Ruszyli
ponownie długim korytarzem, którym dotarła do lustrzanej sali. Nagle jednak
skręcili prosto na pustą ścianę, na której nic nie było. Mężczyzna przyłożył do
niej dłoń, rozświetliła się i rozsunęła. Przed nimi ukazało się jasne słońce a
kawałek dalej jakby z białego szkła prostokątne pudełka wielkości małej
kawalerki w bloku. Nie miały okien ani drzwi. Nic tylko białe szkło. Takie
obiekty ciągnęły się w kilkunastu rzędach w równych odstępach. Na całym wielkim
placu rosła zielona, piękna, równo ostrzyżona trawa, która wydawałoby się, że
żyła własnym życiem. Wszędzie chodziło pełno kasyczi. Jedni byli niscy,
normalni. Inni, piękni i młodzi o żyrafich wzrostach, wyróżniali się jeden przez
drugiego. Doskonali. Kiedy przechodzili obok siebie, patrzyło się na nich jak
na starego fiata i salonowe porshe. Zdarzali się i pośredni, co trochę
zacierało tak tą granicę. Nigdzie natomiast nie zauważyła żadnych dzieci.
Dziewczyna przyglądała się uważnie twarzom. Jedni posiadali gładkie czoła i
policzki inne wyglądały jak wysuszona sieć rzeczna.
W końcu znalazłam grupę
wyższą ode mnie i jestem normalna. W innym tego słowa znaczeniu.
Szli
ścieżką prowadzącą do białych sześcianów. Gdy znaleźli się przy jednym z
trzeciego rządu, uniosła głowę, podziwiając je, gdyż okazały się wyższe niż
zakładała. Nikol rozejrzała się, przyglądając dokładniej budowlom, nie
posiadającym żadnych okien, drzwi czy ozdób. Wszystkie były takie same.
Mężczyzna
wyciągnął i przyłożył dłoń do ściany, która przez jego dotyk rozświetliła na
niebiesko.
–
Przyłóż swoją. –
Wskazał na podświetlaną powierzchnię.
Podniosła
i przycisnęła rękę do zimnej powierzchni, która w dotyku wydawała się być jakby
z miękkiego szkła.
Czy szkło może być
miękkie w dotyku?
Miejsce
zaświeciło na zielono i ściana rozsunęła się, ukazując istną biel nierażącą w
oczy. Nie znaleźli tam nic poza dużym, wbudowanym w ścianę czarnym ekranem,
przez co wzrok cały czas do niego uciekał oraz nietypowego łóżka, czyli białej
płyty wystającej ze ściany po lewej stronie. Światło dawały podświetlone
ściany, regulujące się automatycznie, aby nie oślepiać lokatora. Nikol
pomieszczenie wewnątrz wydawało się mniejsze niż możnaby się spodziewać po
budynku. Myślała także, że to już koniec wycieczki, ale Szejn przycisnął dłoń
do ściany po prawej a ona się rozsunęła ukazując tak samo tylko biel. Wewnątrz
wbudowany był tylko taki sam ekran jak w pokoju obok. Nic poza nim.
Podsumowując właśnie
znajduję się w budynku bez klamek i okien, w którym pozostaje mi tylko moja
samotność i myśli, co nie skończy się dobrze
do wyboru mam pokój większy, w którym mogę siedzieć lub gdy będę
potrzebować to pokój mniejszy do leżenia na podłodze. Albo będą mnie tu zamykać
jak nie będę się słuchać.
–
To łazienka.
Kompletnie
zbił ją z tropu. Zwróciła się do niego zdziwiona.
Może przyniosą mi miskę
i tu będę mogła ją postawić?
– To Vijotas namo. –
Wskazał czarny ekran. – Służy do
sterowania całym Arnemi, tak nazywamy
wszystkie budynki w szeregach. Są to domy mieszkających tu kasyczi. Vijotas
namo służy między innymi do włączania wody, suszenia, wysuwania zlewu, ubrań,
jedzenia, otwierania półek i wszystkiego co tylko potrzebujesz. Książki,
Papier, Muzyka czy co sobie tylko wymyślisz jest dla ciebie dostępne dzięki
kilku kliknięciom. Ma także wbudowane odczytywanie poleceń głosowych, więc
zawsze możesz tylko dać mu polecenie zaczynając od “Vi”. Wierzę, że jesteś rozgarniętą dziewczynką i
sobie poradzisz ze wszystkim.
