poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 1

ROK WCZEŚNIEJ

           – Nikol, wspólnie złożyliśmy się dla ciebie na karton kakao Nesquika – powiedział z uśmiechem Jacob, dumnie wypinając pierś.
            – Co? – pisnęła dziewczyna, w panice rozglądając się po twarzach przyjaciół. – Już przeprosiłam cię za te frytki. To było tylko raz. Mama nie pozwoli mi tego wyrzucić. Będziecie za każdym wejściem wpieprzać to łopatami, aż sami nie zjecie tego paskudztwa i nie będziecie kichać cukrowymi gilami. – Zmarszczyła brwi, gdy wszyscy zaczęli się z niej śmiać.
– Ha, ha – mruknęła sarkastycznie.
Blondynka o wysokich kościach policzkowych i idealnej cerze bez skazy, zawiesiła rękę na jej ramionach, przyciągając ją do siebie.
            – Oj, głuptasku, nie foszkuj się już. Musimy mieć przecież kozła ofiarnego.
 Pocałowała ją w policzek, chwiejąc się na wysokich obcasach, zupełnie niepotrzebnych przy jej dwustu centymetrach.
Dwie dziewczyny, które wyglądały karłowato przy tej gigantycznej trójce, szły z przodu, próbując śpiewać jedyną znaną frazę piosenki Lady Punk, którą Nikol cały czas puszczała i wydzierając się przy tym na całą okolicę. Jacob zastanawiał się, jak to możliwe, że jeszcze nikt nie wezwał policji, jako że na zegarku dochodziła druga w nocy.
            – Och, Julia, Zuzka, zamknijcie w końcu te paszcze, bo niszczycie cały artyzm tej muzyki – jęknęła Nikol.
            – O! O! O! O! Mniej niszzzz zeeeerooooo!! Miejj nizzz zieeeroooo... – śpiewały jeszcze głośniej i w kółko to samo z racji, że nie znały dalszej części tekstu, na dodatek przekonane, iż duet pokonuje gitarowy rift.
            – Nikon – zaczęła Bez. – Będziemy gorsze? Pokażmy im, jak się śpiewa! Mieeeee...                 Brunetka uniosła rękę i zakryła jej usta, przewracając przy tym oczami.
            – Jeszcze tego by mi brakowało, żebyś ty mi do ucha się wydzierała. Fuuuu!!! – krzyknęła z obrzydzeniem, gdy przyjaciółka zaczęła lizać ją po dłoni. Natychmiast ją puściła, ale ta nadal trzymała rękę zawieszoną na jej ramieniu. Niebieskooka wytarła obślinioną skórę o jej jeansy.

