opanowania w pisaniu, ale zobaczymy, jak to dalej jest w nowszych rozdziałach - zobaczymy :)
    Ogólnie, to zaczęła mnie bardzo, że tak powiem, wkurwiać postać Nikol xD Zrobiłaś z niej taką cholernie pyskatą dziewuszkę, która musi wszystko mieć, robi z siebie gwiazdę i nie szanuje ludzi xD Doprawdy zaczęłam ubolewać nad biednym Jacobem, że jest z tą dziewczyną xD Ale jak napisałaś, to jest po przeżyciach, więc może czeka mnie miła niespodzianka i jej charakter się zmieni? :)
    Pozdróweczka i pjona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz :D postaram się jakoś zapanować nad akcją xD. Jest to moje pierwsze opowiadanie, wiec jeszcze słabo mi idzie. Man nadzieję, że się poprawię z czasem i będzie lepiej :). Jeszcze raz dziękuję za komentarz :D

      Usuń
  5. Jeśli chcesz usunąć białe tło spod tekstu, to:
    Utwórz na pulpicie nowy dokument tekstowy (nie wordy, tylko ten podstawowy, najstarszy najprostszy dokument, który masz. Nazywa się po prostu 'dokument tekstowy']. Stworzysz go poprzez kliknięcie na pulpicie prawym przyciskiem myszy, klikasz nowy i klikasz dokument tekstowy.
    Kopiujesz tekst z bloga, następnie wklejasz go do tego dokumentu. Później wklejasz go z powrotem na bloga. Gotowe ;)

    Podoba mi się pomysł na opowiadanie, chociaż zgadzam się z DARIUSZ TYCHON. W porównaniu do poprzedniego rozdziału, ten jest pogmatwany, duużo powtórzeń, kilka błędów. Polecam ci po jakimś czasie poprawiać posty, lub zanim dodasz to przeczytaj go na drugi dzień, gwarantuję Ci, że po upływie tej odrobiny czasu, zmianie emocji i nastawienia - dostrzeżesz nowe błędy. Bardzo często piszesz wyrazy typu "zaczą" zamiast zaczął - nic innego [prócz masła maślanego] mnie nie kuje w oczy tak jak to. Boli mnie to xD
    Często brakuje przecinków etc, etc.
    Polecam Ci albo przeglądać i poprawiać błędy jakiś czas po napisaniu tekstu, lub znaleźć betę na bloga, która zrobi to za Ciebie. :)

    Ogólnie mogłoby dziać się trochę więcej, ale jestem pozytywnie nastawiona i jutro jak trochę odeśpię - kontynuuję czytanie.

    Pozdrawiam serdecznie, życzę motywacji, niezrażania się do negatywnych komentarzy i nieskończonej weny.
    KatieKate

    OdpowiedzUsuń
  6. A co do długości postów... ja preferuję średniej długości posty. Nie takie, które będzie się czytało godzinami - bo mało kto będzie Ci takie chciał nadrabiać, ale też nie takie, które skończę po 3 minutach i nie wiem czy to była notatka do postu, czy taki zremiksowany rozdział.
    Długość TEGO postu - jest idealna. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że mam problem z Ł xD. Często je zjadam. A co do przecinków to przez kawałek będziesz musiała się pomordować, bo dopiero później przyszła Carrie i Agnieszka, które wyłapują mi je.

      Jak pisałam rozdziały, to nikt się nie odzywał co do długości i później będą one krótkie. :/

      Jak wkleję do tego dukumentu to nie usunie mi formatowania? Kiedyś próbowałam wkeljać do notatnika,ale zjadł mi wszystkie akapity, kursywy itd. Dzięki za podpowiedź. Wypróbuję :D

      Usuń
    2. No tak format Ci usunie niestety, ale pozbędziesz się tła, które utrudnia czytanie Twojego bloga. :D
      Pozdrawiam, KatieKate ;*