Miała
dziwne wrażenie, że ostatnie zdanie nie dotyczyło tylko Vijotas namo.
– Kiwnęła niemrawo, sygnalizując, że zrozumiała. Miała
tego wszystkiego dość. Chciała się tylko położyć, zasnąć i nigdy nie obudzić.
– Była tak bardzo wyczerpana, że kolana się
pod nią ugięły. Nie miała pojęcia co było bezpośrednią przyczyną, ale zaczęła
łkać po cichu. Zresztą miała ich dostatecznie tyle, że uważała, iż ma
dostateczne prawo by to zrobić. By w końcu wszystko wyszło na wierzch. Cały
strach, nienawiść i beznadzieja, w której się znajdowała. Chciała zapomnieć
twarze przyjaciółek, zapomnieć mamę i życie, które wcześniej miała. Poczuła ból
i jeszcze głębszy gniew do samej siebie, że po raz kolejny chce to zrobić. Może
gdyby pamiętała, gdy wyjeżdżali, może byłaby w stanie im pomóc. A tak, to
odgrodziła się od nich, zostawiając je same i
na pewno przerażone. Gdyby nie wyszła z klubu mama nie zostałaby sama i
przerażona. Byłaby Zuzka, Julia… i Bez. Ale zrobiła to. Na szczęście nie miała
już kogo zawieść.
Poczuła
plaster na swoim karku. Nadeszło otępienie, którego tak bardzo potrzebowała.
Nie zwracała uwagi już na nic, co działo się wokoło. Wszystko przestało mieć
znaczenie. Czuła tylko jak przez mgłę, że została podniesiona z ziemi a
następnie leciała. Lot jednak zakończył się lądowaniem na idealnie miękkim
podłożu, które wydzielało ciepło i rozgrzewało jej ciało, rozluźniając mięśnie
pierwszy raz od tylu dni. Następnie ciemność rozlała się jak atrament na
pisanym od tygodnia wypracowaniu, ale nie wiedziała czy to wina opadniętych
powiek, czy zgaszonego światła.
*
Obudziła
się w półmroku. Ściany wydawały jasną poświatę, ale na tyle ciemną, żeby można
było spokojnie spać, lecz wszystko widzieć. Wzięła głęboki wdech i rozkoszowała
się ciepłem, mimo że nie miała na sobie żadnego koca. Przymknęła oczy i chciała
znów uciec z tego świata to snu, ale zauważyła, że ktoś wchodzi do
pomieszczenia. Uniosła się na łokciach i próbowała wyostrzyć wzrok, gdyż
światło pozwalało tylko na zobaczenie szarej postaci.
–
Kto tu jest? – Głos jej się nawet nie zatrząsł w przeciwieństwie do ciała. Gość
stał przy wejściu.
–
Ja – odezwał się z mroku tak dobrze jej znany szept, kiedyś wywołujący miłe
łaskotanie.
Teraz
miała ochotę się na niego rzucić. Lecz nie w ramiona, które w okamgnieniu
przypomniałyby jej dom, które dałyby możliwość wciągania jednego z jej
ulubionych zapachów i bezpieczeństwo, o którym zapomniała już dawno, ponieważ
te właśnie ramiona ją tu przywiozły.
Wyprostowana usiadła po turecku i spojrzała na niego spod byka.
–
Czego chcesz? – warknęła, pokazując, że nie jest już mile widziany. Gdy
zobaczyła jego twarz, miała ochotę zapomnieć wszystko i przyciągnąć go do
siebie, ale gniew zabijał tę myśl jak tylko powstawała.
–
Chciałem sprawdzić jak się czujesz. – Zmartwiony szukał jej wzroku, ale ona nim
uciekała. Zagryzł wargi, czując ból. Podszedł bliżej, starając nawiązać
jakikolwiek kontakt. Ona cofnęła się bliżej ściany, by być w jak największej
odległości od niego.
Nie
odpowiedziała.
–
Cieszę się, że cię widzę. – powiedział
cicho, patrząc ze skruchą na swoje buty. Skrępowany nie wiedział co ma zrobić.
–
Ja wolałabym połknąć paczkę gwoździ. – Głos miała zimny jak lód. Przelała cały
gniew w spojrzenie, które chciał wytrzymać.