            Najpierw wyrosły przed nimi dwie ciemne sylwetki. Nie zwrócili uwagi na tak mało ważny szczegół, a już na pewno się nim nie przejęli. Szatynki dalej prezentowały swoje zdolności wokalne, zaś reszta się temu przysłuchiwała.
            Potem rozległy się krzyki, i to donośne – te trudniej było zignorować.
            – Cześć, dziewczyny, dokąd się wybieracie? – wrzeszczeli dwaj faceci z naprzeciwka. – Odprowadzimy was!
            – Niech one im zaśpiewają, sprawdzimy ich męskość – szepnęła Bez do ucha przyjaciółki, o którą się opierała.
            – Nie, dziękujemy bardzo miłym dżentelmenom, ale mamy już swoją eskortę – odpowiedziała z przekąsem Zuza, wskazując kciukiem przez ramię na Jacoba. Mężczyźni przez chwilę wydawali się niepewni, patrząc na ponad dwumetrowego chłopaka, ale nie zniechęcili się.
            – Będziemy o wiele lepszym towarzystwem.
Gdy w końcu się zeszli i stanęli naprzeciwko siebie, facet w kapturze oblizał usta i dotknął biodra Zuzki, oczarowując ją perfumem miłości. Nie do Zuzki, tylko do wódki. Dziewczyna z wytkniętym językiem błyskawicznie strzepnęła jego dłoń, jednocześnie odskakując w tył w stronę wysokich koleżanek i chłopaka. Jacob wyszedł naprzód. Pochylił nisko głowę, by spojrzeć w twarze przybyszom.
            – Jakiś problem? – powiedział niskim, gardłowym głosem, łapiąc za bluzę jednego z nich. Ku zdziwieniu zielonookiego, brodacz nie odezwał się, za to na jego usta wkradł się uśmieszek “Do mnie fikasz, pantoflu?”. Jacob rechotał w duchu, bo przecież to on nad nim górował i na dodatek to ON unosił go kilka centymetrów nad ziemią.
            – Jacob… – Usłyszał cichy głos Nikol.
Puścił brutalnie ubranie dresa, odpychając go przy tym, po czym odwrócił się, by spytać, o co chodzi – ale nie potrzebował. Do grona napastników, niczym stado wilków dołączyło jeszcze około dziesięciu typków. Chłopak dostrzegł w rękach niektórych z nich ostrza, które połyskiwały niespokojnie w świetle lamp.
            – Czego chcecie? – Groźnie pokazał, że się ich nie boi i że nie są mile widziani w ich nowym stowarzyszeniu przyjaźni.
Bez zdawała się otrzeźwieć: stała już pewnie na nogach z podobnym, złowrogim wyrazem twarzy. Ona i Jacob wydawali się pewni siebie, zaś Nikol z dwiema szatynkami przysunęły się bliżej siebie, łapiąc jedna drugą, pilnując siebie nawzajem.
Jeden z dresów zrobił śmiały krok w stronę Nikol, co wyglądało dość komicznie, zważając na to, że dziewczyna przewyższała go o dziesięć centymetrów co najmniej. On jednak nadrabiał brak wzrostu masą.
W oczach Jacoba zapłonęła furia. Chłopak niemalże warknął na mężczyznę. Doskoczył do niego w tej samej chwili, w której dres próbował objąć Nikol w pasie. Ta szarpnęła się, czując obcą rękę niebezpiecznie nisko na biodrze; Jacob zamachnął się, by wyprowadzić morderczy cios w twarz. Któraś z dziewczyn wrzasnęła przenikliwie, któryś z napastników zarechotał, wybuchło ogólne zamieszanie.
W trakcie szamotaniny Nikol nie wiedziała już, czyje ręce jej dotykają, kogo ona sama usiłuje odepchnąć, kto jest jej wrogiem, kto przyjacielem. Jedynym wyraźnym, a nagłym i przeraźliwym doznaniem był ból – ból, który gwałtownie eksplodował w jej jamie brzusznej. Ból związany bezpośrednio z nożem zagłębionym w jej ciele. Ból, któremu towarzyszył nieprzyjemny, chlupoczący dźwięk, który tylko ona usłyszała.
Osuwała się na kolana.

            – Nikol…  Nikol, do jasnej cholery, wstawaj! –  Odbijało się echo kobiecego głosu gdzieś w jej czaszce.

            Brunetka, leżąc w kałuży własnej krwi, uniosła zbyt ciężkie powieki. Przed jej oczami ukazały się twarze. Całe brudne, mokre twarze Julii i Zuzy. Wszystko widziała jak przez mgłę, wydarzenia rozgrywały się w zwolnionym tempie. Dziewczyna była ich bohaterem, ale jednocześnie obserwatorem, który nie może nic powiedzieć, nic zrobić. Gdy otwierała usta, by krzyczeć, powiedzieć coś, nie wypływał z nich żaden dźwięk. Mogła tylko poruszyć palcami dłoni, która zaraz została pociągnięta do góry.