      Usuń
  7. Jak dla mnie wszystko jest dobrze napisane i przejrzyste XD. Ja tam nie wiem dlaczego Ci w komentarzach powyżej się tak czepiali :P
    Hmm, no ciekawie, ciekawie... Co stało się z jej ojcem? Jak opisywałaś ten wypadek to na początku myślałam, że w tym samochodzie są ci źli i że chcą ją albo porwać albo zabić XDDD A tu nic XD I ta końcówka... co jej się stało? Umarła? XD
    Dobra lecę czytać kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, zza te komentarze :D Kocham je czytać, a od tygodnia nic nie dostałam. To takie piękne uczucie, kiedy zobaczyłam 3 nowe komentarze :D Dzięki :*

      Usuń
  8. O kurczę, o co chodzi z tym autem, czy kierowca specjalnie próbował ją potrącić? Jakoś tak nie wyłapałam i dlaczego Nikol nie przyznała się do tego co tak naprawdę się stało. A jeśli już o niej mowa, to ma dziewczyna charakterek, ma cięty język i chyba jeszcze nie wypowiedziała żadnego zdania bez ironii, póki co nawet mi się to podoba, dobrze, że jest "jakaś" tylko mogłaby tak nie syczeć na Jacoba, który skacze koło niej jak koło jajka :)

    Jeśli chodzi o błędy to jest ich naprawdę niewiele, wyłapałam kilka literówek, np Parskną - powinno być parsknął (chyba druga linijka od góry) oraz pukną - brakuje ł na końcu wyrazu.
    trawa na trawniku - nie lepiej po prostu trawnik, takie trochę masło maślane.

    Pozdrawiam i lecę dalej :)
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś z tego co pamiętam pierwszą osobą, która zwróciła uwagę na samochód xD Dobrze patrzysz i tu ci się to przyda dalej :D Dzięki za komentarz i to, że czytasz <3

      Usuń
  9. Jako, że postów jest dużo, to nie wiem, czy będę komentować każdy. Pewnie raz na ileś, żeby szybciej nadrobić. Dlatego też ten komentarz też będzie mega krótki, a jak będę na bieżąco, wtedy będę się wysilać;D

    Tutaj powiem tyle, że główna bohaterka strasznie zaczyna działać mi na nerwy. Jacob zajął się nią, opatrzył, a ta zamiast być wdzięczna, to rzuca takimi tekstami, jakby jej krzywdę robił. No i potem to, co wykrzyczała matce... że ją nienawidzi, że niedziwne, że ojciec odszedł. To było poniżej pasa! Dobrze, że potem przeprosiła.
    Jednym słowem, dziewczyna ma chakterek.. i to w pewnym sensie dobrze, bo jest wyrazista, ale coś czuję, że jeszcze nie raz będę na niej psy xD

    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha nie miałam żadnych zamiarów z jej charakterem, gdy ją tworzyłam xD Jesteś jedną z większości, która jej nie lubi na początku haha. Nie ma sprawy, komentuj ile chcesz i jak chcesz. Ważne, że jesteś :)
      Dziękuję za komentarz :D

      Usuń
    2. zjadłam wieszać* w ostatnim zdaniu :/
      :D

      Usuń
  10. Hello this is somewhat of off topic but I was wanting to know if blogs use
    WYSIWYG editors or if you have to manually code with HTML.
    I'm starting a blog soon but have no coding knowledge so I wanted to get guidance from someone with
    experience. Any help would be enormously appreciated!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i don't know how use manually code with HTML. I watched films on youtube and did all what i saw on films, but not in HTML but in settings blog template. :)

      Usuń
  11. Incredible points. Solid arguments. Keep up
    the amazing spirit.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hi, I think your blog might be having browser compafibility issues.
    When I loolk at your blog iin Chrome, it looks fine but
    when opening in Internet Explorer, it has some
    overlapping. I just wanted to give you a quick heads
    up! Other then that, wonderful blog!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi, thank you so much. I don't know Agata happend with this browser, but thanks for information. I'm happy that somebody visit it. :D

      Usuń