–
Wiedziałeś, że to będzie wtedy, prawda?
To dlatego chciałeś iść okrężną drogą. – wysyczała z taką temperaturą z
jaką woda w lodowcu była milion lat temu, nim dopadł ją efekt cieplarniany.
Spuścił
wzrok.
–
Chciałem dobrze. Chciałem dla ciebie jak najlepiej. Żebyś była bezpieczna.
Spróbuj chodź raz to docenić – powiedział cicho, znów unosząc spojrzenie.
Zagryzła
twardo zęby, nie spuszczając z niego oczu.
–
A myślisz, że wolałabym przechodzić jakiś mordercze szkolenia? Poniżania?
Przeżywać śmierć przyjaciół i cały czas mieć w głowie obrazy jak torturują moja
mamę? Myślisz, że miło jest być intruzem? Jakimś stworem, którego się wszyscy
boją, pomimo że masz problemy z otworzeniem słoika? Być w jakimś zakątku świata
a ty nawet nie wiesz którym? – Jej głos zaczął się załamywać, przechodząc z
podniosłego do trzęsącego, gdyż łzy zacisnęły jej gardło – Nie mieć nikogo dla
kogo istniejesz? Dla kogo żyjesz?
Rozumiesz? Jak mojej mamy już nie będzie, zostanę sama… Już jestem.
Dziewczyna schowała głowę w kolana, wbijając
paznokcie w skórę jak najbardziej mogła. Starała się brać głębokie wdechy, by
nie rozpłakać się przed nim, ale nic nie pomagało. Ból rozsadzał ją od środka i
nic nie było w stanie go zagłuszyć.
Jacob
zacisną pięści. Zaczął niepewnie podchodzić do niej. Nie wiedział czy zaraz się
na niego nie rzuci z pięściami, ale spokojnie usiadł i delikatnie objął ją,
przytulając do swojego ciała. Z chwilą pogłębiał uścisk. Ona wbrew całej sobie
poddała się temu, gdyż tego potrzebowała teraz najbardziej czy tego chciała czy
nie. Łaknęła bezpieczeństwa, stabilnego
podłoża, które wymieniono na dwunogi taboret. Uczepiła się go, jakby mieli go
jej zaraz siłą wyrwać i odebrać ostatnią cząstkę domu, która pomimo że w
poszarpanym stanie, została. Nie miała tyle w sobie siły, żeby zmierzyć się z
tym wszystkim sama. Żeby go odepchnąć, zwyzywać i posłać do piekieł, zakątków
jej mózgu, gdzie wszyscy już nie żyją. Nie mogła, ponieważ już i tak został jej
tylko on. I nikt więcej. Bała się go puścić, bo sztorm zwany chwilą porywa
wszystko, do czego uśmiechał się człowiek.
*
Po
kilku godzinach, gdy leżał i obejmował ją, szepcząc, że wszystko wróci do
normy, że będzie z nią cały czas, musiał wracać.
–
Możesz zostać ze mną. – szepnęła, gdy wyplątywał się z jej objęć. – Błagam, nie
zostawiaj mnie. – Złapała go za nadgarstek, patrząc mu w
oczy zapłakanym spojrzeniem pełnym przerażenia. –
Błagam, nie zostawiaj mnie samej. Nie dzisiaj. Zostań.
Jacob
zagryzł wargę i westchnął. Odwrócił wzrok. Pokręcił głową.
–
Nie mogę, naprawdę. Przepraszam, przyjdę jutro.
Złożył
pocałunek na jej czole i zaczął się oddalać. Ona patrzyła, jak jego dłoń
wydostaje się z jej. Spojrzał na nią ostatni raz z utrapieniem. Zamknął oczy i
wyszedł.
Znów
została sama. Sama w swoim wewnętrznym chaosie, roztrzaskanym na małe
kawałeczki, których nikt nie potrafił poskładać. Zwłaszcza ona.
Co ja mam zrobić?
Pozabijać ich? Nie zostawią mnie w spokoju. Niedługo przyjdą. Będą coś ode mnie
chcieli a ja nie będę w stanie im tego dać.
Spojrzała
wystraszona na miejsce, gdzie zawsze rozsuwają się ściany, robiąc wejście.
Będą mnie prosić o
rzeczy, których nie będę w stanie zrobić.