            – Nikol w tej chwili wstajesz albo zaraz tam do ciebie pójdę! – Maylena nie dawała za wygraną i wydzierała się ile miała pary w płucach.
            Dziewczyna wciągnęła głęboko powietrze, nie orientując się najpierw w otoczeniu. Nie wiedziała, gdzie jest, co ona tam robi i jaki jest dzień, miesiąc czy rok. Po chwili otrzeźwiła się i zamknęła oczy, przecierając twarz dłońmi. Nigdy więcej nie zjem słodyczy na noc. Ostatni raz spojrzała na ocean przez oszkloną ścianę swojej sypialni i spuściła na podłogę szczupłe, długie nogi. Następnie zeszła do kuchni.
            – Czego się tak drzesz? Uważaj, bo sąsiedzi wezwą policję, że się nade mną znęcasz – warknęła opryskliwie w stronę matki, stojącej przy indukcji kuchennej.
Przeczesała włosy, które sięgały jej do pasa i sięgnęła szklankę z najwyższej półki, następnie wlała do niej mleko, delektując się zapachem naleśników. Opadła na krzesło przy wyspie i położyła na niej telefon, wpatrując się w najnowsze snapy od Bez.
– Uważaj, żebym czasem nie zaczęła. Jeszcze chwilę a pójdę po podręczniki matki psychopatki. Ostatnio oglądałam jak kobieta wykąpała w kwasie syna. Chociaż wiedźmy i tak się regenerują.
Niska kobieta o zmęczonej twarzy oparła się o szafkę i skrzyżowała ramiona, mówiąc do córki. Ona jednak wywróciła oczami z irytacją i zaczęła ją przedrzeźniać, gdy się odwróciła do patelni.
– Po kimś muszę to mieć – mruknęła pod nosem, nie podnosząc wzroku z telefonu. Przejrzała swojego instagrama, gdzie zdobyła rzesze fanów ze względu na to, że przebijała naturalnym wyglądem wszystkie Kardashianki.
Maylena głośno postawiła jej talerz z naleśnikami przed nosem i wyrwała komórkę z ręki.
– Co robisz! – krzyknęła brunetka, wyciągając dłoń po swoją własność z morderczym spojrzeniem. Matka jednak schowała go do kieszeni czarnych jeansów i uniosła palec, podkreślając to, co miała powiedzieć.
– Niedługo zablokuję ci go i skończy się siedzenie po nocach. Wtedy się śpi, a nie pisze z Jacobem czy Bez. – Okręciła się na pięcie i bezapelacyjnie wyszła z pomieszczenia: – Może wtedy przestaniesz się wyżywać na ludziach wokoło. Dziewczyno opanuj emocje, trochę kultury osobistej – mówiła z sąsiedniego pokoju. Nikol nie odpowiedziała jej, wzięła się za śniadanie.
– Jak będzie mi bliżej trumny niż życia, to też zacznę spać – powiedziała sama do siebie, podnosząc widelec. W tym momencie Maylena wróciła do kuchni.
Wydawało się, że kobieta coś doda lub trzaśnie pięścią w stół, ale do dziewczyny dotarło tylko westchnienie kończące bezsensowną dyskusję.
Musiała wyjść do grona dojrzalszych ludzi.
– To nie moja wina, że masz zły humor, dlatego proszę uspokój się, bo ja niczemu nie jestem winna – dodała spokojnie, ale beznamiętnie, gdy znalazła torebkę.
Gdy dopiła ostatni łyk kawy do domu wszedł pół bóg chłopak – wielki jak irytacja dziewczyny z pełną buzią placków. Brunet uśmiechnął się do kobiety, ukazując wszystkie idealne zęby. Zaraz zmrużył oczy, wyczuwając napiętą sytuację. Zgromił Nikol spojrzeniem, na co ona uniosła ręce w obrończym geście.
– To nie ja zaczęłam. – Wskazała dłonią na Maylenę i znów przewróciła oczami.
– Poniedziałek – powiedział przepraszająco do zmęczonej matki przyjaciółki, chcąc usprawiedliwić jej zachowanie, ale kobieta tylko kiwnęła głową i machnęła ręką.
– Zabieraj mi ją z oczu, bo pobrudzę sobie ręce jak jeszcze chwile tu zostanie, a tak się składa, że zabrakło mi ostatnio kwasu w garażu – zwróciła się do chłopaka, kładąc mu dłoń na ramieniu. On zaśmiał się cicho i posłał jej uśmiech.
Podeszła do drzwi wejściowych, gdzie z szafy wyciągnęła marynarkę i jednym ruchem zebrała klucze i dokumenty. Już miała wychodzić, gdy coś jej się przypomniało. Podeszła do chłopaka i wyciągnęła z kieszeni spodni komórkę Nikol. Podała mu ze słowami:
            – Masz. Oddasz jej, gdy nabierze rozumu.
            Jacob parsknął śmiechem, ale wyciągnął rękę po urządzenie.
            – Nie wiem czy kiedykolwiek bym tego dożył, ale moja dłoń przynajmniej zginie w wyższej sprawie. – Znów się uśmiechnął, na co w końcu odpowiedziała tym samym.
            Pożegnała się ostatnim westchnieniem, machnęła na niego i wyszła, trzaskając drzwiami.
*

– Nikon… Nikon! – Bez próbowała nawiązać kontakt z dziewczyną, krzycząc jej w ucho. Zamrugała kilkakrotnie wielkimi niebieskimi oczami, po czym zwróciła uwagę na blondynkę.
– Sorry, zamyśliłam się – powiedziała i wypuściła powietrze z płuc, przecierając powieki.
Rozejrzała się po twarzach przyjaciół: wszyscy wyczekiwali od niej odpowiedzi. Zmarszczyła brwi i spojrzała na  siedzącą obok Julkę, szatynkę z jasnym pasmem na grzywce
– Co mówiliście? – Próbowała wrócić do rzeczywistości. By nabrać więcej swobody oparła się o krzesło kafejki.
– Telefon dzwoni ci od kilku minut, a ty w ogóle nie reagujesz – Pieguska przyjrzała jej się zaniepokojona. Uniosła kącik ust i kiwnęła na torebkę.
Nikol ze zmarszczonymi brwiami złapała za nią.
Co?
Przerzuciła wszystkie rzeczy na bok w poszukiwaniu smartfona. Gdy ostatecznie go nie znalazła, westchnęła i zaczęła wytrząsać zawartość na zewnątrz. Po chwili komórka znów się rozdzwoniła, wydając z siebie dźwięki Comy “Listopad”. Dziewczyna przewróciła oczami, gdy poczuła wibracje w kieszeni. Jednym ruchem wyciągnęła aparat i przysunęła go do ucha.
– Halo – odebrała i rozejrzała się po rozbawionych twarzach.
Cisza.
– Halo? – odezwała się z lekka zirytowana, unosząc brwi.
Cisza.
Spojrzała na dzwoniący numer. Spodziewała się, że zobaczy napis “zastrzeżony”, ale na jego miejscu było tylko puste pole. Nie przejęła się tym, lecz przewróciła oczami i odłożyła sprzęt na stolik różowej kawiarenki.
– Dzięki za tyle zachodu. Ciekawe ile szmalu wyciągnęli mi z konta. Pewnie i tak się nie pocieszyli. Mogłam iść i poszukać go na nim razem z nimi. Biedaczyska. – Wydała z siebie udawane westchnienie i oparła łokcie o stół.