Osunęła
się na łóżko, przymykając oczy. Po godzinie leżenia bez ruchu miała dość. Umysł
nie pozwalał się wyłączyć, doprowadzając ją do jeszcze gorszego stanu niż była.
Niszczył wszystkie postawione fundamenty z patyków, pozostawiając z nich tylko
popiół, którym sama była. Wstała.
Muszę coś zrobić.
Muszę, jeśli chcę się jeszcze obudzić.
Zerknęła
na Vijotas namo i podeszła do niego zainteresowana, ale jednocześnie z lekkim
respektem. Wyciągnęła dłoń i już miała go dotknąć, kiedy cofnęła ją
wystraszona. Rozejrzała się i spróbowała jeszcze raz. Gdy jej opuszki palców
dotknęły zimnej powierzchni, ekran natychmiastowo rozświetlił się, ukazując
kilka kwadratów a w każdym wpisane jakieś słowo: JEDZENIE, UBIÓR, ELEKTRONIKA,
MEBLE, REKREACJA, INNE. Kliknęła lękliwie na punk UBIÓR. Pokazały się
kombinezony przylegające do ciała, a każdy miał na piersi dziwny znak, kwadrat,
którego wszystkie boki zostały przedłużone i krzyżowane ze sobą, tworząc dziwne
iksy i kreślenia. Zjechała niżej i zobaczyła rzeczy ze swojej szafy. Uniosła
brwi, gdy zobaczyła także pudrową koszulkę identyczną jak Bez, które kupiły
podczas pierwszych swoich wspólnych wakacji dwa lata temu. Zdziwienie polegało
jednak w tym, że bluzka znajdowała na samym końcu kosza na pranie. Była tam
także jej ukochana czarna bluza, T-shirt z nadrukiem, który dostała od Julki na
siedemnaste urodziny, poplamione farbą jeansy, które nie były już poplamione,
bielizna, buty. Cała zawartość szafy i komody. Znalazłą także swoje ulubione
różane pefrumy. Wszystko.
Przez
myśl jej przeszło skąd oni mogą to mieć.
Musieli wejść do domu.
A co jeśli mama w tym czasie się w nim znajdowała?
Pokręciła
głową.
Nie. Na pewno zabrali
to, gdy jeździła od domu do domu, pytając czy ktoś mnie nie widział. Przecież
nie mogą zrobić jej krzywdy.
Uczepiła
się tego jak posmarowana klejem do mocnego rzepu. Odganiała także myśl, na
temat co czuła matka, gdy natknęła się na pustkę w jej pokoju.
Może pomyśli, że
uciekłam?
Kliknęła
na bluzę i jeansy. Przekręciła głowę w bok, wyczuwając jakąś zmianę i ujrzała
prostokątną dziurę w ścianie. Podeszła do niej niepewnie a we wnętrzu leżały
rzeczy złożone w kostkę, które kliknęła. Dotknęła je palcem jakby były jakimś
niezidentyfikowanym obiektem, które miałoby zaraz ożyć i się na nią rzucić.
Lecz gdy ubraniom nie wyrosły kończyny, wzięła je do ręki i jakby odprawiała
magiczny rytuał, przyciągnęła je do nosa, zaciągając się zapachem. Wybuchła
płaczem.
Podeszła
do miejsca, gdzie powinno być wejście do łazienki. Popatrzyła po ścianie, ale
nie znalazła nigdzie żadnego szczegółu, gdzie mogłaby przyłożyć dłoń, dlatego
umieściła ją mniej więcej tak jak Szejn.
Powierzchnia się rozświetliła i rozsunęła, ukazując tę pustą łazienkę. Weszła
do niej i odwróciła się. Zauważyła, że nawet nie usłyszała zamknięcia drzwi.
Położyła rzeczy na ziemi i już pewniej podeszła do Vijotas namo. Dotknęła go i
ożył, także ukazując kwadraty z
podpisami. LUSTRO, PRYSZNIC, WANNA, JACUZZI, HIGIENA JAMY USTNEJ,
SUSZENIE, PRZYBORY, UMYWALKA, MEBLE, INNE. Kliknęła na prysznic, ponieważ
wydawało jej się, że dawał najszybszą formę ucieczki i obrony. Wzdrygnęła się
przestraszona, gdy usłyszała lecącą wodę.
Rozebrała
się i podeszła pod stalowy kwadrat wysunięty z sufitu, z którego płynęła woda.