*

Maylena wzięła poduszkę, leżącą na kanapie w jej biurze i krzyknęła w nią ile miała sił. Wbiła w nią palce, a następnie rzuciła przez całe pomieszczenie. Oparła łokcie na kolanach i schowała twarz w dłoniach. Miała dość. Dość ich wszystkich. Nie mogli jej aktywować, przecież obiecali, że nie zrobią tego, bez ich zgody. David jej obiecał. To wszystko ją przerastało.
 Na domiar złego zaczął dzwonić telefon służbowy. Wzięła głęboki wdech i przetarła powoli twarz dłońmi, żeby się uspokoić. Niczym schorowana siedemdziesięciolatka dźwignęła się z kanapy i w dwóch krokach znalazła się przy aparacie. Spokojnie odebrała i przysunęła go do ucha.
– Pani Ubesejret, przyszedł pan Marcel, nie był umówiony. Czy mam go wpuścić? – odezwała się z lekka speszona sekretarka.
Kobieta zamknęła oczy i zacisnęła pięść na biurku. Usiadła na fotelu i oparła się. Dopiero po chwili najspokojniej jak mogła odpowiedziała:
– Tak, proszę. Możesz sobie zrobić przerwę.
Nie zdążyła usłyszeć odpowiedzi sekretarki, gdyż zaraz zakończyła połączenie. Musiała przygotować się do kolejnej rozmowy, które tak bardzo uwielbiała… Nie miała pojęcia ile jeszcze będzie ją powtarzać, gdyż rozmówca jakoś nie może sobie przyswoić tego co przekazuje mu za każdym razem. Kod ten sam, ale komunikat nie dochodzi. Poczuła, jak jej ciśnienie rośnie jeszcze bardziej. Zacisnęła zęby i potarła zielone oczy, sama nie wiedząc, czy jest bardziej zła, czy przestraszona.
Do pomieszczenia wkroczył mężczyzna. Twarz miał ostrą, bez uśmiechu, ale oczy złagodniały mu na widok kobiety. Głowę jego nadal pokrywała idealna łysina, co dodawało mu srogiego wyrazu.
– Szejn… – zaczęła kobieta, unosząc dłoń.
– Nie uchronisz jej. Chce ją mieć u siebie – przerwał jej, na co ona wbiła jeszcze mocniej paznokcie w skórę. Twarz miała poważną, spokojną.
– Nie może mi jej zabrać. Jest moja. Moja odpowiedź nadal brzmi NIE. Ułatw mi życie i zakończmy już tą bezcelową rozmowę. Nadal na nic się nie zgadzam.
Maylena stawała się dziką lwicą, za którą chowają się młode. Musiała spłoszyć drapieżnika lub po prostu go zabić.
Nastała cisza. Szejn złapał za swój krótki szorstki zarost. Cmoknął i przechylił głowę niczym polujący jastrząb.
– Odpowiedz sobie na jedno pytanie: Kim jesteś żeby zapewnić jej ochronę?
Zaczęli mierzyć się spojrzeniami. Maylena wciągnęła policzki, ale tak delikatnie, żeby nie zauważył, że ruszyły ją jego słowa. No bo właśnie: kim ona jest? Nikim? Przeszkodą do bezpiecznego życia córki?
Maylena co ty pieprzysz, pomyślała i wzięła się w garść.
– Myślisz, że z tobą jest bezpieczna? Nie mając o niczym pojęcia? Myślisz, że dasz radę sama? Tak uważasz, prawda? – Szejn podniósł się z krzesła, które stało przed jej biurkiem. Założył dłonie za plecy i podszedł do okna, pod którym znajdowała się szafka, a na niej zdjęcia i figurki. Wziął w swoją wielką dłoń małego, porcelanowego słonika.
– Czy wzięłaś w swoich kalkulacjach, że gdy pojawią się Konserwatorzy, to jedyną osobą, która będzie mogła wam pomóc jest… nikt? – mówił poważnie, a żaden nerw mu nie zadrżał, nie poruszył się. Odłożył słonika i ciągnął dalej.
– Dzięki szkoleniu NIKT, nie będzie musiał wam pomagać. – Odwrócił się i podszedł do biurka, opierając na nim ręce. Maylena natomiast siedziała sztywno wyprostowana, uważnie wsłuchana.
– Na razie jest tylko NIKT i nikt więcej. – Nagle stanął prosto i otworzył szerzej oczy. – Słyszysz? Właśnie w tej chwili ją znaleźli. – Maylena wciągnęła gwałtownie powietrze. Szejn wsłuchał się uważniej w panującą ciszę.
– A może jeszcze nie – dodał, przekrzywiając głowę.
Kobietę przeszedł dreszcz. Zagryzła wargę. On wiedział, że tu nie oprze się swojej sile. Pokaże słabość. Słabość, którą jest życie dziewczyny.
            – Ona musi się znaleźć na szkoleniu, nie rozumiesz? Zabijesz ją – powiedział ciszej, patrząc jej w oczy.
            Maylena złapała ręką drugą rękę, która zaczęła drżeć. Miała już dość. Była już zmęczona. Zmęczona walką o każdy dzień. Zmęczona niepewnością. Kobieta wstała gwałtownie i wyszła na środek. Nie mógł na nią górować. Musała się opanować.