Długi, gorący prysznic nie przyniósł jednak ukojenia jak w tych wszystkich
książkach i filmach, w których gdy życie bohatera wygląda jak gra Jenga,
wystarczy kilka minut pod strumieniem, by zapomnieć o tym, że twoi przyjaciele
zostali zamordowani przez ciebie, a co z tobą zrobią to jest jeszcze kwestia
umowna, którym o ironio teraz ona była.
A co jeśli właśnie przed ekranem lub kawałkiem papieru, który niedługo i tak
trafi na strych lub zakurzoną półkę, odcinając się od niej i mówiąc “mnie to
nie dotyczy”, ciesząc się na nadchodzącą rozrywkę, gdy nóż zostaje przyciśnięty
do jej gardła, siedzi ktoś, kto właśnie jej kibicuje bądź czeka na ten właśnie
moment aż w końcu jeden z wyciągniętych klocków Jenga przechyli całą
konstrukcję nazwaną jej życiem? Tak. Tak właśnie czuła.
Najgorsze jest to, że
ja też kiedyś nimi byłam, lecz okazuje się, że ta bariera jest bardzo cienka a
świat za nią już nie jest tak interesujący i pełen rozrywki.
Ja
też lubiłam, gdy ginął tłum, a gdy bohaterowie mieli zbyt spokojne życie w
recenzjach pisałam, że wrażenia są do bani, nie traćcie czasu na poznanie ich.
Ale to byli ludzie a my szczerzymy mordy, gdy ich problemów robi się coraz
więcej, przybiera ich i osiadają na nich jak owady wżerające się w ciało trupa.
Czy tylko mi wydaje się to chore? Ale przecież tak żyją wszyscy, więc to
znajduje się w katalogu “normalne zachowania normalnego człowieka”. My idziemy
dalej, dopóki się nimi nie stajemy.
Poczuła
wspaniały zapach. Powąchała swoją skórę i włosy. To od niej. Zaciągając się
nim, znów podeszła do Vijotas namo, klikając tym razem lustro. Podejrzewała, że
wysunie się ono ze ściany, lecz nagle wszystkie zmieniły się w nie, tak jak w
pomieszczeniu, gdzie poznała Herszeja i Rusha. Wzdrygnęła się na te
wspomnienia. Gdy patrzyła na te wszystkie odbicia nie mogła skupić się na
obrazie dziewczyny stojącej przed, za, pod i obok niej. Zerknęła znowu na
Vijotas namo i wyłączyła wszystkie pozostałe, zostawiając tylko jedno.
Spojrzała
na siebie. Pod spuchniętymi powiekami miała sińce, które nie zdążyły się
jeszcze wchłonąć po wcześniejszej histeri, lecz były one tylko tam. Nigdzie
więcej. Reszta ciała pozostała idealna. Nie znalazła żadnego małego zadrapania
ani siniaka, pomimo że pięć? Sześć? Siedem dni temu zmiażdżyła ją stalowa
płyta. Straciła rachubę w czasie. Oczywiście nie wliczając noża w jamie
brzusznej i szarpnięcia Jacoba. Dotknęła miejsca, w którym czuła rozpruwający
ból, gdy posiadała jeszcze przyszłość.
To wszystko jest
pochrzanione. Nawet już nie wiem kim jestem.
Wpatrywała
się w zrozpaczone, wystraszone oczy. W wystające kości policzkowe. Westchnęła.
Może mam po prostu
więcej płytek krwi i leukocytów a oni chcą mi namieszać w głowie, żebym poddała
się ich woli, wierząc, że chcą mi pomóc?
Wróciła
do monitora i wyłączyła lustro. Nie chciała patrzeć na swoje odbicie. Kliknęła
suszenie a zewsząd leciało przyjemnie ciepłe powietrze, dzięki czemu w mig była
sucha. Po wielu zabiegach w łazience ubrała się i przyłożyła dłoń do ściany.
Wzdrygnęła
się przestraszona, gdy ujrzała Szejna naprzeciwko. Wyglądało na to, że chciał
tam wejść.
–
Jak się czujesz? – zapytał, nie dając jej nawet czasu, by wyjść z łazienki.
–
Kogoś to w ogóle interesuje czy to wasza wersja “co tam?”?– odpowiedziała mu sucho i minęła go, by usiąść
na łóżku.