Szejn zrobił krok w jej stronę. Musiał mocno schylić głowę, by zobaczyć jej twarz. Widział przerażenie w jej oczach i walkę, jaką ze sobą toczyła. Trafił w punkt, którego się najbardziej obawiała. Bo właśnie, co jeśli?
Po chwili jednak opanowała się i obeszła biurko, żeby za nim znów usiąść. Kręciła się niespokojnie. Pod drewnianym meblem zaciskała palce, zastanawiając się, co mu odpowiedzieć. Starała się nie spuszczać głowy, przynajmniej udawać silną kobietę, za którą się w ogóle nie uważała.
A może jednak…, pomyślała.
Gdy poczuła ból języka, który powodowały zaciśnięte zęby, wzięła głęboki wdech i wyprostowała palce.
O nie, nie, nie, nie. Jeszcze tego by brakowało, żeby mnie zmanipulował! No błagam, mam nastolatkę w domu! Co ja chciałam zrobić. Pierdol się, Szejn, myślała gorączkowo. Strach i niepewność zastąpił gniew. Wstała gwałtownie i łomotnęła pięścią w blat, że przewrócił się pojemnik na długopisy.
– Nie znajdą jej. Tak, tak właśnie myślę. Ze mną jest bezpieczna. Nie poślę jej na jakieś mordercze szkolenie. Po co, skoro może i tak tego nie przeżyć? Może żyć tu ze mną. – Dźgnęła go w pierś: – Z daleka od was wszystkich. Wy nie dbacie o jej dobro. – Znów wymierzyła sztywny palec, który nawet nie zadrżał: – Myślicie tylko o sobie. Nie uwzględniacie, że ona też odczuwa ból, że może czegoś nie potrafić, że może nie jest taka jak powinna. – Wyrzuciła ręce w górę: – Nie! Wy chcecie ją wykorzystać, a nie chronić! Nigdy jej nie oddam! Rozumiesz?! – Ponownie walnęła pięścią. Opierała ręce na blacie a jej pierś chodziła miarowo. W oczach miała morderczy jad, którym chciała obdarować jego krew.
– Nigdy jej nie oddam! Słyszysz?! Jest moja! Jestem jej matką i to ja dbam o to, żeby była zdrowa. Żeby nie stała jej się krzywda! – Jednym, sztywnym ruchem z wskazującym palcem, pokazała drzwi: – Wynoś się stąd i powiedz mu, że ma się do niej nie zbliżać, bo zabiję was wszystkich. – Zamknęła oczy, by nie patrzeć na jego twarz. By wytatuować na powiekach córkę.
Ręce jej drżały, tak samo jak całe ciało. Twarz wykrzywiła wściekłość. Płonęła nienawiścią to tego wszystkiego. Do samej siebie, że przez chwilę wzięła pod uwagę rozpatrzenia sprawy. Szejn natomiast stał opanowany. Jego twarz nie wyrażała nic. Nie wykonywał także żadnych ruchów, niczym martwa kłoda. Jego ostre rysy mogły w tamtym momencie przecinać kartki. Czuł zniewagę z jej strony. Na dodatek znów będą musieli odłożyć szkolenie, a czasu ubywa. Nagle martwa kłoda podeszła do biurka Mayleny i także grzmotnęła w nie pięścią, ale dostatecznie lekko, by jej nie uszkodzić oraz nie wywołać zaciekawienia osób za ścianą.
– Uważasz, że mi na niej nie zależy? Że Davidowi na niej nie zależy? – Także dźgnął ją w pierś. Zaskoczona o mało nie przechyliła się pod uderzeniem, ale nogi miała zabetonowane do podłogi.
– Przypomnij sobie, dzięki komu się tu znalazłaś. Przypomnij, kto wypruwa sobie flaki, poświęca całe życie, by ją chronić. No powiedz, kto?! – Rozłożył ręce jak do modlitwy. – Bo na pewno nie ty. – Wskazał na wiśniowy blat: – Ty siedzisz tylko za tym biureczkiem i kontrolujesz ją za każdym kroku. Niedługo obróci się przeciw tobie. Dopadną i nie będzie czego ratować. Nawet nie będzie świadoma. Sama im powie gdzie jest. – Zamyślił się: – Może przez odebranie głupiego telefonu? A wiesz co wtedy? Uduszą ją we śnie, we własnym domu, a ty będziesz na to patrzeć. Zobaczysz, pożałujesz, że nie zadbałaś lepiej o jej bezpieczeństwo. Że nie zadbałaś o nią, ale wtedy już nie będzie czego chronić. Znajdą ją, zabiją wszystkich, którzy wiedzieli, gdzie ona jest, a tego nie powiedzieli. – Zatrzymał się na chwilę by wziąć wdech. – Może właśnie zamordowałaś własne dziecko.
Spojrzał jej w oczy tak smutnym wzrokiem, że kobieta poczuła, jak po jej plecach przebiega dreszcz. Po chwili odwrócił się i podszedł do drzwi, a następnie wyszedł, nie odwracając się, nawet nie trzaskając drzwiami.
Z litości.

NOTKA (Ważne!! (01.10.2016))
Przedstawiam nową wersję Kasyczi. Nie zmieni się ona jakoś przesadnie, ale parę szczegółów zostanie zmienionych ;) Przepraszam za te nieszczęsne akapity, ale aktualnie walczę z formatowaniem...
Ze zmianą początku związały się także inne numerowania rozdziałów, także treść starego komentarza może się nie zgadzać z tekstem. Dopiero od 11. wszystko idzie jak dawniej. 

19 komentarzy:

  1. Super nie wiedziałam że umiesz tak pisać :) Paulina :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział, oby tak dalej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję. Cieszę się, że się podoba, naprawdę jeszcze raz dziękuję. :D

      Usuń
  3. "nie wydawał się na osobę" - nie wyglądał na osobę albo nie wydawał się osobą.
    Strasznie dziwne te imiona. W końcu zacznę je mylić, albo skracać, albo nadam im jakieś ksywki - uprzedzam.
    Są dużo lepsze opisy, to na pewno, ale sama postać Nicole nadal mnie nie przekonuje. Coś czuję, że jej nie polubię, ale nie muszę lubić bohatera, by spodobało mi się opowiadanie.
    Tajemnica intryguje... ;-)
    Zmieniła wygląd? Pofarbowała włosy, czy przeszła operacje plastyczną?

    Pozdrawiam
    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za wskazówki, imiona wiem, że są dziwne, są orginalne, bo wymyślone xD Właśnie wiem, że mam problem, żeby dać życia tym bohaterom. Dziękuję jeszcze raz za komentarz, :)

      Usuń
  4. To 1 rozdział za mną :)
    Ogólnie to masz wielkiego plusa, bo już po przeczytaniu pierwszego strasznie mnie zaciekawiłaś do dalszego czytania, jednak zostawię to sobie na później. Nie umknęło mi kilka błędów, jak np. uśmiechną - powinno być uśmiechnął, bo on coś zrobił, a nie np. "czekała, aż oni się uśmiechną". Nie bierz tego do siebie, po prostu chcę Ci zwrócić uwagę na przyszłość :) Podobnie nadużywasz powtórzeń, zamiast poszukać jakichś zamienników słów - czyli " oni, ich" i ogólnie jest to w tej 2 części rozdziału, kiedy Maylena odbywa rozmowę.
    No, to tyle mojego marudzenia, a że mi się podoba, to lecę czytac dalej :P
    Przy okazji 1 rozdział właśnie dodany ^^ http://further-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku bardzo dziękuję :D naprawdę :D dziękuję za błędy, za przeczytanie i wg bardzo dziękuję :D naprawdę nie wiesz jak się cieszę :D ostatnio nie dostałam żadnej pochwały i informacje że przynudzam. Naprawdę bardzo jeszcze raz dziękuję :D

      Usuń
  5. Jestem po pierwszym rozdziale i już mogę stwierdzić, że to opowiadanie będzie świetne! Jeżeli Ty tak piszesz, to śmiem stwierdzić że nigdy Ci nie dorównam. Jednak mimo wszystko, bardzo się ciesze że dzięki Tobie tutaj trafiłam i przeczytam coś naprawdę dobrego! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och... aż nie wiem co napisać O.O Dziękuję bardzo! Naprawdę, wiele to dla mnie znaczy <3