Zignorował
jej pyskówkę.
–
Jadłaś? – Stał cały czas w jednym miejscu, uważnie obserwując ją.
–
Tak.
Nie. Zapomniałam w
ogóle, że człowiek nie ogarnia jeszcze jak żyć na powietrzu. Chociaż… Patrząc
na niektóre dziewczyny…
Nie odczuwała głodu a ostatni posiłek miała w
podróży, który i tak nie popisywał się obfitością.
– W takim razie pójdziesz teraz ze mną.
Odwrócił
się i nie czekając na jej odpowiedź, wyszedł. Popatrzyła za nim, analizując czy
ma jakąś drogę ucieczki.
Nadal
się łudziła.
NOTKA:
Tu kończą się poprawione rozdziały. Czasem mogą być jakieś niedomówienia ze względu przeróbką tekstu, za co serdecznie przepraszam.
Moją opinie znasz :)
OdpowiedzUsuńNo nie, nie zna, nie możesz o każdym rozdziale myśleć tego samego xd eloo ziooom xd musisz mieć jakieś zdanie, takie komentarze są bez sensu xddd
UsuńL.
Daleko zaszłaś, jeszcze tylko 1 xD
OdpowiedzUsuńZnowu ten błąd z ął; "– Prawdopodobnie nigdy – szepną. " oni szepną coś, natomiast on szepnął jej. Czaisz? :D
OdpowiedzUsuń"zamontowany w suficie" - może być zamontowany NA suficie, a jak już, to WMONTOWANY w sufit. W ogóle to coś stało się z cziocnką, na początku jest jakaś mała, potem większa, mniejsza i znowu jakaś inna. Proponuję edytować post i poprawić, by był jednolita czcionka tekstu.
Nikol widać, że tęskni i jest wściekła. Przytłaczają ją wszystkie te emocje, w dodatku nie ufa nikomu, Jacob ma przesrane lekko mówiąc, bo w końcu ją kocha... A widać, że Nikol jakoś od zawsze ma go w dupie i nie okazuje mu uczuć XD Wredna zołza xD
Mam podejrzenia dysgrafi, wiec może być problem z ął i wg xD a z Trzcionką też nie wiem co się dzieje. Podejrzewam, że to przez formatowanie, tak samo jak podkreśla mi cały tekst czasami i się tego pozbyć nie mogę a piszę w dokumentach google a nie blogerze i to chyba tego wina. I dziękuję za błędy ;)
UsuńNikol lubi go, ale jakbym postawiła się na jej sytuacji to też bym miała gdzieś takiego przyjaciela. Nie plnowałam, żeby wyszło, że Jacob ją kocha, ale może byc napewno to wykorzystam.
Dziękuję po raz koljeny na komentarz xD ♡
czcionką* moja droga :D
UsuńMusisz, gdy wklejasz w posta na bloggerze, usunąć formatowanie i tam zaznaczać wszystkie akapity od nowa. Ja piszę na bloggerze i zapisuję jako tekst roboczy.
Dziękuję :*
UsuńFabuła mnie bardzo zaciekawiła, nie da się nie zauważyć, że ten post jest napisany najlepiej ze wszystkich, które czytałam do tej pory, pojawiło się kilka błędów, ale naprawdę drobnych.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Nikol się ogarnie, bo na razie jest strasznie "miękka i wiotka", bardzo dobrze odwzorowałaś jej ból po stracie bliskich i rozłąki z matką, ale przydałoby się ukazanie jakiejś ciekawości. Nie wierzę w to, że nic jej nie zainteresowało podczas tego pobytu. Ale naprawdę, akcja się w końcu rozkręciła i się także trochę wyjaśniło. Czytam dalej:)
Dzięki. Podziwiam, że dotrwałaś aż tu w jeden dzień. O.O
UsuńCudownie tu wszystko opisałaś. Ale ja sobie te domki wyobraziłam へ-へ Bomba! Te białe ściany, ekrany, łazienka- bardzo piękne i nowoczesne <3 Ja na jej miejscu wykopałabym tego Jacoba.
OdpowiedzUsuńJejku jakie to jest smutne, że Nicol nigdy już nie zobaczy swych przyjaciół oraz kochające, martwiącej się o nią matki....
Lecę dalej :D
Ooo dziekuje ^^
Usuń