      Usuń
    2. wcześniej jest jeszcze króciutki prolog ;D

      Usuń
  6. O kurczę, cieszę się, że cudem trafiłaś na mnie w blogosferze, a dzięki temu, ja mogłam odnaleźć Ciebie. ;D Opowiadanie bardzo zachęcające. Postać tej dziewczyny... to chyba będzie główna bohaterka? Wydaje mi się w porządku, aczkolwiek już teraz odnoszę wrażenie, że będzie mnie irytować. xdd
    Pojawiło się kilka błędów i brakło kilka przecinków, ale poza tym to świetnie Ci to wyszło. Zachęciłaś mnie ;D Zaobserwowałam. :D
    Z dużo tutaj się nie rozpiszę, bo rozdział jest króciutki i nie ma tu zbyt wielu wydarzeń. Sytuacja, która wywiązała się między Mayleną, a tym gostkiem - ciekawa, dająca do myślenia.
    Czytam dalej. ;))

    Pozdrawiam, KatieKate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się cieszę, że na ciebie trafiłam :D
      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  7. Ogólnie, to czytam już chyba odcinek 3, lecz jest to strasznie męczące, ponieważ mogę czytać jedynie na telefonie. No i niestety na nim wszystkie blogi wyświetlają się około 3/4 minuty, a po tym czasie przeglądarka zamyka się i muszę włączać wszystko od nowa. Czyli jest to całkiem żmudne i zniechęcające, a na dodatek pisanie komentarzy na telefonie jest istnym koszmarem. Tak więc do czasu powrotu mojego laptopa nie będę pisać komentarzy pod każdym odcinkiem, no chyba, że będę je pisać, ale będą one dosyć krótkie :/

    No ale dobra tak przechodząc do rozdziału to powiem ci, że bardzo mi się spodobał. Tak to opisałaś, że naprawdę bardzo dobrze sobie to wyobraziłam. Polubiłam tą Nicol :) No no i od razu jakieś wprowadzenie w tajemniczą przeszłość :O Ale, że ona zrobiła sobie operację plastyczną? No i przed kim uciekły?Zapowiada się extra <3 Tak więc lecę pisać komentarz pod kolejnym odcinkiem (jestem na komputerze brata XD)i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że wpadłaś. Ja ostatnio mam wielkie zaległości na blogach. Jestem teraz u koleżanki, ale jak znajdę chwilę to wpadnę i rozumiem z tym telefonem xd Dziękuję, że napisałaś ten komentarz. Wiesz, że jesteś jedyną osobą, która polubiła Nikol? xD Zazwyczaj ludzie za nią nie przepadali a tu taka fajna zmiana :*

      Usuń
  8. Podoba mi się fakt, że nie wszytsko zostało tak od razu powiedziane. Chodzi mi o tą rozmowę Mayleny z Marcelem (czy Marcelo?) Dlaczego ona i Nikol się ukrywają? Przed kim? i dlaczego ten ktoś zabije je kiedy je znajdzie? Ciekawy pomysł, wybacz krótkie komentarze, ale piszę z telefonu, więc sama rozumiesz :)
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ci się podoba. Na początku nie jest nic wyjaśnione i to dobrze? Poczekaj jak będziesz szła coraz dalej. Będą robić potem coraz większą wodę z mózgu a ok 33 rozdziału będą wyjaśnienia xD

      Usuń
  9. Hej! ;) Przeczytałam rozdział i wcale nie uważam, by był zły. Widziałam Twoją informację, w której piszesz, że początki nie wyszły Ci zbyt dobrze, ale potem jest coraz lepiej, ale ja i tak nie byłabym zniechęcona.
    W rozdziale nie działo się zbyt wiele, ale czytało mi się go dobrze. Podoba mi się to, że końcówka rozdziału wprowadza taki tajemniczy klimat. Wiemy, że coś może się stać bohaterom, że nie są bezpieczni, a to wzmaga ciekawość. Tym bardziej, że tak naprawdę nie wiemy dokładnie o co chodzi. Super! ;)

    Pozdrawiam! ;*
    I zapraszam też do siebie: sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz. Czy mi się zdaje, czy ty u mnie już nie byłaś? Bo cię znam ;D, ale trudno. Ważne, że jesteś :D. Dzięki za słowa pociechy, ale i tak początek jest zmieniany, będzie to zupełnie coś innego. Masz jeszcze okazje poznać starą wersję xD. Tak więc, dzięki za poświęcony czas :)

      Usuń